Reklama
Reklama

Przemek Kossakowski przestrzega przed robieniem sobie tatuaży: To jest dramat. Ja już żałuję

Przemek Kossakowski (46 l.) zdecydował się na tatuaż, który "rozrósł się" do ogromnych rozmiarów. Dziś żałuje i przestrzega przed tym... uzależniającym rytuałem.

Podróżnik był gościem specjalnym podczas otwarcia Góralskiego Browaru w Centrum Handlowym Krupówki 40 w Zakopanem, gdzie opowiadał m.in. o swojej podróży do Nepalu.

Gdy na telebimie pojawiło się jego zdjęcie z nagim torsem i ogromnym tatuażem, postanowiliśmy zapytać go, skąd wziął się w ogóle pomysł wytatuowania sobie właśnie tej części ciała.

Podróżnik przyznał, że tatuaż początkowo miał być niewielki. Nieoczekiwanie jednak coś wymknęło się spod kontroli...

"Nie mam pojęcia, dlaczego zrobiłem sobie ten tatuaż. On miał być dużo mniejszy. Poprosiłem o wzór na klatce piersiowej z opcją zejścia na korpus. Moja tatuatorka Karolina powiedziała: 'Dobra, zrobimy to w cztery, pięć sesji'. Od tego czasu minęło półtora roku i nadal nie wiem, w którym miejscu jesteśmy. Ale na pewno nie jest to koniec, raczej dramat" - mówił podróżnik i apelował do publiczności, by nie szła w jego ślady.

Reklama

"Ja was bardzo przestrzegam przed tatuażami, nie róbcie sobie tego, ja już żałuję. Abstrahując od tego, że siedzi tam diabeł, to jeszcze strasznie uzależnia".

Pytany o znaczenie wzoru, podkreślił, że tatuaż na torsie jest dla niego pewnego rodzaju amuletem, rodzajem tarczy, która ma go osłaniać przed złymi mocami. Nie wie jednak, kiedy będzie mógł uznać go za dzieło skończone. Wie jedno: robienie tatuażu bynajmniej nie należy do przyjemności.

"Tatuowanie okolic żeber czy sutków jest koszmarnie bolesne, a moja tatuatorka robi to jeszcze metodą kropek, więc jest to czasochłonne i generujące większy ból. Nie wiem, kiedy go skończymy. Czasami mam ochotę zabić Karolinę" - żartował.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama