Reklama
Reklama

Sława Przybylska: Z mężem nie ma czasu na nudę

Nie zawsze mądrze lokowała swoje uczucia. Ale nigdy nie zwątpiła w prawdziwą miłość. Potrzeba bycia kochaną sprawiła, że Sława Przybylska (87 l.) po wielu latach znalazła wreszcie spokojną przystań w ramionach ukochanego mężczyzny. Od niemal 60 lat wiedzie życie u boku pisarza Jana Krzyżanowskiego (81 l.). Związek ten poprzedził romans z żonatym reżyserem. Tę trudną miłość na zawsze przerwał wypadek, w którym mężczyzna zginął. Sława Przybylska długo nie była w stanie podnieść się po tej stracie...

Sukcesy, jakie odnosiła na scenie (sprawdź!), nie zawsze szły w parze ze szczęściem osobistym. Jeszcze na studiach wyszła za kolegę z uczelni, Jerzego Kostarczyka. Małżeństwo niestety nie było trwałe. Nawet narodziny ich córki Blanki nie zapobiegły rozwodowi.

Sława Przybylska została sama z maleńkim dzieckiem. Nie było jej łatwo... - Przez wiele lat miałam wielkie poczucie tragizmu i byłam smutną osobą - wyznała później artystka.

Reklama

I chociaż nie brakowało wokół niej mężczyzn, odrzucała wszelkie propozycje. Tak, jakby czekała na kogoś wyjątkowego...

Ale serce jeszcze raz ją zwiodło. Ulokowała swoje uczucia w znanym reżyserze Andrzeju Munku (†40 l.), który miał już żonę. Piosenkarka była nim zafascynowana. Bycie tą drugą upokarzało ją, a jednak godziła się na taką relację.

Nie miała siły zrezygnować z miłości. Ich uczucie przerwał dopiero śmiertelny wypadek reżysera 20 września 1961 roku. Sława Przybylska długo nie była w stanie podnieść się po tej stracie. Przeżyła załamanie. Została sama ze swoim bólem.

I wtedy pojawił się on - Jan Krzyżanowski, aktor, pisarz i poeta. Przyszedł na jej koncert. Zahipnotyzowała go swoim głosem.

Piosenkarka miała wówczas 31 lat i była już gwiazdą. Zdobywała liczne nagrody na festiwalach muzycznych, otrzymywała propozycje filmowe.

Jej piosenka "Pamiętasz, była jesień" (posłuchaj!) stała się przebojem, do którego wciąż wracają kolejne pokolenia. Jan Krzyżanowski zachwycił się artystką. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

Pobrali się w 1964 roku. Kiedy w 1981 roku Jan Krzyżanowski został dyrektorem warszawskiego Teatru na Targówku, Sława Przybylska dołączyła do zespołu.

Potem nastały chude lata. Pan Jan stracił posadę, ale nie dali się przeciwnościom losu. Opuścili Warszawę i wyjechali do Szczawnicy. Tam, przez 7 lat organizowali warsztaty poezji dla uzdolnionej młodzieży. W 1998 roku wrócili.

Mieszkają w podwarszawskim Otwocku wśród zieleni. Znaleźli swój azyl. Są jak papużki nierozłączki. Lubią obcować z przyrodą. Artystka bardzo dba o kondycję fizyczną, wędrując z kijkami po okolicy. Lubi żartować, że chociaż jej ciało nie ma już perspektyw, to go nie zaniedbuje.

Mówi, że poranek, w którym nie zaśpiewa, albo nie powie mężowi czegoś miłego, jest stracony. To nastraja ją pozytywnie na resztę dnia.

Łączy ich wiele wspólnych pasji: muzyka, literatura, podróże. To ich największa namiętność. Zwiedzili już niemal cały świat!

Jan Krzyżanowski pasjonuje się wszystkim, co jest związane z Hiszpanią, a dokładnie z legendarnym rycerzem Don Kichotem. Od lat zbiera wydania słynnej powieści Cervantesa. Swoją miłością do tego kraju zaraził także żonę.

Nauczyli się nawet hiszpańskiego, a pani Sława wzbogaciła swój repertuar o piosenki z Półwyspu Iberyjskiego. Języki obce to ich kolejna pasja.

Jeśli jadą na Maderę - biorą lekcje portugalskiego, jeśli do Włoch - włoskiego. - To doskonałe ćwiczenia pozwalające zachować świeżość umysłu - przyznają zgodnie.

Często bywają w Szwecji, gdzie na stałe mieszka córka artystki z pierwszego małżeństwa. Blanka wyszła za Szweda, ma 3 córki: Veronikę, Carolinę i Sarę.

Wnuczki są dumne ze swojej sławnej babci, która może się poszczycić najwyższymi państwowymi odznaczeniami.

Za całokształt pracy artystycznej pani Sława otrzymała w 2015 roku w Opolu Diamentowy Mikrofon.

Oboje z mężem nigdy się nie nudzą, bo nie mają na to czasu. Mimo lat, nie myślą o przemijaniu.

- Trzeba żyć tym, co zrobi się jutro, a nie co było wczoraj. Nie lubię błąkać się po wspomnieniach, bo to niszczy pogodę ducha - podkreśla pani Sława.

Są tradycjonalistami. Nie korzystają z nowinek cywilizacyjnych. W domu nie mają komputera, ani telewizora. Na listy odpisują ręcznie.

- Jeśli chodzi o technikę, my jesteśmy starożytni - śmieje się piosenkarka.

Jest im tak dobrze razem, że nie zauważają starości. Ignorują ten stan.

- Czuję się, jakbym miała 20 lat. Jeśli wypracuje się w sobie powody, by przeżyć pięknie kolejny dzień, to przemijania się nie zauważa. Jest ono czymś naturalnym, jak naturalna będzie śmierć - mówi pani Sława.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Sława Przybylska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy