Reklama
Reklama

Tomasz Sekielski nie zamierza dłużej milczeć w sprawie Kamila Durczoka

Tomasz Sekielski (44 l.) przerwał milczenie i odniósł się do głośnej sprawy Kamila Durczoka (50 l.).

Dziennikarz był pracownikiem TVN-u, gdy wybuchła cała afera. Tygodnik "Wprost" oskarżył wówczas naczelnego "Faktów" o molestowanie i mobbing. W gazecie pojawiły się relacje kobiet, które miały od Durczoka dostawać wulgarne i niemoralne propozycje.

Sprawa skończyła się w sądzie. Durczok, po ustaleniach komisji ds. zbadania zarzutów dotyczących mobbingu i molestowania, został "w trybie natychmiastowym" zwolniony z pracy.

W oficjalnym komunikacie komisji podano, że "TVN nie toleruje żadnych form mobbingu ani molestowania, w tym także molestowania seksualnego". Komisja ustaliła, że trzy osoby były narażone na mobbing i molestowanie.

Reklama

Sam zainteresowany podał do sądu dziennikarzy i wydawcę tygodnika "Wprost", oskarżając o zniesławienie i żądając 9 mln złotych odszkodowania.

W "Dzienniku Gazecie Prawnej" ukazał się zapis rozmowy z Tomaszem Sekielskim na temat sprawy Durczoka. Dziennikarz zaznacza, że bardzo żałuje, że nie zabrał wtedy głosu i nie stanął w obronie koleżanek:

"Pamiętam, jak dowiedziałem się o jednym przypadku zachowania Kamila, które może być uważane za molestowanie seksualne. Jedna znana dziennikarka opowiedziała mi, co robił, jak się zachowywał w stosunku do niej" - mówi Tomasz Sekielski w rozmowie z Magdaleną Rigamonti opublikowanej  na łamach "Dziennika Gazety Prawnej".

"Teraz sobie myślę, że może wtedy powinienem jakoś zareagować albo przekonać ją, by coś z tym zrobiła. A ja to przyjąłem do wiadomości, oczywiście współczując jej i tyle. Nie naciskałem, bo byłem przekonany, że to ona musi zdecydować. Nie powinno dojść do tego wszystkiego, jednak nie znam akt sprawy, nie wiem, kto o czym kogo informował, na ile przełożeni Kamila, szefowie wiedzieli, co się dzieje" - dodaje.

***

Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy