Reklama
Reklama

Władysław z "Sanatorium miłości” szczerze o śmierci żony i udziale w hicie TVP!

Władysław Pieszko (67 l.) nie sądził, że udział w programie "Sanatorium miłości” tak bardzo zmieni jego życie. Z samotnego mężczyzny, któremu doskwierała pustka po stracie żony, przeobraził się w pełnego energii uwodziciela.

Do Ustronia jechał z nadzieją, że udział w programie odmieni jego życie. "Jak się nawet nie zakocham, to przynajmniej podleczę stare kości" - żartował Władysław Pieszko. 

Po dotarciu na miejsce, sprawy nabrały gwałtownego przyspieszenia. Zaskoczył i niezwykle wzruszył widzów swoim wyznaniem. 

"Żono wybacz! Zostaniesz na zawsze w mojej pamięci. Ale ja szukam teraz partnerki, żeby ułożyć sobie życie, bo dokucza mi strasznie samotność" - mówił ze łzami w oczach. 

Historia jego małżeństwa jest niezwykła. 40 lat temu zakochał się w swojej żonie od pierwszego wejrzenia!

Reklama

"Spotkałem ją w pociąg. Wysiadłem i nie mogłem przestać o niej myśleć" - opowiada emeryt z Jastrzębia-Zdroju. 

Czarnowłosa dziewczyna zrobiła na nim ogromne wrażenie. Miała na imię Bogumiła. Wiedział, że musi zrobić wszystko, by go pokochała. Kilka miesięcy zabiegał o jej względy, a gdy się udało, po roku byli już małżeństwem. On, po Akademii Górniczo-Hutniczej w Gliwicach, z dyplomem inżyniera zjeżdżał pod ziemię. 

Ciężko pracował, tak jak i jego rodzice. Gdy dostał górnicze mieszkanie w Jastrzębiu-Zdroju, zamieszkali w nim razem. Wiedli spokojne życie. Dochowali się dwóch synów, którzy teraz pielęgnują rodzinne tradycje i pracują w kopalni węgla kamiennego w Pniówku. Z czasem jego kwalifikacje zawodowe zostały dostrzeżone. 

Awansował coraz wyżej, aż sam zarządzał przedsiębiorstwem budowy szybów. Doczekał się zasłużonej górniczej emerytury. Miał wreszcie czas dla sześciorga wnucząt, których się doczekali. Chętnie pomagał także sąsiadom. Znał się na wielu tematach administracyjnych, dlatego pisał im urzędowe pisma. 

Na osiedlu był autorytetem. A przy tym zarażał wszystkich optymizmem. 

"Trzeba mieć w sobie pokorę i skromność" - zdradza swoje życiowe motto. 

Czytaj więcej na następnej stronie:

Gdy spadła na dom choroba Bogumiły, gotował, sprzątał, prał, czuwał przy niej dzień i noc. Niestety, jego żona zmarła na raka nerek w wieku zaledwie 57 lat. Do ich rubinowych godów zabrakło zaledwie pół roku. Cały świat Władysława runął. Nie potrafił się z tym pogodzić. 

Codziennie chodził z bukietem kwiatów na grób Bogusi, płakał, tęsknił. Mijały dni, tygodnie, miesiące, lata... Stronił od ludzi, uciekł w zacisze swojego mieszkania, zupełnie zgasła w nim dawna radość życia. 

"Nie docierało do mnie, że nie ma jej. Aż któregoś dnia synowie powiedzieli mi wreszcie, że przecież mam dla kogo żyć" - wspomina. 

Synowie szukali sposobu, by mu pomóc. Wreszcie młodszy, Kamil, wpadł na pomysł. 

"Tato, zgłosiłem cię do programu!" - oznajmił ojcu w połowie 2019 roku, po wielkim sukcesie pierwszej edycji Sanatorium miłości.

W sierpniu dostał zaproszenie na casting. Wkrótce został zakwalifikowany do grona uczestników drugiej edycji programu. Szczególną uwagę zwrócił od razu na Stenię Kowalską (66 l.) z Wrześni. 

"Jestem zakochany! Przy Steni przeżywam drugą młodość!" - nie ukrywał wielkiej radości. 

Czytaj więcej na następnej stronie:

Władysław nie szczędził jej gestów czułości. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Tym samym wzbudzali lekką zazdrość u pozostałych uczestniczek i uczestników turnusu. Jeszcze większe było ich zdumienie, kiedy po dwóch tygodniach znajomości Władysław po prostu oświadczył się Steni! I, co najważniejsze, został przyjęty! 

Tym sposobem w "Sanatorium miłości" smutny wdowiec, wątpiący w sens życia, szybko wyleczył się z samotności. Niestety, ich szczęście nie trwało długo. Kilka dni temu okazało się, że Stenia i Władysław rozstali się. Powodem miały być zbyt duże różnice charakteru. 

Stenia dowiedziała się również o intymnym spotkaniu Władka z Bożeną w programie "Sanatorium miłości" i poczuła się okłamana i poniżona. Mimo wszystko Władysław nie żałuje udziału w hicie TVP.  

"Dziś jestem niesamowicie wdzięczny Kamilowi" - mówi szczęśliwy kuracjusz o swoim synu, któremu zawdzięcza zmiany.  

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: "Sanatorium miłości"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy