Reklama
Reklama

Piotr Fronczewski: Bóg ocalił tę miłość

W młodości jego małżeństwem wstrząsnął poważny kryzys. Aktor planował opuścić żonę i dwójkę dzieci. Na szczęście nie zrobił tego, za co dziś całym sercem dziękuje Panu Bogu.

Był u szczytu sławy. Dnie spędzał na planie zdjęciowym lub w teatrze. Do domu, w którym czekała żona Ewa i dwójka maleńkich dzieci, wracał wykończony. A ktoś musiał jeszcze zająć się córeczkami.

Piotr Fronczewski doskonale pamięta, kiedy do jego małżeństwa zaczął zakradać się kryzys. - Bardzo dużo pracowałem. Tyrałem właściwie. Od świtu do późnej nocy. Kołowrót. Kierat. Do tego dom z dwójką małych dzieci, czyli brak snu. W pewnym momencie miałem ochotę od tego wszystkiego uciec. Wyrwać się. Dokądkolwiek. I jakoś tak się stało - tłumaczy w książce "Ja, Fronczewski".

Reklama

Aktor miał wtedy 35 lat, a jego małżeństwo trwało siedem. Dopiero co na świat przyszła druga córka Magda. - Żyliśmy sobie normalnie. Domowe obiady, spacery, weekendowe wyprawy do Powsina. Fiat 126p z wózkiem na dachu. Kąpanie córek, które było moją domeną, sprawnie sobie z tym radziłem, więc wpisano to w mój zakres obowiązków domowych - wspomina.

W tym czasie w Teatrze Dramatycznym, gdzie występował, została zatrudniona 24-letnia Joanna Pacuła. Nie minęło dużo czasu, gdy wybuchł płomienny romans. Fronczewski stracił głowę dla pięknej koleżanki. Zaczął rozważać opuszczenie rodziny. Jednak nie była to dla niego łatwa decyzja. Bardzo kochał swoje dzieci, Kasia miała wtedy 6, a Magda 3 lata. Aktor czuł się kompletnie rozdarty.

To odbijało się na jego pracy. W pewnym momencie znalazł się w tak złym stanie psychicznym, że zerwał spektakl. Czuł, że dłużej tego nie wytrzyma, że musi podjąć decyzję: albo Joanna, albo Ewa. Postanowił odejść od rodziny, podzielić się opieką nad dziećmi.

Do trudnej rozmowy z żoną przygotowywał się długo. Zabrał Ewę na wycieczkę samochodem za miasto, do lasu. Nie wiedział, jak ma jej powiedzieć prawdę. Ale wiedział, że musi. - Szczątki uczciwości nie pozwalały mi dłużej tkwić w tym gigantycznym oszustwie. Musiałem to powiedzieć, również po to, by egoistycznie sobie ulżyć. Zrzucić ten ciężar z barków - opowiada.

Jednak reakcja żony sprawiła, że poczuł się jeszcze gorzej. - Ewa była zdruzgotana. Zdemolowana psychicznie. Nie odezwała się chyba nawet słowem. Płakała - wspomina wydarzenia sprzed wielu lat. Po tej rozmowie aktor już nie był pewny, czy umie porzucić rodzinę.

Wkrótce Joanna Pacuła wyjechała do Paryża, gdzie w grudniu 1981 roku zastał ją stan wojenny. Nie mogła wrócić do kraju. Rok później przeniosła się do Ameryki. Po latach przyznała w jednym z wywiadów: "Swoją największą i jedyną miłość zostawiłam w Polsce".

W tym czasie Fronczewski krok po kroku zaczął odbudowywać swoje małżeństwo. Początki nie były łatwe. Aktor miał potworne wyrzuty sumienia. - Narastało we mnie miażdżące poczucie winy i świadomość ogromu krzywdy, jaką wyrządziłem żonie. Czułem się bezgranicznie żałosny i niewyobrażalnie wprost śmieszny - wyznaje.

- Na szczęście była przy mnie niezwykle mądra i dojrzała kobieta. To bolesne doświadczenie sprawiło, że więź między małżonkami nie tylko się odbudowała, ale stała się jeszcze silniejsza.

Nie udałoby się tego osiągnąć, gdyby nie Bóg, do którego Fronczewski zwrócił się w trudnym momencie. - Wiara jest pewnym wyborem. Ja go dokonałem - podkreśla. Do kościoła chodzili wszyscy, aktor dbał, żeby córki brały udział w nabożeństwach. Chciał je wychować w katolickich wartościach, tak samo jak on został wychowany.

- W swoich rozmowach z Panem Bogiem proszę o łaskę wiary żywej, wykraczającą poza rutynę odbębniania niedzielnej mszy. Proszę o wiarę odważną, prawdziwą, przenikliwą - wylicza dzisiaj. Dziękuje też Bogu za ocalenie jego rodziny.

- Z własnej winy mogłem wszystko stracić. Myślę, że bez Ewy nie byłbym tym samym człowiekiem. Jest we mnie radość, że tamta historia sprzed lat nie ogołociła naszego związku z rzeczy najwartościowszych - mówi.

- Ewa jest moją miłością, moją odwagą i męstwem. Gniewem, awanturą, moją zdradą, moim wstydem i przebaczeniem. Moją radością, niepokojem i troską. Moją dumą, moim życiem i wreszcie, na koniec, nadzieją na spotkanie w następnym świecie - wyznaje z mocą Piotr Fronczewski.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Fronczewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy