Reklama
Reklama

Robert Gonera nie może znaleźć taniej kawalerki. Ceny mieszkań szokują!

Robert Gonera (47 l.) wierzy, że wszystko, co najgorsze, już za nim. Dziś z optymizmem spogląda w przyszłość. Planuje na dłużej zamieszkać w Warszawie, bo tu znalazł w końcu pracę. Aktor nie kryje jednak, że ceny mieszkań w stolicy przyprawiają o zawrót głowy.

- Właśnie szukam mieszkania do wynajęcia w Warszawie - mówi "Dobremu Tygodniowi" Robert Gonera. - Może być kawalerka, byle w dobrym punkcie i zadbana, tak w cenie do dwóch tysięcy złotych. Znaleźć coś fajnego wcale nie jest łatwo.

Bo choć z Wrocławia do stolicy nie jest aż tak daleko i zawsze można przyjechać na nagranie czy casting, aktor chciałby teraz zawodowo mocniej zaistnieć. - Muszę na nowo poukładać swoje sprawy, wykazać większą aktywność. Trzeba się trochę pokazać, poobracać w środowisku, by zobaczono, że jestem w formie - wyjaśnia.

Reklama

Już teraz wiele dobrego dzieje się w życiu zawodowym aktora. Jak udało nam się dowiedzieć, Robert Gonera zagra jedną z ról w nowym serialu "Belle epoque" realizowanym przez Akson Studio dla stacji TVN. Zdjęcia do niego ruszą w drugiej połowie września. To kryminał rozgrywający się na początku XX wieku. Czy Robert Gonera zagra czarny charakter?

- Wręcz przeciwnie. Będzie sympatycznym, ale tajemniczym antykwariuszem. Postać przewija się przez cały serial, nie jest epizodyczna - zdradza nam Hanna Kisielińska, agentka aktora. Gonera jesienią pojedzie także na kilka dni zdjęciowych do Berlina, gdzie realizowane będą nowe odcinki niemiecko-polskiego serialu "Telefon 110". Aktor gra w nim inspektora Karola Polaka.

Skończą się więc kłopoty finansowe Gonery, z którymi ostatnio się borykał.

Życie go nie rozpieszczało

Przed 9 laty jego kariera gwałtownie się załamała. Intensywność pracy spowodowała, że był bardzo przemęczony. W czasie kręcenia serialu "Determinator" przeszedł kryzys nerwowy, wpadł w depresję. Kłopoty w pracy zaowocowały problemami rodzinnymi. Wkrótce rozsypało się jego drugie małżeństwo z prawniczką Karoliną Wolską, z którą ma dwóch synów Teodora (12) i Leonarda (8).

Dla aktora było to traumatyczne przeżycie, bardzo kocha swoich synów i wydawało mu się, że tworzą szczęśliwą rodzinę. Próbował ratować to małżeństwo. Wraz żoną poszli na terapię, ale nic to nie dało. Kobieta złożyła pozew. Po rozwodzie musiał wyprowadzić się z ich wspólnego domu. Nie miał gdzie mieszkać, nie pracował, w sądzie walczył o prawo widywania synów. W jednym z wywiadów przyznał, że był moment, kiedy pomieszkiwał w samochodzie i żeby związać koniec z końcem, pracował fizycznie. W tym samym czasie dotknęła go kolejna tragedia.

Tuż przed rozwodem aktora na raka zmarł jego ukochany ojciec. Te wszystkie kłopoty sprawiły, że Robert także podupadł na zdrowiu, szybko łapał infekcje, zaczął mieć problemy z sercem. Dziś Robert Gonera wyszedł już na prostą i ma nadzieję, że wyczerpał limit niepowodzeń. Trudne doświadczenia uświadomiły mu, na kogo może liczyć, kto jest jego prawdziwym przyjacielem.

Słowa otuchy i wsparcia zawsze ma dla niego pierwsza żona Jolanta Fraszyńska (47). Choć byli małżeństwem zaledwie cztery lata, łączy ich nie tylko wspomnienie młodzieńczej miłości, ale też przyjacielska relacja. A przede wszystkim dorosła już córka Nastazja (25), studentka reżyserii w łódzkiej filmówce, z której oboje są bardzo dumni.

- Od lat z radością patrzę na rozwój córki, to mądra dziewczyna, jest dobra w tym, co robi - mówi nam Gonera. Choć aktor wie, że nie zawsze był dobrym ojcem, bo dzieliła ich odległość. Fraszyńska z córką przeniosła się do Warszawy, a on został we Wrocławiu.

- Poza tym mając dziecko w wieku 21 lat, naprawdę niewiele wiedziałem. Jednak więź, która łączy mnie z Nastką, jest wyjątkowa i silna. Kocham ją. Teraz to już dorosła osoba, ma swoje życie. Mamy dobrą, choć może nie tak intensywną relację - mówi nam aktor. Czy chciałby w przyszłości pracować z córką-reżyserem?

- Może kiedyś... Przede wszystkim ona musi skończyć szkołę filmową. Ale gdyby chciała zwrócić się do mnie, to moje szuflada jest pełna pomysłów scenariuszowych - śmieje się Robert Gonera. Liczy, że kiedy przeprowadzi się do Warszawy, będzie miał częstszy kontakt z córką. Aktora nigdy też nie zawiedli najbliżsi - mama i brat. Chętnie wraca w rodzinne strony, do Twardogóry, położonej około 50 kilometrów od Wrocławia. Tam odpoczywa i ładuje akumulatory.

Z sentymentem wspomina też czasy, kiedy przez 10 lat prowadził w miasteczku kino. - Wkrótce szykuje się rodzinna impreza, bo mój brat kończy pięćdziesiąt lat. Niedługo i mnie to czeka, już za trzy lata - mówi "Dobremu Tygodniowi" Gonera. Wierzy, że to nie będzie "wiek męski, wiek klęski". Ostatnie lata żył samotnie i przywykł do tego. Ale jego mama martwi się, że przy boku syna nie ma kobiety, która otoczyłaby go miłością i troską. Chciałaby go widzieć szczęśliwego i radosnego. W jej sercu tli się nadzieja, że ukochany syn, którego życie tak boleśnie doświadczyło, jeszcze spotka kogoś, z kim będzie chciał stworzyć nową rodzinę.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gonera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy