Reklama
Reklama

"To miała być niespodzianka dla prezydenckiej pary"

W jednym z wywiadów Lech Kaczyński podkreślił swoją sympatię do zespołu Trubadurzy. Z tego powodu grupa szykowała niespodziankę dla pary prezydenckiej.

"Szykowaliśmy niespodziankę dla pary prezydenckiej. Ja byłem zaprzyjaźniony z wielkim przyjacielem polskiej i światowej muzyki, Władysławem Stasiakiem, Szefem Kancelarii Prezydenta. Po zakończeniu wszystkich oficjalnych uroczystości z udziałem prezydenta planowaliśmy zorganizować koncert-niespodziankę" - wspomina w rozmowie z PAP Life muzyk z zespołu, Marian Lichtman.

"Wiedzieliśmy, że para prezydencka bardzo lubiła zespół Trubadurzy, przypominało im to młodzieńcze lata. Przy naszej muzyce się bawili, przy naszej muzyce się poznali. Stąd też z Władysławem Stasiakiem planowaliśmy taką niespodziankę".

Reklama

Pomysł o koncercie-niespodziance dla prezydenckiej pary zrodził się podczas jednego ze spotkań Mariana Lichtmana z Władysławem Stasiakiem.

"Podczas naszych comiesięcznych spotkań, na których prowadziliśmy dyskusje muzyczno-polityczne, oczywiście z przymrużeniem oka, powstał pomysł zorganizowania takiej niespodzianki. Para prezydencka była bardzo serdecznie nastawiona do zespołu, chcieliśmy ich bardzo zaskoczyć. Niestety, nie udało nam się. Bardzo ubolewamy z tego powodu" - powiedział PAP Life muzyk.

Ciągle trwały potajemne prace nad koncertem: "Zdradzę, że to miała być prawdziwa niespodzianka. Trubadurzy mieli nagle wejść w swoich strojach - chcieliśmy znaleźć jakąś wspólną uroczystość pary, może prywatną, na której zagralibyśmy ich ulubione piosenki" - informuje artysta. "Trubadurzy mają swoje 45-lecie, z tej okazji chcieliśmy przekazać ze swojej strony taki podarunek artystyczny" - dodaje.

"Pan Prezydent strasznie kochał muzykę, szczególnie tę z lat 60., a my byliśmy największymi idolami w tamtych latach. Chcieliśmy zorganizować spotkanie z panem Prezydentem i z panią Marią, wspominać dawne czasy, przy jakiej muzyce się bawili. Wiem, że oni również chcieli się z nami zobaczyć" - wspomina z żalem Marian Lichtman.

"To jest dla nas największa pamiątka, że dla Prezydenckiej Pary byliśmy muzycznymi ikonami" - dodaje.

Muzyk bardzo przeżył to, co stało się w sobotę w Smoleńsku. Zdradził, że zaraz po medialnych doniesieniach o tragedii udał się pod Pałac Prezydencki, z tlącą się nadzieją...

"Byłem pod Pałacem Prezydenckim, kiedy to wszystko się stało. Jak tylko się dowiedziałem, udałem się pod pałac, pełen nadziei, że może ktoś się uratował. Wiem, że najgorsze przed nami - 96 pogrzebów - to coś strasznego. Polaków dopiero czeka potworna konfrontacja z rzeczywistością i straszny ból. Ja również w tym bólu dzielę się ze wszystkimi Polakami".

W feralnym samolocie nie tylko para prezydencka należała do grona wielkich fanów zespołu Trubadurzy.

"Bardzo dobrze znałem pana Kaczorowskiego, który gościł na naszym koncercie w Londynie - siedział w pierwszym rzędzie. Do tej pory mam przed oczami obraz prezydenta Kaczorowskiego, bawiącego się na naszym londyńskim koncercie, który oklaskuje i śpiewa z nami 'Znamy się tylko z widzenia'...'" - przywołuje wspomnienia.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Katastrofa samolotu prezydenckiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy