Reklama
Reklama

Walka o dziecko trwa! Weronika Rosati odpiera kolejny atak Śmigielskiego!

Weronika Rosati (36 l.) i Robert Śmigielski (53 l.) od trzech lat walczą o córkę! „Fakt” dotarł do najnowszych informacji, z których wynika, że znany ortopeda nie zamierza odpuścić. Domaga się częstszych spotkań z córką, bez nadzoru Weroniki i kuratora sądowego.

Batalia sądowa toczy się od 2017 roku. Para rozstała się zanim Elizabeth przyszła na świat, a Weronika tamten okres wspomina w gorzkich słowach. 

"Ciąża była traumą. I zarazem najszczęśliwszym czasem w moim życiu. To moja największa porażka życiowa, że podjęłam złą decyzję, wchodząc w ten związek. Ubolewam, że nie mogę dać mojej córce tego, co najlepsze, a najlepsza dla dziecka jest pełna rodzina. Ja w to wierzę. Dlatego decyzja o rozstaniu była traumatyczna, trudna i przykra" - przypomina ówczesną wypowiedź aktorki "Fakt".

Reklama

Wzajemne oskarżenia nie pomogły w podjęciu decyzji, jak ma wyglądać wspólne sprawowanie opieki nad Elizabeth.

Dopiero w maju ubiegłego roku sąd przyznał władzę rodzicielską matce, jednocześnie ograniczając prawa ojca.

"Sąd ograniczył władzę rodzicielską ojca tylko do prawa współdecydowania o istotnych sprawach małoletniej, w tym o opuszczaniu przez nią terytorium Polski na dłużej niż cztery miesiące oraz do prawa uzyskiwania wszelkich informacji na temat sytuacji Elizabeth, w tym na temat stanu zdrowia, edukacji i miejsca pobytu" - podaje tabloid.

Dodatkowo sąd ustalił, że spotkania Śmigielskiego z córką będą możliwe tylko i wyłącznie w obecności Weroniki i kuratora sądowego, dwa razy w miesiącu po dwie godziny.

Decyzja sądu nie spodobała się ortopedzie, który złożył wniosek z żądaniem częstszego kontaktu z córką. Liczba odwiedzin miałaby być zwiększona do czterech razy w miesiącu, bez obecności Rosati i kuratora sądowego. 

Co zdecydował sąd? Czytaj na następnej stronie...

"Fakt" donosi, że Robert Śmigielski odniósł jedynie połowiczne zwycięstwo. Będzie mógł częściej widywać Elizabeth, natomiast w dalszym ciągu kontrolę nad tymi spotkaniami będzie sprawować Weronika i kurator, który ma się bacznie przyglądać jego relacjom z małą Elizabeth. 

Wygląda na to, że byli kochankowie już zawsze w sprawach córki będą rozmawiać przez prawników.

Przypominamy, że na ich kontaktach ciążą niewyjaśnione wydarzenia z przeszłości, a w styczniu ubiegłego roku aktorka złożyła na policję doniesienie o przemocy, jakiej miał się dopuścić Śmigielski podczas trwania ich związku.

"Uderzał wielokrotnie. W twarz, w rękę. Uderzył mnie też, jak byłam w zaawansowanej ciąży, a potem, gdy trzymałam córeczkę na rękach" - zdradziła wtedy w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".

Robert Śmigielski nieprzerwanie zaprzecza tym doniesieniom:

"Nie uderzyłem Weroniki, ani kiedy była w ciąży, ani po porodzie, czy też tym bardziej, kiedy trzymała na rękach Elę. Często dochodziło między nami do kłótni, w trakcie których z obu stron padało wiele gorzkich, mocnych słów. Nasz związek miał wysoką temperaturę. Równie nieprawdziwe są zarzuty dotyczące przemocy ekonomicznej. Dysponowaliśmy wspólnym kontem, zasilanym wyłącznie z moich przychodów" - czytamy w "Fakcie".

Również jego prawnik zapewnia, że prokurator wydając zarzut oskarżający, nie miał całościowego poglądu na sprawę, a zeznania Weroniki są nieprawdziwe.

"Przez panią Rosati zostały podane nieprawdziwe informacje. W czasie najbliższych planowanych czynności wykażemy, że wszystkie zarzuty stawiane są bezpodstawnie. Mam nadzieję, że doprowadzimy ją do odpowiedzialności za złożenie nieprawdziwych zeznań w prokuraturze" - powiedział w rozmowie z "Faktem" adwokat Roberta Smigielskiego.

Co myślicie? Czy ta batalia kiedyś się skończy?


***

Zobacz więcej materiałów wideo:


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Weronika Rosati | Robert Śmigielski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy