Reklama
Reklama

Rozgoryczona Liszowska

Joanna Liszowska (28 l.) ma już dosyć ciągłego komentowania przez prasę jej figury. W rozmowie z magazynem "Viva!" Joasi nie udało się ukryć, że przeżywa obecnie kryzys. Aktorka jest rozżalona na media, które zajmują się głównie szacowaniem jej wagi.

"Brukowce urządziły sobie nagonkę z powodu moich krągłości" - mówi ze złością. "Analizują je na wszelkie możliwe sposoby: tu schudła, tu utyła, znowu nie dba o siebie, chyba znowu przybyło jej kilogramów".

"Wolałabym być oceniana za mój warsztat aktorski, a nie za to, jak wyglądam" - dodaje. Naszym zdaniem udział w programach takich, jak "Taniec z gwiazdami" czy "Jak ONI śpiewają" raczej w tym nie pomoże.

"Kilka lat temu miałam ogromne kompleksy na punkcie figury. Źle się czułam ze sobą, ze swoim ciałem" - wspomina Liszowska.

Reklama

"W końcu pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę filigranową kobietką, i ze swoich krągłości starałam się zrobić atut. Zaczęłam czuć się atrakcyjnie i kobieco."

Teraz jednak kompleksy wróciły:

"Nastąpiła taka kulminacja tej analizy, że zaczęłam się wstydzić tego, jak wyglądam (...) Zaczęłam coraz rzadziej wychodzić, bywać na imprezach. (...) Przestałam chodzić, bo kiedy błyskał flesz, już sobie wyobrażałam, jak będzie podpisane zdjęcie".

Joasia ma także inne powody do frustracji. Przyznaje, że niedawno spotkała ją bardzo przykra rzecz w życiu zawodowym:

"Zaproponowano mi rolę w pewnym serialu. Bardzo się ucieszyłam, bo nie brałam udziału w castingu, tylko producenci sami się do mnie zgłosili. Zaraz okazało się jednak, że zmienia się aktor grający główną rolę i w związku z tym wymieniono część obsady, w tym mnie. (...)"

"Jeśli już dzieje się coś takiego, ważne, w jaki sposób załatwia się sprawę. Bądźmy wobec siebie szczerzy i uczciwi, miejmy odwagę powiedzieć sobie prosto w oczy co i jak".

W miłości aktorce także nie wiedzie się najlepiej. Co prawda twierdzi, że plotki o jej rozstaniu z Tadeuszem Głażewskim są wyssane z palca, ale nie zmienia to faktu, że para już dwukrotnie przekładała ślub.

Sama przyznaje, że bycie w związku nie jest takie łatwe, jak myślała:

"Okazało się, że miłość, owszem, jest usłana różami, ale one mają kolce. Od czasu do czasu na taki kolec się następuje. (...) O miłość trzeba walczyć. Życie weryfikuje nasze oczekiwania. Uczucia ewoluują."

"Na początku jest zakochanie i wzajemna fascynacja. Potem pojawia się miłość i przyjaźń. (...) Trzeba dołożyć wielu wysiłków, by przywołać tę świeżość, tę fascynację, która była na początku. Bywają momenty, że nie jest to takie proste."

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy