Reklama
Reklama

Rio 2016: Grzegorz Hedwig przeżył tragedię. Na torze motywuje go pamięć o zmarłej siostrze

Grzegorz Hedwig (28 l.), reprezentant Polski w kajakarstwie górskim, zaliczył dobry start na igrzyskach olimpijskich w Rio. Z siódmego miejsca pewnie awansował do półfinału zawodów. Kolejny raz na torze pojawił się we wtorek, 9 sierpnia. Był o włos od finału, ale odpadł z rywalizacji. Mało kto wie, że nasz zawodnik przeżył wielki rodzinny dramat, a do występów motywuje go pamięć o zmarłej siostrze.

Za sportowca pochodzącego spod Nowego Sącza kciuki trzymają zawsze nie tylko jego fani, ale przede wszystkim rodzina. To właśnie w rodzinnym domu zaczęła się jego miłość do kajakarstwa. Jego mama w przeszłości zdobyła kilka tytułów mistrzowskich w tej dyscyplinie. 

"To była wielce utalentowana zawodniczka! Karierę skończyła jednak przedwcześnie. Już wtedy miała rodzinę i to było w jej życiu najważniejsze" - mówił w "Uwadze!" trener Kazimierz Kuropeska z Startu Nowy Sącz.

Teraz pani Dorota dopinguje syna podczas jego występów. Jest z niego dumna, ale jednocześnie za każdym razem obawia się, by nie przydarzyło mu się nic złego. Pragnie też, by kajakarstwo nie było dla niego najważniejsze. Wie, że w życiu są istotniejsze sprawy - przede wszystkim rodzina.

Reklama

Mam zawodnika cieszy się, że może liczyć na Grzegorza i pozostałych synów, ale w pamięci ma dramat, który rozegrał się jakiś czas temu.  

W pierwszą ciążę zaszła w stosunkowo młodym wieku. Przeżyła szok, gdy dowiedziała się, że jej najstarsza córka Iga zachorowała na mukowiscydozę (genetyczną chorobę atakującą płuca) i wymagała stałej opieki. Pani Dorocie było ciężko, ale starała się dawać swojemu dziecku to, co najlepsze.

Później urodziła trzech zdrowych synów. Następnie zaszła w kolejną ciążę i na świat przyszła Julia. Niestety, okazało się, że i najmłodsza z rodziny Hedwigów cierpi na mukowiscydozę. Na szczęście czuje się znacznie lepiej niż Iga w jej wieku.

Niektórzy pytają ją, dlaczego zachodziła w ciąże wiedząc, że jej pierwsze dziecko urodziło się chore. Przecież to znaczny czynnik ryzyka. Jednak ona twierdzi, że nie wyobrażała sobie inaczej. Chciała mieć więcej pociech.

"Ani przez moment nie myślałam, że mogłoby być inaczej. Nie wiem, czym to wytłumaczyć. (...) My w tym całym naszym ciężarze jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy w takim gronie w jakim jesteśmy" - mówiła niegdyś na antenie TVN-u. 

Iga zmarła w 2010 roku po długiej i wyczerpującej walce z chorobą. Miała wówczas 23 lata. Jej śmierć przeżyli nie tylko najbliżsi, ale wszyscy, którzy kibicowali jej w powrocie do zdrowia.

Wiele osób zastanawia się, czy pani Dorota ma żal, że jej córka odeszła przedwcześnie. Ku zaskoczeniu niektórych wcale nie jest rozgoryczona, bowiem pomaga jej głęboka wiara w Boga, a ponadto dostrzega sens w jej cierpieniu. Iga była pierwszą Polką, której przeszczepiono płuca. 

"Ja mam odpowiedź na to wszystko. Ona musiała przejść tę drogę. To była jej misja, przetarłyśmy wspólnie i z wieloma osobami, drogę do przeszczepów. To było jej wielkie zadanie. Jej życie, pozostawienie pamiętnika to świadectwo, jak żyją wszyscy chorzy na mukowiscydozę w Polsce" - tłumaczyła Hedwig.

Iga prowadziła swój pamiętnik, który wydano po jej śmierci. Bliscy na Facebooku założyli stronę poświęconą dziewczynie, by każdy zainteresowany mógł zapoznać się z jej historią. Od 2012 roku nie pojawiły się tam żadne zapiski, aż do teraz. Z okazji udziału brata Igi w igrzyskach odświeżono fanpage’a.  

Znajdziemy tam też odnośniki do Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą, które Dorota Hedwig założyła 14 lat temu. Jego celem jest zebranie funduszy na poprawę warunków leczenia chorych. Mało kto wie, że ci nieprawdopodobnie cierpią.

"Byłam w Warszawie i weszłam na oddział, na którym byli leczeni chorzy na mukowiscydozę. Na korytarzu leżały trzy osoby chore na mukowiscydozę i na dwóch salach były dwie dziewczyny w wieku 30 lat. Obydwie umierały. (...) Wyszłam z tego szpitala i płakałam, łzy leciały mi po policzkach i mówię ‘Boże, gdzie ja jestem?’. (...) Gdyby ludzie wiedzieli, że chorzy na mukowiscydozę umierają w takich dramatycznych warunkach, że tak cierpią, to nie wierzę, że by nie pomogli" - mówiła pani Dorota.

Śmierć Igi i choroba Julki na całej rodzinie odcisnęły piętno. O swoich siostrach zawsze pamięta Grzegorz, który na igrzyskach olimpijskich w Rio popłynął właśnie dla nich.

Pod jednym ze zdjęć kajakarza i jego siostry Igi znalazł się komentarz brata, Jarka. "Siostra czuwa" - napisał. I co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości.

***
Zobacz więcej interesujących materiałów:

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy