Reklama
Reklama

Weronika Marczuk niewinna

Weronika Marczuk nie dopuściła się płatnej protekcji i miała prawo do wynagrodzenia za doradztwo przy prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Z tych powodów umorzono śledztwo przeciw niej. Prokuratura ma "istotne wątpliwości" co do legalności działań CBA wobec Marczuk.

Śledztwo umorzono z braku znamion przestępstwa - poinformowała Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Marczuk była od 2009 r. podejrzana o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego WNT. Miało chodzić w sumie o 450 tys. zł, z których - według CBA - miała przyjąć pierwszą transzę 100 tys. zł. Groziło jej do 8 lat więzienia. Marczuk tłumaczyła, że nie była to żadna łapówka, lecz "wynagrodzenie należne jej kancelarii za obsługę prawną".

Reklama

Jak podkreśliła Lewandowska, prokurator nie stwierdził przestępstwa, bo Marczuk nie powoływała się na wpływy - ani w WNT, ani w Ministerstwie Skarbu Państwa. "Jej zachowanie nie polegało na pośrednictwie w myśl przepisów o płatnej protekcji" - dodała. Prokurator wyjaśniła, że z potencjalnym nabywcą WNT Marczuk łączyła umowa-zlecenie na doradztwo w procesie prywatyzacji i z tego tytułu miała prawo do wynagrodzenia.

Lewandowska powiedziała, że materiały niejawne (a takie były materiały CBA w sprawie) nie były brane pod uwagę przy ustaleniach faktycznych prokuratury. Dodała, że materiały te, wskazujące na możliwość przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA podczas czynności operacyjno-rozpoznawczych, wyłączono ze śledztwa przeciw Marczuk do odrębnego postępowania.

Prokurator nie ujawniła, na czym polegają "istotne wątpliwości" prokuratury co do legalności działań CBA wobec Marczuk. Piątkowa decyzja prokuratury jest nieprawomocna. Obrona i sama Marczuk mogą się odwołać.

"Decyzja prokuratury nie jest dla nas zaskoczeniem" - powiedział w piątek PAP rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. "Będziemy jednak mogli się do niej odnieść dopiero po uzyskaniu uzasadnienia. Mogę zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, by pomóc prokuraturze wyjaśnić tę sprawę i wyciągnąć wnioski na przyszłość" - zapewnił.

Natomiast były szef CBA Mariusz Kamiński uznał umorzenie śledztwa za wyraz niekonsekwencji i złej woli prokuratury.

"Słowa 'jestem niewinna', które powtarzałam od pierwszego momentu, kiedy dano mi prawo głosu, znalazły dziś potwierdzenie w oficjalnym dokumencie sporządzonym przez niezawisły organ państwowy" - oświadczyła w piątek Marczuk na specjalnej konferencji prasowej.

"Jedyną instytucją, którą obwiniam za półtora roku mojego życia poza światem, jest Centralne Biuro Antykorupcyjne. Funkcjonariusze CBA, naruszając przepisy prawa, łamiąc zasady postępowania i zasady przyzwoitości, nagięli rzeczywistość i ułożyli chory scenariusz" - mówiła.

Dodała, że umorzenia śledztwa wobec niej nie uważa za sukces i powód do radości, bo "zwycięstwo w walce o prawdę i dowiedzenie swojej niewinności nie smakuje rewelacyjnie". "Nikt nie jest w stanie zwrócić mi tego, co straciłam" - oświadczyła. Dodała, że postępowanie w ogóle nie powinno było mieć miejsca.

Podkreślała, że nie złamała prawa i nie podjęła się ustawienia przetargu. Zarzuciła sobie zbytnią ufność, "chwilami wręcz naiwność", gdy podejmowała pracę na rzecz agenta CBA przedstawiającego się jako "Tomasz Małecki". Powiedziała, że to on nalegał, by przyjęła płatność gotówką, co - choć niezwykłe w takich transakcjach - nie jest zabronione.

CBA zatrzymało Marczuk we wrześniu 2009. Działania wobec niej prowadził m. in. słynny agent Tomasz Kaczmarek, znany jako "agent Tomek". Sąd odmówił wtedy aresztowania Marczuk i zwolnił ją za kaucją. Prokuratura postawiła jej zarzuty.

Zatrzymany wraz z Marczuk Bogusław S., prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych, jest nadal podejrzany o przyjęcie łapówki nie mniejszej niż 10 tys. euro w zamian za korzystne rozstrzygnięcie prywatyzacji WNT. Śledztwo w jego sprawie nie zostało umorzone.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Weronika Marczuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama