Reklama
Reklama

Tomasz Kot pokłócił się z ojcem. O wiarę!

Tomasz Kot (37 l.) jest dumny z tego, jak zagrał w filmie "Bogowie". Niestety, swojej radości nie może dzielić z ojcem. Panowie nie mogą dogadać się w sprawie... wiary.

Aktor nie ukrywa, że nauka kościoła katolickiego jest sprzeczna z jego światopoglądem - zamanifestował to, m.in. nie chrzcząc swoich dzieci, co stało się zarzewiem konfliktu z ojcem, który Boga stawia na pierwszym miejscu.

"Mój ojciec jest bardzo wierzący i wiem, że boli go, kiedy wypowiadam się nie po jego myśli. Ale to moje życie. Nie żyję po to, żeby innym było dobrze" - mówi aktor w najnowszym wywiadzie.

Dodaje, że w życiu doświadczył tylko dwóch cudów, którymi były narodziny córki Blanki i syna Leona.

"Kiedy rodzi się dziecko, nikt mi nie przetłumaczy - a stoją za tym teologiczne wywody - że ten piękny niemowlak ma grzech pierworodny, czyli jest w jakimś sensie spieprzony, i trzeba go ochrzcić, żeby ten grzech zmyć. Nie potrafię tego przyjąć. W związku z tym wysiadam z tego systemu" - podkreśla.

Reklama

Mówiąc to świadomie staje w opozycji do swoich rodziców, którzy przez całe jego życie wpajali mu wartości religii chrześcijańskiej. Od dziecka Tomasz był zaangażowany w życie wspólnoty. Najpierw był lektorem w kościele, potem wstąpił do niższego seminarium duchownego. Duży wpływ wywarło na nim także środowisko ojca.

"W Peru zamordowano dwóch misjonarzy. Głośna sprawa. Jeden z nich był przyjacielem ojca. Bywał u nas w domu, uczył w tym seminarium, nazywałem go wujkiem. Pomyślałem, że zostanę misjonarzem, pojadę w świat" - opowiada.

Pierwsze załamanie wiary przyszło jednak już w szkole - po pół roku odszedł z seminarium. Dziś nie chce, by jego dzieci wychowywały się w konkretnej religii i na siłę wtłaczano im jakiekolwiek dogmaty do głowy.

"Masz 15 lat, przychodzą strzały świadomościowe i zauważasz hipokryzję. Ideały są kasowane" - tłumaczy Kot.


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Kot
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy