Reklama
Reklama

Witold Pyrkosz: smutne wyznanie żony Krystyny. Jest załamana!

Witold Pyrkosz († 90 l.) zmarł 22 kwietnia. To wielka strata dla polskiej kultury, ale przede wszystkim dla rodziny aktora. Jego żona Krystyna (71 l.) bardzo przeżywa odejście męża. „Ja się wykończę. Długo to nie potrwa” – mówi.

Jeszcze kilka miesięcy temu Witold Pyrkosz świętował 90. urodziny, które spędził otoczony bliskimi w rodzinnym domu koło Piaseczna. "Moja żona Krystyna przygotuje uroczystość. Przyjdą dzieci i wnuki, więc będziemy świętować w gronie rodzinnym. Ale moje skromne progi przyjmą każdego gościa, który w tym dniu będzie chciał mnie odwiedzić" - cieszył się aktor i dodawał, że "czuje się dobrze i nie narzeka".

Niestety, wkrótce potem przyszły kłopoty ze zdrowiem. Pan Witold ponad trzy tygodnie temu zachorował na zapalenie płuc i trafił do szpitala na OIOM. W tym czasie jego serce przestawało bić dwukrotnie, dostał również udaru. Jego stan z dnia na dzień się pogarszał. 

Reklama

Jak opowiada wdowa po aktorze, Krystyna Pyrkosz, jej ukochany mąż przez ostatni tydzień nie miał świadomości i nie było z nim żadnego kontaktu. Lekarze przygotowywali ją na najgorsze, ale ciągle tliła się w niej nadzieja. Ta umarła wraz z ukochanym - 22 kwietnia o godzinie 9 rano.

"Taki miałam poranek, że dostałam telefon ze szpitala. Nie było mnie przy nim. Ale z mężem już nie było kontaktu" - opowiada pani Krystyna w "Super Expressie".

Ze śmiercią Witolda Pyrkosza nie radzi sobie najlepiej. Ciągle trudno jej się pogodzić z tym, że jego już nie ma. Załatwiła wszystkie pogrzebowe formalności i nie kryje swojej rozpaczy. "Ja nie wiem, co ja teraz zrobię. Najchętniej tobym się położyła obok męża i żeby nas razem pochwali. Ja się wykończę. Długo to nie potrwa" - mówi załamana pani Pyrkosz.

Nie może znaleźć sobie miejsca w pięknym domu. Opiekuje się pięcioma kotami i pięcioma psami i to jej jedyna pociecha. Podkreśla, że dzięki zwierzakom ma chociaż co robić. "Muszę dać im jeść" - tłumaczy.

Ona i mąż spędzili ze sobą 54 lata. Jak sama podkreśla, nie było między nimi większych nieporozumień. Obyło się bez afer, kryzysów, a nawet poważniejszych kłótni. Została sama i choć przez całe życie dawała sobie radę, to teraz nie wie, jak to dalej będzie. Jak sama przyznaje, teraz całkiem się rozsypała.

"Już niestety nie ma mi kto mówić: ‘będzie dobrze’. Nie wiem... nie wiem czy mnie szlag nie trafi. Każde serce ma jakąś wytrzymałość. Choć mąż powtarzał, że ma serce jak dzwon, prawda?" - usiłuje zażartować pani Krystyna.

Pogrzeb Witolda Pyrkosza zaplanowany jest na piątek, 28 kwietnia w Górze Kalwarii. Msza żałobna rozpocznie się o godzinie 13.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Witold Pyrkosz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy