Reklama
Reklama

Wiera Gran i dramatyczne koleje jej losu. Koszmar przy porodzie, śmierć syna, aresztowanie, mania...

Wiera Gran (†91 l.) związała się z człowiekiem, którego nie kochała. Zaszła w ciążę, a poród wspominała jako koszmar. Jednak najgorsze wydarzyło się później. Jej synek zmarł po zaledwie trzech miesiącach...

- Tyle śpiewałam o miłości, tylu mężczyzn się za mną uganiało, a mnie nie udało się żadnego tak naprawdę pokochać - żaliła się po latach śpiewaczka Wiera Gran (†91) . 

Matka jej nie chciała. Dobiegająca czterdziestki Luba Grynberg, miała już dwie córki, więc kolejnej nie oczekiwała. Uprzedziła, że jeśli nie urodzi chłopca, to nawet nie spojrzy na dziecko. Ale gdy 20 kwietnia 1916 r. w Rosji na świat wydała Dwojrę, akuszerka Wiera tak zachwycała się jej urodą, że Luba wzięła niemowlę na ręce i już nie oddała... 

Imię Wiera artystka przejęła później po swojej domowej położnej. Ojciec Eljasz Grynberg prowadził jakieś nieczyste interesy. Córka widziała go ostatni raz jako trzylatka. Nie zostało jej po nim nawet nazwisko, bo zmieniła je na Gran, gdy zaczęła karierę.

Reklama

Po I wojnie światowej matka wraz z córkami zamieszkała w Wołominie. To po niej, kochającej śpiew, Dwojra odziedziczyła ten dar. Gdy miała pięć lat, na pytanie, kim chciałaby zostać - odpowiadała: "Artystką!". Już jako nastolatka była ładna i miała wdzięk, więc bez trudu dostała posadę tancerki w kabarecie "Paradis". 

Karierę Wiery przerwał wypadek. Taksówkarz, z którym podróżowała, wjechał w tramwaj. Gran doznała pęknięcia miednicy. Nie mogąc już tańczyć, zaczęła śpiewaniem zarabiać na chleb. Choć jej urok działał na mężczyzn jak magnes, stroniła od miłostek. Przychylniej spojrzała dopiero na Kazimierza Jezierskiego, studenta medycyny, który opiekował się jej schorowaną mamą. 

To on, gdy wybuchła wojna, namówił Wierę do ucieczki z Warszawy do Drui nad Dźwiną, miejscowości na Kresach, gdzie dostał posadę w szpitalu. Zgodziła się, choć go wcale nie kochała. Podczas tej podróży o mało nie straciła życia, tak ją osłabił wielodniowy marsz i przeprawa przez lodowaty Bug. 

Ocknęła się dopiero na miejscu, w łóżku Kazika, którego później nazywała swoim mężem, choć nie wiadomo, czy w ogóle za niego wyszła. Według jednej z wersji stało się to dopiero po wojnie, z kolei Kazimierz twierdził w tamtym czasie: "Stan cywilny mój jest wolny, nie miałem formalnego złączenia". 

Ale wtedy, w 1939 r. było to jednak bez znaczenia. 23-letnia Wiera została jego kochanką. - Pierwsza noc z mężczyzną... Dobrowolnie poddałam się kompletnie obcemu rytuałowi - wspominała. 

A rok później zaszła w ciążę, ale nie chciała tego dziecka i go nie urodziła... 

Czytaj dalej na następnej stronie.

Gdy jej rodzina trafiła do getta, wiosną 1941 r. weszła dobrowolnie do żydowskiej dzielnicy, aby połączyć się z mamą i siostrami. Wkrótce zaczęła tam występować. Śpiewając o miłości, niosła radość w tym piekle. Jej występów w "Café Sztuka" słuchała Irena Sendlerowa, ratująca żydowskie dzieci, która wspominała, że wszyscy podczas nich płakali. 

Ale Wierę oklaskiwali też współpracownicy gestapo i ich informatorzy oraz żydowska służba porządkowa. 2 sierpnia 1942 r. artystka dzięki staraniom Kazika opuściła dzielnicę żydowską. W getcie była gwiazdą, poza nim Żydówką, którą każdy mógł zadenuncjować, więc się ukrywała. 

Jezierski długo ją zwodził, że wyciągnie zza murów jej mamę. W końcu wyznał, że wywieziono ją już do Treblinki. W piekle zostały siostry pieśniarki. Nie udało się ich uratować. 19 kwietnia 1943 r. w getcie wybuchło powstanie, po którym zostały tylko zgliszcza. Pół roku później Wiera była w ciąży, poród zapamięta jako koszmar. 

- Nie odchodziło łożysko, mdlałam raz po razie. Akuszerka się przestraszyła - wspominała poród. 

Jej życie wisiało na włosku. - Pamiętam, że Kazio stał przy oknie i szlochał jak dziecko. Nie miałam szczęścia do mężczyzn. Przyciągałam słabeuszy - wyznała gorzko. 

Syn przyszedł na świat 10 czerwca 1944 r., ale wyczerpana porodem matka nie miała pokarmu. Mały Jerzy przeżył tylko trzy miesiące... 

Niedługo przed końcem wojny Gran, poszukując pracy, trafiła do radia. Szefował mu Władysław Szpilman, z którym występowała w getcie. Słowa, które wypowiedział, gdy ją zobaczył, prześladowały ją do końca życia: "Słyszałem, że współpracowałaś z gestapo!". 30 kwietnia 1945 r. 

Wiera została aresztowana pod zarzutem kolaboracji. Nie mogła się pogodzić, że oskarżono ją o współpracę z tymi, którzy wymordowali jej rodzinę. Polska cieszyła się z końca wojny, a ona siedziała za kratami. - Wyłam na cały głos! Nikt mnie nie słyszał - wspominała. 

Czytaj dalej na następnej stronie.

Prokuratura umorzyła dochodzenie z "braku cech przestępstwa". Po dwóch tygodniach Wierę zwolniono. Dręczyło ją pytanie, kto jej zaszkodził. Okazało się, że spiralę nienawiści nakręcił aktor Jonas Turkow. Z zazdrości o jej talent. Jego żona też była śpiewaczką, ale nigdy nie miała takiego powodzenia jak Wiera...

Przeciwko niej zeznawał wówczas także Marek Edelman. Dopiero w 2009 r. w książce "Oskarżona: Wiera Gran" zdradził: "To, co wtedy mówiłem, to bujdy. Zostałem namówiony, Turkow mnie poprosił". 

Oprócz prokuratury także Sąd Związku Zawodowego Artystów Scen Polskich uznał zachowanie Wiery podczas wojny za "bez zarzutu". W 1949 r. uniewinnił ją także Sąd Obywatelski przy Centralnym Komitecie Żydów Polskich. Gdy procesy się skończyły, była tak udręczona, że porzuciła Kazimierza i wyjechała do Izraela, a potem do Francji. 

Jezierski zaś po wojnie zrobił w Polsce ubecką karierę. Jako lekarz stwierdzał zgony żołnierzy polskiego podziemia, na których wykonywano wyroki śmierci... 

A za Wierą pomówienia ciągnęły się wszędzie, gdzie koncertowała. Zaszczuta, żyła w lęku, który doprowadził ją do manii prześladowczej. Pod koniec życia tułała się po placówkach spokojnej starości. Odeszła 19 listopada 2007 r. w Domu Świętego Kazimierza w stolicy Francji. Paryż po niej nie płakał. Na cmentarzu żydowskim w Pantin żegnało ją trzynaście osób... 

***
Zobacz więcej materiałów:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy