Tak wygląda mąż Wellman
Początki znajomości z mężem i ciąża nie były łatwym okresem w życiu Doroty Wellman (52 l.).
Choć jest jedną z najpopularniejszych i najbardziej lubianych prezenterek, o swoim związku z Krzysztofem nie lubi opowiadać.
Para poznała się na planie filmu Andrzeja Domalika "Schodami w górę, schodami w dół" w latach 80. 27-letnia wówczas Dorota Owczuk była drugim reżyserem, 30-letni Krzysztof - fotosistą. Rozwodził się z żoną.
"Przypominał mi żołnierza izraelskiego. Ubrany był na zielono, miał duży semicki nos i burzę ciemnych włosów. Był duszą towarzystwa. Ludzie skupiali się wokół niego, zwłaszcza kobiety" - wspomina Wellman.
Dorota nie była jednak jedyną. Przeszła zabawny test. Pewnego dnia cała trójka wybrała się w góry. Co zrobiła rywalka, by wywrzeć wrażenie? Założyła nowe, eleganckie szpilki...
"Wykończyły ją te buty. W połowie drogi odpadła, a ja zostałam" - śmieje się dziś Wellman z satysfakcją. Z Krzysztofem są razem od 25 lat. Ich wymarzony, upragniony syn Kuba ma już 20 lat. Dorota nie ukrywa, że miała problem z zajściem w ciążę.
Gdy spełniło się jej marzenie, okazało się, że ciąża jest zagrożona. Musiała leżeć. Kuba na szczęście urodził się zdrowy, a ona była najszczęśliwszą kobietą świata. I od 20 lat codziennie powtarza, że syn z nawiązką spełnił wszystkie jej wyobrażenia o posiadaniu dziecka.
Gdy deklaruje, że mogłaby za niego oddać życie, nie przesadza. Wrażliwość i empatię ma po mamie, która niedawno odeszła. "Była moim autorytetem w każdej dziecinie życia. Autentycznie się ze mną przyjaźniła" - mówi dziennikarka.
"Drugiego takiego człowieka nigdy nie znajdę. Nie jestem w stanie wykasować jej numeru z telefonu".
Jej pomoc niejedno ma oblicze. "Dorota była jedną z tych osób, które wiedziały, kto został zatrzymany, komu trzeba pomóc. Była motorem różnych działań" - wspomina Michał Boni Wellman z gorących czasów Solidarności.
Potem, gdy już pracowała, wiadomo było, że to ona zorganizuje lekarza, wysłucha złamanego serca, da proszki od bólu, służy telefonami, w razie czego przenocuje i nakarmi. Nie bez powodu zyskała przydomek "Matka Ziemia".
Gdy mieszkała w bloku na warszawskim Ursynowie (od niedawna mieszka w domu poza miastem), organizowała zbiórki dla bezdomnych w osiedlowym sklepie. Często odwiedza i wspiera dziecięce hospicja. Bierze udział w akcjach charytatywnych. Całe honorarium za reklamę jogurtu (ponoć było to 200 tys. zł) przeznaczyła na cele charytatywne.
Nie mówi o tym. Ludzie intuicyjnie wyczuwają, że są dla niej ważni. I namawiają ją, żeby wystartowała... w wyborach prezydenckich.