Reklama
Reklama

Zofia Czerwińska: To dlatego nie mogła mieć dzieci. W szpitalu wyrządzili jej ogromną krzywdę

Mało jest aktorek, które mają takie poczucie humoru jak Zofia Czerwińska (85 l.). Artystka zawsze była duszą towarzystwa, i zarówno w pracy, jak i w życiu, zarażała optymizmem. Trafnie, ale i dowcipnie puentuje rzeczywistość i to tak, że nie sposób się nie zaśmiać. Choć na jej twarzy zwykle gości uśmiech, w sercu wciąż nosi niezabliźnioną ranę.

Przez długi czas życie Zofii było pasmem beztroski i szczęścia. Przyszła na świat w zamożnym domu. Ojciec po studiach w Zurychu był rozchwytywanym lekarzem z czterema specjalizacjami.

Mieszkali w luksusowym, dziewięciopokojowym mieszkaniu, mieli do dyspozycji dwa samochody. - Rodzice bardzo się kochali i tę miłość się wyczuwało. Cieszę się, że odziedziczyłam po nich niektóre cechy. Po ojcu, poznaniaku, szlachetność, punktualność i akuratność. Po mamie - rozrzutność, kokieterię i towarzyski wdzięk. Szkoda, że nie urodę, bo była piękną kobietą - opowiadała w jednym z wywiadów gwiazda.

Reklama

Mimo iż artystka surowo oceniała swój wygląd, to jednak na brak powodzenia u mężczyzn nigdy nie narzekała. Na koncie miała kilka nieformalnych związków oraz dwa małżeństwa.

Pierwszy mąż, Leszek, by z nią być, porzucił żonę z dziewięciomiesięcznym dzieckiem. Jednak jego miłość do Zofii nie wytrzymała próby czasu. Wierzyła, że drugi ukochany, Paweł, da jej upragnione uczucie. Niestety, w tej kwestii też się przeliczyła, bo i ten związek wkrótce zakończył się rozwodem.

Czerwińska zawsze żałowała, że nie udało się jej stworzyć szczęśliwego domu, takiego, jaki sama miała w dzieciństwie. Najbardziej jednak doskwierało jej to, że nie dane jej było poznać smaku macierzyństwa. Przez lata skrzętnie skrywała w tajemnicy to, że operacja zaprzepaściła jej szanse na zostanie mamą.

- Bardzo cierpię z tego powodu, że nie mam dzieci. Chciałam je mieć, ale nie mogłam - zdradziła aktorka. I dodała: - Zaszłam w pierwszą ciążę, dwujajową. Była pozamaciczna. Wycięli mi oba jajowody.

Potraktowana w barbarzyński sposób Zofia cierpiała w milczeniu. Miała zaledwie dwadzieścia kilka lat, gdy jej życie diametralnie się zmieniło. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego przynajmniej jednego jajowodu nie można było uratować. A wtedy miałaby szansę na macierzyństwo.

Po latach, gdy wylała już morze łez, tłumaczyła sobie, że medyczne standardy w 1959 r. pozostawiały wiele do życzenia. Wówczas najważniejsze było ratowanie życia, nieważne, jakim kosztem.

- Zosia byłaby wspaniałą matką, bo to ciepła, pełna uroku osoba o wielkim sercu. Myślę, że wiele mogłaby dać swojemu maleństwu - mówiła jej bliska znajoma. Zresztą podobnego zdania była też sama aktorka:

- Czuję, że spełniłabym się w tej najważniejszej dla kobiety roli". Po dramacie, jaki przeżyła, przyjaciółki namawiały ją na adopcję. Choć dla wielu par jest to świetne rozwiązanie, ona nigdy poważnie o nim nie myślała. - A to dlatego, że nie trafiłam na tak odpowiedzialnego partnera. Moi dwaj mężowie byli fajni, ale w ogóle się do odkrywamy tajemnice sław nasz cykl "Na Żywo".

Będąc młodą, zaledwie dwudziestoparoletnią dziewczyną, przeżyła dramat, który zaważył na całym jej późniejszym życiu. Nigdy się z tym nie pogodziła. Za uśmiechem skrywa ból tego nie nadawali. Już muśnięcie tematu było dla nich koszmarem. A muskałam. Ale nie było rozmowy - wyznała artystka. W pojedynkę obawiała się zdecydować na adopcję, tym bardziej że zdrowie zaczynało jej szwankować. A gdy wreszcie poznała odpowiedzialnego partnera, było już za późno na macierzyństwo.

Swoją miłość przelała na psy - najpierw Dżeka, którego po 17 latach pożegnała kilka miesięcy temu, a teraz wziętego ze schroniska yorka Zenka.

- Uśmiecham się, żartuję. To maska. Taki przybrałam sposób bycia. Ale w środku mnie - wielki dramat - mówi.

***

Zobacz więcej materiałów:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama