Tyszka wściekły: Nie jestem celebrytą
36-letni juror "Top Model" o popularności i "Woli&Tysio" - jednym z najgorszych show w polskiej telewizji...
Zniknąłeś ostatnio z salonów. Znudziła ci się rola celebryty?
Marcin Tyszka: - Nie jestem celebrytą, lecz fotografem. Nie zabiegałem o to, by ludzie rozpoznawali mnie na ulicy. Tak wyszło. Popularność i zaproszenia na imprezy są tylko efektem ubocznym mojego zaangażowania się w projekty telewizji TVN.
- Dla mnie najważniejsze jest to, kto i gdzie będzie chciał publikować moje zdjęcia.
Nie bolało cię, że widzowie TVN za żenujący uznali program "Woli i Tysio na pokładzie", który prowadziłeś z Dawidem Wolińskim?
M.T.: - Obok negatywnych opinii, które mnie nie dziwią, bo zawsze znajdzie się ktoś, komu coś się nie podoba, nie brakowało też pozytywnych. Ja osobiście nie uważam, bym źle zdecydował, biorąc udział w tym programie. Czuję, że to nie było złe, ale było prawdziwe.
- Druga edycja nie powstała, ale Dawid i ja rozmawiamy z TVN o kolejnym projekcie. Wygląda więc na to, że są tam ludzie, którym przypadliśmy do gustu.
Co to za nowy projekt?
M.T.: - Za wcześnie o tym mówić.
Czym zajmujesz się teraz?
M.T.: - Ostatnio przygotowałem dwie okładki dla magazynu "Vogue", co wiązało się z pobytem w Paryżu, w świecie modelek i kreatorów mody. Tam czuję się dobrze.
Wyprowadzisz się z Polski?
M.T.: - Przecież ja i tak mieszkam trochę w Polsce, a trochę w Paryżu. Chociaż muszę przyznać, że przez ostatnich kilka lat to jednak Paryż dominował. Po prostu w tym mieście mogę robić coś niezwykłego i... to mi pasuje.
Rozmawiała: Agnieszka Pacuła
50/2012