Reklama
Reklama

To dlatego Urszula Sipińska zniknęła ze sceny. Mało kto wiedział

Dramatyczne okoliczności sprawiły, że Urszula Sipińska (72 l.) postanowiła zamienić muzykę na świat desek kreślarskich. Co się takiego wydarzyło w jej życiu?

Była wielką postacią polskiej piosenki. Występowała na estradach całego świata, wygrywała festiwale w Szwajcarii, na Teneryfie i w Meksyku, była popularna w Japonii, NRD czy na hiszpańskiej Majorce.

Nie raz i nie dwa otrzymywała też propozycje ułożenia sobie życia za granicą. Pewna szwajcarska multimilionerka o imieniu Emma poczuła do niej taką sympatię, że zaproponowała jej życie pod wspólnym dachem.

- Wolę mężczyzn, nawet bez pieniędzy, niż tylko pieniądze bez mężczyzn - odpowiedziała jej wtedy polska gwiazda.

Reklama

Na początku 1968 roku, a więc niedługo po debiucie, do jej domu zapukał dziwny gość. Powiedział, że jest pracownikiem rumuńskiej ambasady i że chce jej przekazać ważny list. Pisał do niej reżyser Valeriu Lazarov z Bukaresztu. 

Jakimś cudem zobaczył, jak śpiewała piosenkę "Zapomniałam" (sprawdź!) i od tamtej pory szukał z nią kontaktu. Kogoś takiego właśnie potrzebował do swojego filmu. Do listu dołączony był bilet lotniczy...

Było to wszystko tak niezwykłe, że Urszula Sipińska wsiadła do samolotu lecącego do Bukaresztu. Zdjęcia do filmu trwały 20 dni. Wieczory spędzała z Valeriu w uroczych knajpkach. Tak rodziło się uczucie. Gdy pobyt piosenkarki w Rumunii zbliżał się do końca, padła propozycja: - Mam kontrakt w Hiszpanii na 2 programy - powiedział Valeriu. - Chcę tam pojechać z tobą. I zostać na zawsze! 

Czytaj dalej na następnej stronie...


Urszula, tak jak Valeriu, marzyła o prawdziwej karierze. I wiedziała, że jej nie zrobi w Polsce. W Hiszpanii planowali wystąpić o azyl polityczny. Tylko ona miała wątpliwości, czy pasują do siebie. 

- On uciekł, ja nie. I to była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Nie chciałam zostawiać rodzeństwa z wilczym biletem. Mogliby mieć kłopoty w pracy, w szkole. Artystka miała depresję i nie ukrywała, jak jest jej trudno.

Z Valeriu spotkała się później w Madrycie podczas nagrań dla hiszpańskiej telewizji, jednak kontakty utrudniał im tajniak, który jej towarzyszył w czasie zagranicznych wyjazdów. Tę miłość zachowała w sercu do dziś.

- Niefortunną miłość do Lazarova będę pamiętać, choćbym miała żyć 110 lat - mówiła w jednym z nielicznych wywiadów. Przez dwa lata spotykała się z Sewerynem Krajewskim (sprawdź!).

Jak sama mówi, było fajnie, ale im nie wyszło. Niestety, nie wyszło też z pierwszym mężem, dziennikarzem radiowym Januszem Hojanem, który od początku ją oszukiwał, miał kochankę i twierdził, że jest 10 lat młodszy, niż był w rzeczywistości.

- To był nieudany mąż. Ja w tym małżeństwie też byłam nieudana. Bo to nie było udane małżeństwo - z ogromną szczerością podsumowała swój krótki związek w prasie.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Kiedy indziej odważyła się na jeszcze bardziej cierpki komentarz: - Przytulisz się do bałwana, to ci w rękach sama woda zostanie - kwitowała gorzko.

Na szczęście los postawił na jej drodze drugiego męża i mężczyznę jej życia, Jerzego Konrada. Są razem od 40 lat. To właśnie on skomponował muzykę do piosenki "Są takie dni w tygodniu" (posłuchaj!).

Razem jechali samochodem, gdy w październiku 1982 roku na terenie Niemiec doszło do groźnego wypadku. W efekcie piosenkarka przez prawie 10 miesięcy leżała w łóżku z roztrzaskanym kolanem, pełna obaw, że już nigdy nie będzie w pełni sprawna.

Marzyła, by zostać mamą, ale pomimo kilku prób, nie udało jej się donosić ciąży. Dramatyczne doświadczenia bardzo ich do siebie zbliżyły i jednocześnie sprawiły, że oboje diametralnie przeorganizowali swoje życie.

Zamienili muzykę na świat desek kreślarskich. W Poznaniu wspólnie prowadzą znane studio projektowania wnętrz. Jej piosenki są wciąż popularne. Usłyszeć je można często choćby na weselach, m.in. piosenkę "Cudownych rodziców mam" (sprawdź!).

Ona jednak nie myśli już o śpiewaniu. Do powrotu na scenę nie skusiła jej nawet szalona oferta pewnego milionera, który płacił fortunę za przelot odrzutowcem do kurortu Antibes na Lazurowym Wybrzeżu i koncert na jego weselu.

- Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść - powtarza piosenkarka. We wrześniu skończyła 72 lata i nic nie wskazuje na to, by miała złamać daną obietnicę. Z tym, co robi teraz, jest jej dobrze.

Rewia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy