Reklama
Reklama

Tak dzisiaj żyje Stanisława Ryster. Wyrzucili ją z dnia na dzień

Gdy dowiedziała się z gazet, że jej program "Wielka gra" znika z anteny, popłakała się. Nie miała szansy pożegnać się z widzami. Jak dziś wygląda życie Stanisławy Ryster (76 l.)?

Wokół zmieniało się wszystko, mijały kolejne dekady, ale ten teleturniej trwał. "Wielka gra" była na antenie nieprzerwanie przez 44 lata od 1962 do 2006 roku. Każdy odcinek kreował bohaterów, którzy tak widzom, jak i jurorom imponowali rozległą wiedzą. Jednak prawdziwą gwiazdą była jego prowadząca, Stanisława Ryster.

Zawsze elegancka, na ekranie prezentowała się nienagannie i z klasą, w klipsach, które stały się jej znakiem firmowym. Opanowana i perfekcyjnie przygotowana do każdego odcinka, a od 1975 roku, kiedy została prowadzącą, nakręciła ich ponad 700!

Reklama

Przez te wszystkie lata dała się poznać jako kobieta silnego charakteru. Rządziła niepodzielnie, nie godziła się na bylejakość, uczestnikom nakazywała występować w marynarkach a nie koszulach czy swetrach. "Wielka gra" była jej pracą i pasją.

Po rozmowach z ekspertami sama przygotowywała pytania. Odrzucała wszelkie próby modyfikacji programu. Nie zgodziła się na wjeżdżanie meleksem do studia, na siedzenie na wysokim stołku sędziowskim czy na zamianę wygranej pieniężnej na nagrodę rzeczową.

To ona, słysząc złośliwe docinki: wielka gra, mała wygrana, zadzwoniła do prezesa telewizji z prośbą, że chce większej nagrody dla zawodników. Otrzymała wtedy zgodę na 40 tysięcy.

Dlatego bardzo przeżyła, gdy będąc na urlopie dowiedziała się z gazet, że program znika z anteny. - Nie dano mi szansy pożegnania się z telewidzami - mówiła z goryczą. Jednak nie zapomnieli o niej laureaci programu, którzy zaprosili panią Stanisławę na uroczysty obiad. Była wzruszona, gdy otrzymała od nich ulubioną biżuterię z bursztynu.

Polecenie służbowe

Stanisława Ryster z wykształcenia jest prawnikiem i po ukończeniu studiów nie myślała o pracy w telewizji. O wszystkim, jak to często bywa, zadecydował przypadek.

- Profesor mojego pierwszego męża powiedział, że robią konkurs na kogoś od pogody, żeby Wicherek nie był sam, żeby doszły młode dziewczyny. Poszłam - wspominała.

Pogody nie poprowadziła, ale zaczęła pracę przy programach młodzieżowych i wiadomościach. "Wielka gra" nie była jej wyborem tylko poleceniem służbowym, jednak już od pierwszego odcinka marzyła, by ta przygoda nigdy się nie skończyła.

W 1998 roku poczuła się wyróżniona i doceniona: otrzymała nagrodę Super Wiktora dla osobowości telewizyjnej za całokształt twórczości. Ma w sobie wewnętrzną siłę, która przydawała jej się w wielu momentach życia. Dlatego, gdy okazało się, że jej czas w telewizji się skończył, nie załamała się.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Maksymalnie z życia brać

Wcześnie, bo w wieku 20 lat, wyszła za mąż. Jednak kiedy okazało się, że studencka miłość nie pasuje do dorosłego życia, nie ratowała małżeństwa za wszelką cenę. Ma jedyną córkę, Martę.

- Na początku ciągle uważałam, że rozwód to tragedia. A potem powiedziałam: Co ja za karę żyję? Nie ma zgodności charakteru, to nie można na siłę. To moje jedno życie. Bisów nie ma. Trzeba życie przeżyć tak, żeby nie zrobić komuś krzywdy, ale maksymalnie z niego brać. Bo to dar od Boga. Jeden jedyny.

Z drugim mężem też się nie ułożyło, ale pozostali w serdecznych stosunkach. - Rozstaliśmy się, ale bardzo się lubimy - mówiła. Jest bardzo związana z córką i wnukami: 15-letnią Leną i 12-letnim Olafem, które - w tajemnicy przed córką - rozpieszcza, zabierając na hamburgery czy lody. Ma przy tym wiele pasji. Uwielbia podróże, kocha koty, namiętnie gra w brydża i lubi od czasu do czasu poczuć emocje hazardowe.

Zdarza jej się bywać na wyścigach konnych na Służewcu czy wstąpić do kasyna. Potrzeba nieustannych wrażeń zapewne bierze się z jej ulubionego stwierdzenia, że emocje to motor jej życia. Nie chce być zgorzkniałą emerytką tylko czerpać z życia tyle, ile tylko się da.

Twierdzi, że pieniądze są po to, by je wydawać. - Spełniam swoje zachcianki. Lubię wyjeżdżać za granicę. A jak już wyjadę, to nigdy nie myślę, że szkoda wejść do lepszej restauracji - mówi.

Uważa, że żyć trzeba tu i teraz. Ma 76 lat, ale nie ogląda się za siebie i niczego w życiu nie żałuje. - Mnie interesuje dziś i jutro. I to jest chyba dobra zasada, bo gdybym nawet miała w życiu największe kłopoty - zasypiam normalnie, nie dręczą mnie koszmary - wyznaje.

Pytana o to, co chciałaby jeszcze w życiu zrobić, mówi bez wahania: - Chciałabym dobrze żyć i robić to, co chcę!

***

Zobacz więcej materiałów:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Stanisława Ryster
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy