Reklama
Reklama

Zenon Martyniuk zdradzi swoje sekrety! Wkrótce wydaje książkę

Zenon Martyniuk (47 l.) dziś jest nazywany królem disco-polo, ale jego droga na szczyt nie była prosta. Chociaż trudno mu o tym mówić, wiele razy upadał. Teraz zdecydował się na bolesne wyznania.

- Mój stary dom nad brzegiem rzeki stał. Wspomnienie dawnych dni w mym sercu wciąż się tli - brzmią pierwsze słowa utworu "Mój rodzinny dom".To jeden z bardziej wzruszających przebojów Zenona Martyniuka, lidera grupy "Akcent", uchylający rąbka tajemnicy na temat korzeni artysty. Król disco-polo woli bowiem rozmawiać o swojej muzyce niż o życiu prywatnym. 

Jednak, jak dowiedziało się "Na Żywo", wkrótce wszystkie sekrety Zenka wyjdą na jaw. W lipcu, tuż przed Festiwalem Muzyki Tanecznej w Ostródzie, ukaże się bowiem książka o wokaliście pod roboczym tytułem "Życie to są chwile". 

Reklama

- Będzie to opowieść o chłopaku z małego miasteczka, który stał się bohaterem Polaków. Dużym atutem wydawnictwa będą ekskluzywne zdjęcia dokumentujące karierę i życie Zenka oraz ukazujące ważne dla niego miejsca, m.in. świetlicę, w której się uczył - zdradza w rozmowie z tygodnikiem menadżer artysty, Marek Kwiecień.

Jakie tajemnice zdradzi Zenek? Z książki dowiemy się o dzieciństwie artysty w miejscowości Grdele, niedaleko granicy z Białorusią, gdzie wychowywał się w domu z kaflowym piecem i stołem, przy którym wyplatało się słomiane maty na sprzedaż. 

To na tamtejszych łąkach, obserwując kobiety pracujące w polu, słuchał ich śpiewów i, notując różne dźwięki, marzył o założeniu zespołu. Ciężko pracował, aby ten sen się ziścił, nie podejrzewając nawet, że po latach stanie na największych polskich scenach muzycznych, a tłum będzie skandował jego imię. 

Pierwsze utwory nagrywał na pożyczonym sprzęcie lub w szkole, a potem sam sprzedawał kasety na dworcu w Białymstoku. Gdy porozumiał się z lokalnym sprzedawcą nagrań muzycznych, myślał, że złapał Pana Boga za nogi. 

Zamiast tego stracił fortunę, gdyż opiekun sprzedał jego piosenki w milionowym nakładzie, nie dając za to Zenkowi ani grosza. A przecież artysta miał na utrzymaniu rodzinę, żonę Danutę i syna Daniela. To dla nich walczył i dzięki wsparciu żony nie poddawał się w dążeniu na szczyt. Dziś oboje są z niego bardzo dumni. 

Gdy stał na scenie w Zakopanem, śpiewając z Marylą Rodowicz, żona czekała za sceną, trzymając za niego kciuki. Nie ma dnia, by nie dziękował jej za miłość, teraz spełniając jej marzenia, jak to o restauracji. Chociaż dziś stać go na wiele, jeździ Mercedesem, a buty zamawia u najdroższego szewca w Warszawie, (robione na miarę, 3 tys. zł za sztukę), nie zapomina o innych, którym się nie powiodło. 

- Procent ze sprzedaży książki zostanie przeznaczony na cele charytatywne - zapowiada jego menadżer.

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Zenon Martyniuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama