Reklama
Reklama

Stenia z "Sanatorium miłości" przeżyła trudne chwile. Jak dziś się czuje?

Atrakcyjna brunetka do Ustronia jechała po to, żeby się zakochać. Już drugiego dnia pobytu Stenię Kowalską (67 l.) zaczął adorować Władysław Pieszko (67 l.). Od tego momentu wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Niestety, finał tej historii nie jest zbyt kolorowy...

Stali się parą, a po trzech tygodniach były... zaręczyny! - Taki był początek tej telewizyjnej bajki dla dorosłych - mówi Stenia Kowalska. - Nie wierzę, że mogłam być taka naiwna i dałam się wkręcić w ten romans!

Koleżanka z pokoju, Wiesława Judek (69 l.) z Białegostoku, przestrzegała ją, że będzie żałowała... - Nie można się zakochać w trzy minuty! - tłumaczyła Wiesia. - Równie szybko można się odkochać!

Ale kiedy to zakochani słuchają głosów rozsądku? Stenia i Władysław opuścili sanatorium w Ustroniu jako para. Deklarowali, że wkrótce wezmą ślub i będą ze sobą do końca życia.

Reklama

Razem pojechali do domu Władysława w Jastrzębiu. Tam Stenia poznała jego dwóch synów. Potem była rewizyta u niej we Wrześni...

Jednak już nie było tak różowo. Doszło do nieporozumień, a potem zapadała cisza. Jak się okazało, to był początek końca znajomości.

W grudniu ubiegłego roku Stenia podjęła decyzję o rozstaniu. - Różniliśmy się we wszystkim - wyjaśnia. - To była dla mnie bolesna lekcja.

Wtedy w jej życiu nastąpił trudny czas.

Długie miesiące rozpamiętywania. Miała żal do siebie. Na własnej skórze przekonała się, że zabrakło jej cierpliwości i rozwagi. Za szybko poddała się emocjom i wypowiedziała przed telewizyjnymi kamerami słowa, których potem bardzo żałowała.

Żeby zagoić powstałe rany, zerwała wszelkie kontakty z Władysławem. Dzięki pomocy psychologów, odzyskała wewnętrzny spokój. Wyjechała do Dębek, aby wyciszyć się podczas samotnych spacerów.

Lecz Władysław nie pogodził się z nagłym zerwaniem. Córka Steni, mieszkająca w USA, poprosiła, by przestał niepokoić mamę, a mimo to mężczyzna nadal w różny sposób próbował odnowić kontakt: przez siostrę Steni czy wspólnych znajomych z sanatorium...

Pocztą kurierską wysyłał bukiety kwiatów, ale bezskutecznie. Wreszcie Władysław na jednym z portali społecznościowych poznał inną kobietę i przeprowadził się do niej do Krakowa.

Potem nastał czas pandemii.

Stenia nigdy nie zapomni samotnych urodzin w czterech ścianach swojego mieszkania. Dla tak pogodnej i towarzyskiej kobiety jak ona, było to bardzo trudne doświadczenie.

Sama przed sobą przyznaje, że wraz z wiekiem coraz bardziej odczuwa potrzebę bliskości. Nawet ostatnie niepowodzenia nie są w stanie tego zmienić.

Po przejściu na emeryturę nie potrafiła wypełnić pustki wokół siebie. Połowę życia poświęciła pracy. Z zawodu jest technikiem ekonomii.

Prowadziła restaurację, kwiaciarnię i salon ze ślubnymi sukniami w rodzinnym mieście. Uchodziła za przedsiębiorczą i niezależną kobietę.

Żartowano z niej, że doba jest dla niej za krótka. Była wzorową gospodynią. Najważniejsza była dla niej rodzina: mąż i dwie córki.

Rodzinne szczęście przerwała śmierć męża. Potem córki wyfrunęły w świat. - Mam 15-letniego wnuka - wyznaje. - Mimo dzielącej nas odległości, zawsze czułam, jakbyśmy mieszkali razem.

Dzisiaj mówi, że nie straciła nadziei na to, że znajdzie w końcu kogoś, przy kim nie będzie czuła się tak samotna. Ciągle wierzy, że zakocha się po raz trzeci...

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:



Rewia
Dowiedz się więcej na temat: "Sanatorium miłości"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy