Paulla o chorobie: Nie miałam przerzutów
Wokalistka dawno nie była tak szczęśliwa...
W styczniu tego roku wyznała pani, że zmaga się z nowotworem...
Paulla Ignasiak: - Teraz jest już dobrze. Czeka mnie jeszcze jeden zabieg pod koniec sierpnia, ale na razie jeszcze nie myślę o tym. Każdy guz jest przez lekarzy uznawany za zmianę nowotworową. Natomiast ja nie miałam żadnych przerzutów, guz nie był złośliwy, więc na razie jest wszystko O.K.
Został wycięty?
P.I.: - Nie do końca, stąd ten zabieg. Ale staram się dbać o siebie, dobrze odżywiać. Tylko ze sportem jest gorzej. Ze sportów to ja ewentualnie lubię słodycze (śmiech). Cały czas jestem na diecie zgodnej z genotypem, staram się unikać potraw, które mi nie służą. Ale, wiadomo, jak każdy człowiek czasami robię odstępstwa, jak z tymi słodyczami, których nie powinnam jeść, a pochłaniam w ilości zatrważającej. Dzień bez słodyczy to dzień stracony!
Nie odczuwa pani skutków choroby?
P.I.: - Czasami tylko miewam zmienne nastroje, dopadają mnie negatywne myśli, ale staram się im nie poddawać. Wierzę w moc energii i że najważniejsze jest to, co mamy w głowie. Sama stworzyłam sobie taką terapię, która polega na tym, że w momencie, kiedy zaczynam myśleć negatywnie o swojej przyszłości, natychmiast kasuję tę myśl. I taki trening psychiczny pomaga.
I złe myśli znikają?
P.I.: - Tak. Wierzę, że najważniejsze jest to, co mam w sercu. I nieważne, co inni mówią. Wszystko zależy ode mnie. Zresztą mam taki tatuaż na ramieniu, który po polsku znaczy: Ja kreuję moją wieczność. Dzisiaj powiedziałam na przykład mojemu mężowi, że niebawem wygram w totolotka i wiem, że tak będzie! A pieniędzmi obsypię całą rodzinę.
Męża też sobie pani wykreowała? Jest taki, o jakim pani marzyła?
P.I.: - Nie mogę go za bardzo chwalić, kiedy stoi obok (śmiech). Jako zołza z książki "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" powinnam odpowiedzieć dyplomatycznie: "No, może teraz tak, ale jutro nie wiadomo, co będzie. Musi się starać".
Rozm.: I. Aleksandrowska
33/2012