Reklama
Reklama

Rodzina Zbigniewa Wodeckiego podjęła ważną decyzję. "Nie mieliśmy w zasadzie wyjścia"

Dziewięć miesięcy po śmierci Zbigniewa Wodeckiego (†67 l.) coraz lepiej widać, jak ważną osobowością polskiej sceny muzycznej był, i jakim autorytetem cieszył się piosenkarz. Żal teraz puścić to w niepamięć.

Pamięć po artyście wciąż jest żywa, ale żeby nie zaginęła w przyszłości, postanowiono powołać fundację imienia Zbigniewa Wodeckiego. Jej głównym celem jest opieka nad dorobkiem artysty, a także działalność edukacyjna oraz wspieranie talentów. Fundacja została założona przez spadkobierców artysty. 

- Naszym celem jest zbieranie wszystkich pamiątek po tacie - mówi Katarzyna Wodecka-Stubbs, córka artysty. - Patrząc na to, jak tata jest wspominany i ile otrzymujemy słów wsparcia po jego śmierci, postanowiliśmy zadbać o jego spuściznę. Nie mieliśmy w zasadzie wyjścia - tłumaczy.  

Reklama

Przy okazji dodaje, że rodzinie chodziło też o to, żeby pasja muzyczna, jaką zawsze zarażał innych Zbigniew Wodecki, przetrwała, żeby ludzi cały czas mieli z nim styczność, a nie tylko stawiali świeczki na jego mogile. 

- Nasza fundacja ma się wiązać z pogodą ducha, z przyjemnością. Z tym, co zawsze starał się dawać nasz tata innym ludziom - tłumaczy córka artysty, która razem ze współpracownikami organizuje obecnie krakowskie biuro fundacji. 

W biurze jest wiele pamiątek i wspomnień po Wodeckim. Wśród nich m.in. ręcznie pisana partytura piosenkarza do utworu "Zacznij od Bacha" z 1977 roku. Przekazał ją znany dyrygent Zbigniew Górny. Ale są też stare pocztówki dźwiękowe oraz futerał na: dwa instrumenty, nuty, smyczek, płyty oraz... szczoteczkę do zębów! Co ciekawe, futerał ten osobiście zaprojektował wokalista. 

Być może w przyszłości fundacja pokusi się też o wytyczenie krakowskiego szlaku Zbigniewa Wodeckiego. W końcu to miasto rodzinne artysty, do którego zawsze chętnie wracał. 

- Wracając do miasta, tata kierował pierwsze swoje kroki na ulicę Basztową, by odebrać wnuki ze szkoły muzycznej, z którą związana od zawsze jest nasza rodzina - mówiła niedawno w telewizji TVN córka Wodeckiego. - Po drodze tata szedł z dzieciakami na Grodzką, na pyszną czekoladę. A na ulicy Poselskiej często razem z całą rodziną przychodził na obiady - dodawała Katarzyna Wodecka-Stubbs. 

Bo Zbigniew Wodecki potrafił być bardzo rodzinny. Zawsze uwielbiał święta w gronie najbliższych, rozmowy oraz rodzinne gotowanie. Starał się na to wszystko zawsze znaleźć czas. 

Wokalista życia był wyjątkowo zajęty. Jeździł po całej Polsce. Grał w największych halach i salach koncertowych, ale nigdy też nie odpuszczał żadnego koncertu w małym domu kultury. I nawet w takich miejscach znajdował czas na telefon do córek, by spytać, co u nich ciekawego i czy czegoś nie potrzebują. 

- Tata już nie żyje, ale w moim telefonie cały czas numer jego telefonu jest na pierwszym miejscu - mówi bardzo wzruszona Katarzyna Wodecka-Stubbs.

***
Zobacz więcej materiałów:

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Zbigniew Wodecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy