Reklama
Reklama

Teściowa Jacka Borkowskiego przerywa milczenie! "Od pogrzebu nie był ani razu na grobie żony"

Z panią Barbarą Gotowiecką, teściową Jacka Borkowskiego, dziennikarze "Życia na Gorąco" spotkali się 1 marca w jej mieszkaniu w Małomicach w woj. lubuskim.

Tego dnia w sądzie rejonowym w Żaganiu miała odbyć się rozprawa z jej powództwa przeciwko zięciowi o zapłatę. Ale nie odbyła się z powodu choroby sędziego.

- Na prośbę Magdy wzięłam kredyt, prawie 30 tysięcy złotych. Całość jej przekazałam. Ja go spłacałam, a ona zwracała mi pieniądze. Po jej śmierci zięć przekazał mi tylko jedną ratę. Jestem wdową, żyję z emerytury - tłumaczy, dlaczego poszła z tą sprawą do sądu.

Pozew o zapłatę to druga sprawa sądowa pomiędzy Jackiem Borkowskim a rodziną jego zmarłej w styczniu 2016 roku żony Magdaleny Gotowieckiej. Przed sądem w podwarszawskim Wołominie toczyła się sprawa o ustalenie kontaktów dzieci aktora, 14-letniego Jacka i 11-letniej Magdy, z babcią i ciocią - Adrianną Gotowiecką, starszą siostrą ich mamy, która mieszka na stałe w Londynie.

Reklama

Sąd orzekł, że pani Barbara ma prawo do kontaktów z wnukami w każdą drugą i czwartą niedzielę miesiąca pomiędzy 17 a 18. A jednak Jacek Borkowski nie respektuje postanowienia. - Ostatni raz widziałam wnuki na pogrzebie Magdy. Zięć zmienił im też numery telefonów, nie mam z nimi kontaktu - tłumaczy pani Barbara.

O powodach jakiś czas temu mówił Jacek Borkowski. Aktor zarzuca teściowej i szwagierce kradzież! - Wyniosły to, co uznały za wartościowe. Zabrały między innymi pierścionki, łańcuszki, nawet ślubną obrączkę mej żony. Przy moich dzieciach powiedziały, że muszą to zabezpieczyć przede mną. Zgłosiłem to na policję i zabroniłem dzieciom kontaktu z tymi kobietami.

Pani Barbara widzi to nieco inaczej: - To były pamiątki rodzinne. Ada zabezpieczyła je na prośbę Magdy. Ale to nieprawda, że chcemy odebrać Jackowi dzieci. Córka nie mieszka w Polsce, a ja nie mogłabym się nimi zajmować. Poza tym Jacek jest dobrym ojcem. Zawsze będę to powtarzać.

To nie jedyne pretensje, jakie wyraża Jacek Borkowski wobec rodziny żony. Przed sądem zeznał, że nie lubił wizyt Adrianny, ponieważ wraz z żoną nie tolerowali picia alkoholu, zwłaszcza w obecności dzieci. Opowiedział, jak szwagierka bez zapowiedzi wtargnęła do jego domu i groziła, że wraz z matką odbiorą mu dzieci. Mówił, że jeszcze za życia żony relacje pomiędzy rodzinami były chłodne.

- Zięć nigdy nie zatrzymywał się u nas w mieszkaniu, wolał mieszkać w hotelu. Ale to dlatego, że pali, a u nas się nie pali - tłumaczy pani Barbara.

Jacek Borkowski nie chce ani kontaktów, ani pomocy ze strony rodziny zmarłej żony. Deklaruje, że sam radzi sobie z wychowaniem dzieci, wozi je do szkoły i na zajęcia dodatkowe. Twierdzi, że jego sytuacja finansowa jest bardzo dobra.

- To dlaczego córka prosiła mnie o te pieniądze, skoro rzekomo ich nie brakuje? - pyta pani Barbara.

Magdalena Borkowska została pochowana w rodzinnym grobowcu, który sfinansowała pani Barbara. - Na szczęście zięć się zgodził na pogrzeb w Małomicach, więc mogę odwiedzać Magdę kilka razy w tygodniu - mówi, poprawiając stojące na płycie grobowca kwiaty.

Dodaje, że zięć od pogrzebu ani razu nie był na grobie żony. Nie rozumie dlaczego, skoro twierdzi, że każdego dnia myśli o żonie. Aktor, pytany o tę sprawę, tłumaczy, że nie ma czasu na dalekie podróże, ponieważ opiekuje się dziećmi. Poza tym nie chce ich narażać na spotkanie z babcią.

- Nigdy nie spodziewałam się, że Magda odejdzie tak szybko, ani że sprawy będą wyglądać jak dziś - mówi ze smutkiem pani Barbara. - A przecież oni bardzo się kochali. Moja córka była z Jackiem szczęśliwa.

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy