Reklama
Reklama

Racewicz o swoim małżeństwie: Byłam malkontentką

Prezenterka Joanna Racewicz (39 l.) ma siłę i odwagę, by przyznać, że jej małżeństwo nie było idealne.

Widzowie podziwiają jej klasę, kiedy opowiadając w głównym wydaniu "Panoramy" o katastrofie smoleńskiej, w której zginął jej mąż Paweł Janeczek, opanowuje drżenie głosu. Ale prawdziwy sprawdzian emocji jest w domu, w którym czeka na nią czteroletni synek Igor.

"Był czas, kiedy nie miałam siły, żeby wstać rano, odsłonić okno. Ale za chwilę przychodził do łóżka Igor i mówił: 'Mama, jeść'. Dziecko wyznacza rytm dnia czy się tego chce czy nie" - wyznaje Joanna Racewicz.

Teraz, kiedy mija trzeci rok od śmierci męża, przyznaje, że wychodzi z żałoby. Także dlatego, że zapłakanej mamy, wiecznie ubranej we wdowią czerń, nie chce już oglądać mały Igor.

Reklama

Z Pawłem Joasia poznała się późno, już po trzydziestce. Choć bardzo się kochali, ich małżeństwo nie było usłane różami. "Nie byliśmy parą cukierkowych gołąbków. Były gorsze chwile. Ja byłam wściekła na jego bałaganiarstwo, a on miał dość mojego malkontenctwa. Złościły go moje wady, ale umiał je zaakceptować" - przyznaje Racewicz.

Często nie potrafiła cieszyć się drobiazgami, docenić prostej bliskości drugiego człowieka. "On powtarzał 'Joasiu, zobacz mamy wszystko: siebie, rodziny, przyjaciół, zdrowie'. A ja na to, że mieszkanie mogłoby być większe, samochód lepszy. Trzeba było trzęsienia ziemi, żeby wszystko mi się przewartościowało" - przyznaje.

Dopiero kiedy nie wrócił z lotu do Smoleńska, zrozumiała, co jest naprawdę ważne. Dziś dostaje listy z podziękowaniami od mężatek, które dzięki niej zrozumiały, że trzeba się cieszyć z drobiazgów, choćby z tego, że budzą się obok męża.

Czy dziennikarka jest gotowa, by wejść w nowy związek? "To wymaga złamania schematów, odwagi. Ale niczego nie zakładam, nie planuję" - zastrzega. Teraz chce tylko jednego - widzieć siebie uśmiechniętą i spokojną. 

MM

6/2013

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Racewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy