Reklama
Reklama

Popek: Święta w pracy

Gwiazda telewizyjnej Dwójki, Anna Popek, opowiada w rozmowie z PAP Life, jak spędza świąteczny czas...

PAP Life: - Ogląda pani telewizję w święta, czy woli pani odpocząć?

Anna Popek: - Jako człowiek telewizji nie wyobrażam sobie bez niej świąt. Uważam jednak, że to jest tak cenny czas, że trzeba starannie dobierać towarzystwo. Musimy zaplanować, co będziemy oglądać. Zazwyczaj oglądam wtedy filmy familijne, opowieści o miłości lub komedie romantyczne. W czasie świąt nie lubię oglądać strasznych rzeczy.

PAP Life: - Musi pani odejść od świątecznego stołu i iść do pracy?

A.P.: - Teraz już na szczęście tak nie jest, ale jeszcze kilka lat temu bardzo często się to zdarzało. Pamiętam, że raz miałam dyżur popołudniowy, ale mój gość mógł przyjść tylko rano. Pojechałam więc z Podkowy Leśnej rano do pracy, nagrałam tego gościa, wróciłam do domu i ulepiłam pierogi. Myślę, że jeżeli można sobie pozwolić na to, żeby mieć spokojną głowę przez kilka dni, to należy to zrobić. Wspomnień świątecznych nikt nam nie odda, one są najważniejsze.

Reklama

PAP Life: - Jak wyglądają święta w studiu telewizyjnym?

A.P.: - Każdy ma ambicję, żeby zrobić własną wigilię. Więc są wigilie różnych programów i grup telewizyjnych, które ze sobą pracują. U nas w "Pytaniu na śniadanie" pojawiają się już choinki. Będą pewnie jakieś ciasta. Nawet, jak telewizja nie organizuje nic specjalnego, to sami przynosimy jakieś smakołyki. Wiadomo, że jak się robi coś dobrego w domu, to przynosi się na wigilię do pracy. Zawsze przynosiłam śledzie albo bananowca z karmelu i bitej śmietany.

PAP Life: - Jaki jest najlepszy prezent, który pani dostała.

A.P.: - Jest prezent, który zawsze chciałam dostać. To jest wycieczka na dwa tygodnie. Chciałabym, żeby ktoś kazał mi jechać i odpocząć - zawsze znajdę sobie pretekst, żeby nie jechać, bo muszę posprzątać w domu albo iść do pracy. Nie jeżdżę dużo, a bardzo bym chciała. Jestem domatorką ze skłonnościami do podróży. Myślę, że najlepszym prezentem byłaby przymusowa wycieczka.

PAP Life: - Jaka jest pani ulubiona potrawa wigilijna?

A.P.: - Nie ma świąt bez kutii i zupy grzybowej. Te dwie potrawy zawsze są u mnie na stole. Czytałam ostatnio książkę "Mała Matura" Janusza Majewskiego, który opisuje tam święta we Lwowie w czasach wojny i po wojnie. Moi dziadkowie też są ze Lwowa i potwierdził się pogląd, że pełna bakalii kutia jest synonimem świąt.

PAP Life: - Czy jako dziecko podpatrywała pani kuchenne poczynania mamy i babci?

A.P.: - Wszystkie razem gotowałyśmy. Każda dostawała swoje zadanie do zrobienia. Żeby gotować, nie trzeba zapisywać się na kursy, chociaż nie jest to złe.

PAP Life: - A sylwester w telewizji?

A.P.: - Od pięciu lat spędzam go w pracy daleko od domu. Wygląda to tak, że o drugiej w nocy zazwyczaj wracam zmarznięta, wypijam zaległą lampkę szampana w hotelu i idę spać. Nowy Rok wracam zazwyczaj z jakiegoś miasta do Warszawy.

PAP Life: - A co z postanowieniami noworocznymi?

A.P.: - Zawsze mam jakieś noworoczne postanowienia. Gorzej jest z ich utrzymaniem, ale się staram...(śmiech).

Rozmawiała: Dominika Gwit (PAP Life)

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Anna Popek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy