Reklama
Reklama

Rusowicz pogodzi się z ojcem?

Gdyby Ada Rusowicz nie zginęła w wypadku samochodowym, ojciec i córka nie rozstaliby się. I dziś, po latach żalów i pretensji, nie musieliby szukać drogi do siebie.

W wakacje odbędzie się w sopockiej Operze Leśnej jubileuszowy koncert z okazji 50-lecia grupy Niebiesko-Czarni, której solistami byli Wojciech Korda (68 l.) i jego nieżyjąca żona Ada Rusowicz (42†). Czy ten koncert może być okazją do pojednania Kordy z córką Anią Rusowicz (29 l.)?

"Byłem i jestem zawsze otwarty na kontakt z córką o każdej porze dnia i nocy. To bardzo smutne i przykre, że od półtora roku jestem publicznie upokarzany i oczerniany bez możliwości jakiejkolwiek obrony. Nie rozumiem intencji Ani dzielenia się z całym światem naszym dramatem sprzed lat. Czyżby to była właściwa droga do zrobienia kariery artystycznej?" - zastanawia się na łamach "Na Żywo" Wojciech Korda.

Reklama

"Nikt nie pyta, jaką traumę przeżyłem, kiedy w wypadku zginęły trzy osoby, w tym matka moich dzieci. Ocalałem cudem i długo tkwiłem w tym koszmarze. Ale, póki co, łatwiej przychodzi Ani rozmawiać z mediami niż spotkać się ze mną" - żali się muzyk.

I tłumaczy, że w 2004 r. rozpoczął wspólnie z córką pracę nad płytą z największymi przebojami Ady. Napisaną specjalnie na tę okazję piosenkę mieli zaśpiewać w duecie. Ania jednak przerwała nagrania.
"Podobnie zachowała się rok temu, gdy zaproszono ją do udziału w moim koncercie jubileuszowym poświęconym pamięci Ady, który odbył się w Poznaniu" - zdradza Korda. Skąd ta niechęć?

W wywiadach Rusowicz nie ukrywa, że po śmierci mamy ojciec wyrzekł się jej, oddał wujostwu, i przez 20 lat odwiedził tylko raz. "Miałam 7 lat, nieustannie pytałam ciocię o tatę, kiedy zadzwoni, zabierze mnie do domu" - żaliła się. A gdy jako nastolatka pojechała do ojca i jego żony do Poznania, nie otworzono jej drzwi. Korda widzi tę sprawę inaczej.

Gdy został wdowcem, ustalił ze swoją mamą, że to ona zajmie się Anią i starszym o 6 lat Bartkiem. Był często w trasach koncertowych, nie mógł całkowicie poświęcić się dzieciom. Krótko po tragedii wyraził zgodę, by Ania wychowywała się w rodzinie zastępczej, ale tylko dlatego, że była to rodzina Ady. Bolą go oskarżenia, że nie interesował się dzieckiem.

"Ania bywała u mnie i mojej żony, przyjeżdżała na wakacje, my też odwiedzaliśmy ją w Dzierzgoniu, mam fajne zdjęcia z tego okresu. Często deklarowałem, że w każdej chwili Ania może do mnie wrócić" - twierdzi.

Uważa, że tendencyjnie nastawiano dziecko przeciwko niemu, przykro mu było, że nawet na ślub Ani nie został zaproszony.
"Ona jest młodą kobietą, jeszcze niezbyt dojrzałą, niezdolną do obiektywizmu. Czym jeszcze mnie zaskoczy, by wywołać sensację, nie wiem" - kończy.  


Anna Bazia
27/2012

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Ania Rusowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy