Reklama
Reklama

Robert El Gendy komentuje koszmarny wypadek na planie "Dance dance dance": Czeka mnie bolesna rehabilitacja

Robert El Gendy (44 l.) kilka dni temu miał poważny wypadek na planie "Dance Dance Dance". W rozmowie z Pomponik.pl opowiada o swoim stanie zdrowia. Pierwszy raz publicznie wraca także do wydarzeń, które miały miejsce w studiu "Pytanie na śniadanie". - Trafiłem na SOR do szpitala na Wołoskiej w Warszawie, po prześwietleniu okazało się, że pękła mi czaszka - mówi.

Pomponik.pl: Jak się czujesz po ostatnim wypadku na planie "Dance Dance Dance"?

Robert El Gendy: - Jest szansa, że uniknę operacji, choć lekarz na razie kręci głową. Jego zdaniem więzadło w prawej mojej dłoni będzie wymagało rekonstrukcji, a potem bolesnej rehabilitacji. Najgorsze, że to prawa ręka.

Jak dokładnie doszło do tej kontuzji?

- To była ostatnia próba kamerowa, na scenie byli tancerze, mieliśmy za chwilę iść do domu. Prawdopodobnie zahaczyłem kciukiem o pasek Gośki i wynosząc ją w górę, zerwałem więzadło. Myślałem, że to tylko wybity palec, ale niestety nie.

Reklama

To chyba nie był twój pierwszy wypadek w pracy?

- No, nie... Nigdy o tym nie mówiłem publicznie, bo było to dla mnie trudne, ale trzy lata temu, kiedy dopiero zaczynałem pracę w "Pytaniu na śniadanie", zdarzyło się coś, co mogło skończyć się dla mnie tragicznie. Czekałem na omówienie programu i nagle upadłem na kamienną posadzkę i straciłem przytomność. Dzień wcześniej wróciłem z Ameryki Południowej z Rajdu Dakar, nie spałem 26 godzin, zmieniłem strefę czasową...

Zawał? Zmęczenie?

- Trafiłem na SOR do szpitala na Wołoskiej w Warszawie, po prześwietleniu okazało się, że pękła mi czaszka. Co parę minut traciłem przytomność, także w szpitalu. Lekarze do dziś nie wiedzą, jaka była przyczyna. Szukali zmian nowotworowych, na szczęście nic nie znaleźli, ale od tego momentu badam się regularnie, bo po prostu się boję...

Może powodem był stres? Praca w telewizji bywa stresująca...

- Bywa, ale daje więcej radości niż stresu. To jest moja pasja, to jest moje życie. Kocham prowadzić programy na żywo, poznawać ludzi i ich historie. I miło jest mi, jak ktoś podchodzi do mnie na ulicy i dziękuje za program, na przykład z Basią Turek, która mimo życia na wózku inwalidzkim, nigdy nie jest smutna. Coraz częściej widzowie TVP piszą też do mnie na Instagramie i są to miłe rzeczy.

Prezenterzy TVP nie mają łatwo, leje się na nich przysłowiowy hejt...

- To, niestety, prawda. Przez 20 lat pracy na wizji nie widziałem takich sytuacji, jakie mają miejsce w ostatnim czasie. Często ten hejt jest bezpodstawny i dotyka naszych sfer prywatnych. Są ludzie, którzy bezinteresownie mieszają innych z błotem. Czy robią to sami, czy ktoś ich do tego namawia? - nie wiem, ale jedno jest pewne, jest to obrzydliwe.

Istnieje przyjaźń między prezenterami telewizji?

- Istnieje. Moja przyjaźń z Ziemowitem Pędziwiatrem, prezenterem pogody, trwa ponad 10 lat, choć pracujemy w innych redakcjach. Budowaliśmy to przez lata. On zawsze mi pomaga i to działa w dwie strony. Z moją partnerką z "Pytania..." i "Dance Dance, Dance" Gośką Opczowską też nieźle się rozumiemy.

A Agata, mama twoich synów, jest twoją przyjaciółką?

- Agata jest najbliższą mi osobą, którą kocham i z którą się przyjaźnię. Pandemia bardzo zbliżyła nas do siebie i przetestowała w różnych sytuacjach. Zrozumieliśmy, jak ważny jest podział obowiązków i czas na reset w samotności. Dbamy o to, by każde z nas mogło spędzić czas poza domem bez wyrzutów sumienia. To pozwala nam potem zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej.

Jak wygląda wasza codzienność?

- Lekcje online, gotowanie, pranie, sprzątanie, zakupy, praca. We wszystkim staramy się pokazywać synom wzajemny szacunek i wdrażamy Kubę (9 l.) i Oliwiera (7 l.) w niektóre obowiązki. To nieważne, że coś krzywo pokroją, albo niedokładnie zmyją naczynia. Cenne jest to, że w ogóle to robią.

Robicie sobie kino domowe?

- Takie z chłopakami... Wczoraj oglądaliśmy "Pana Kleksa". Uwielbiam też romanse. "Pamiętnik" to pierwszy film na liście moich ulubionych, potem jest "Joe Black", "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Siedem Dusz"...

To ty jesteś romantyczny...

- No, jestem... Nawet płaczę na filmach. Taka prawda. Płaczę też, jak patrzę na moich synów i przypominam sobie siebie...

Co chciałbyś zrobić wspólnie z Agatą?

- Chcemy wyżyć się w tańcu i trenować tak ostro, by wszystkim szczęki opadły, kiedy na imprezie wejdziemy na parkiet. Wyżyjemy się w tym tańcu.

To może wreszcie roztańczycie na własnym ślubie?

- Zatańczymy. Obiecuję! Jak minie ta pandemia, to całe wariactwo. Niech to się już skończy...

Rozmawiała: Sylwia Gołecka

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy