Reklama
Reklama

Zofia Czerwińska: Nigdy nie była grzeczna

Życie miłosne Zofii Czerwińskiej to istna sinusoida! Jeden z jej związków omal nie zakończył się tragedią...

Gwiazda najpopularniejszych przed laty seriali "Alternatywy 4", "Czterdziestolatek", a także komedii "Poszukiwany, poszukiwana", "Miś czy Och, Karol", 19 marca obchodziła 85. urodziny.

Od znanego pisarza i dziennikarza Mariusza Szczygła (51 l.) dostała oprawiony w ramki Dekalog Aktora. Był też występ gościa specjalnego - Jacka Mureno (54 l.) z Teatru Sabat, który wcielił się w Violettę Villas (†73 l.) i wykonał jej największe przeboje. Nie obyło się bez wspomnień.

- Zosia wypuszcza z siebie powietrze i zarządza śmiechem na własny temat - opowiada Mariusz Szczygieł o przyjaciółce. Podkreśla, że żartując na własny temat, wytrąca innym broń z ręki.

Reklama

Od najmłodszych lat potrafiła rozbroić niejednego w ten sposób. Nigdy nie należała do grona potulnych dziewcząt... Zosia na świat przyszła w Poznaniu wkrótce po tym, jak mama, rodowita warszawianka, wyszła za mąż za rodowitego poznaniaka. Po rodzicach odziedziczyła talenty artystyczne. Ojciec, choć był lekarzem, świetnie grał na fortepianie i kochał operę. A przy okazji wypisywał śpiewakom recepty. Mama zaś kochała taniec. Pewnie dlatego dwie siostry Zosi zostały przyjęte do zespołu baletowego. Wtedy cała rodzina zamieszkała w Warszawie.

Przyszła aktorka miała nianię, którą szybko okręciła sobie wokół palca. Dyrygowała nią, urządzając domowe przedstawienia teatralne. Ale teatru było mało, zamarzyła o kinie. Nakłoniła nianię, by wbrew zakazowi rodziców, zamiast na spacery, chodzić do kina. Oczywiście prawda szybko wyszła na jaw i biedna opiekunka została zwolniona. Miłość do kina jednak pozostała i rozkwitła w czasach liceum. Zosia parodiowała nauczycieli, odgrywała w klasie scenki i w końcu postanowiła iść do szkoły teatralnej.

Najpierw jednak wpadła na inny pomysł. Zorganizował wielkie wagary dla całej klasy. Tego krnąbrnej dziewczynie dyrekcja płazem puścić nie mogła. Wydalono ją ze szkoły tuż przed maturą! Jej mama poszła aż do kuratorium błagać o wybaczenie. Nie bez znaczenia była w tamtej chwili także pozycja ojca, cenionego nie tylko wśród artystów lekarza. Dlatego Zosi umożliwiono przystąpienie do matury, ale do szkoły aktorskiej wolała już w Warszawie nie iść. Taka była o niej opinia. Pojechała więc do Krakowa.

- Naśladowałam Irenę Kwiatkowską, która w pierwszym polskim powojennym kabarecie Siedem Kotów recytowała tekst Gałczyńskiego Żona Wacia. Dostałam się triumfalnie. To było naprawdę wielkie osiągnięcie, którego potem już nie przeżyłam - wspominała. Rozpoczęła takie życie, jakie najbardziej jej odpowiadało, w artystycznej atmosferze. Ale tuż po dyplomie wylano na jej głowę kubeł zimnej wody. Marzenie o pracy na krakowskiej scenie przekreślił przydział do pracy w Teatrze Polskim... w Bielsku-Białej. Tam rozpoczęła się jej kariera komediantki.

Nie mogła narzekać na brak powodzenia u mężczyzn. Jednak nie udało się jej mieć dzieci. - Choroba uniemożliwiła. To moja wielka tragedia, bo czuję, że nie spełniłam się w roli matki - opowiadała po latach. Nie była też stała w uczuciach. - Mężczyźni mnie nudzili. Na początku czułam się cudownie, ale kiedy pojawiała się rutyna, uciekałam do innego. Dwa razy wychodziła za mąż.

Pierwszy ślub wzięła, gdy miała zaledwie 22 lata. Leszek zostawił dla niej żonę z niemowlakiem. Była zachwycona, dopóki po kilku miesiącach nie znalazła w swoim małżeńskim łóżku... innej kobiety. Z rozpaczy chciała rzucić się pod pociąg! Długo czekała na peronie, aż zebrał się tłum pasażerów. Zawstydziła się publicznego samobójstwa, wróciła do domu i... rozwiodła się. Drugi był Paweł. - Mąż był wspaniałym człowiekiem, świetnym partnerem na życie. Głupio postąpił, bo wyjechał do pracy do Danii i zostawił mnie pod opieką przystojnego kolegi - dodawała.

Została ulubioną aktorką reżysera największych komedii Stanisława Barei (†57 l.). Jej dorobek jest imponujący, obejmuje przeszło 300 ról w filmach i serialach. I, jak mają nadzieję przyjaciele jubilatki, rósł będzie jeszcze długo. Niedawno dołączyła do obsady "Pierwszej miłości". Gra nietuzinkową 70-letnią Matyldę Gruzik. Trudno dostrzec, że od bohaterki starsza jest o 15 lat!

- Tylko od mentalności człowieka, który jest posiadaczem tego wieku, zależy, jak to przyjmie - twierdzi artystka. - Może urodzić się wesoły człowiek, który potem zostaje wesołym staruszkiem. I śmieje się z tego, że kuleje, potrafi bawić się tym, że niedosłyszy, niedowidzi, że mu trudno mówić!

Mimo zabawy urodzinowej pani Zofia nie potrafiła ukryć głębokiego smutku. 27 lutego odszedł jej ukochany piesek Dżeki. Byli tak ze sobą zżyci, że 6 lat temu Dżeki odcisnął swoją łapkę obok jej dłoni w Alei Gwiazd w Międzyzdrojach. Pod koniec listopada urządziła mu 16. urodziny w jednym z warszawskich parków... Przyjaciele namawiają ją teraz do tego, żeby nie była długo sama...

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Zofia Czerwińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy