Reklama
Reklama

Paulina Lenda już po ślubie! Uroczystość była bardzo oryginalna

Do tej pory mało kto o tym wiedział! Paulina Lenda i jej ukochany wzięli ślub. Ceremonia i wesele były bardzo oryginalne. Były łapacze snów, menu dla wegan i wegetarian, obrączki w postaci tatuażu i... tort z pizzy!

O Paulinie Lendzie głośno zrobiło się kilka lat temu, gdy wzięła udział w show TVN-u, "Mam talent". Później wydała debiutancki album i ukończyła szkołę w Londynie. Po powrocie do Polski wraz z zespołem wystąpiła w "Must Be The Music". O wokalistce nieco przycichło. 

Z dala od błysków fleszy zaczęła układać sobie życie u boku Piotra Kozuba, gitarzysty z "Our House By The Lake". W zeszłym roku zaręczyli się, a po paru miesiącach wzięli ślub! Dobrą nowiną pochwaliła się świeżo upieczona żona. Wszystko dokładnie opisała. 

Reklama

"Wymarzyliśmy sobie dziki, rustykalny ślub. (...)  Ukochany mój oświadczył mi się w listopadzie. Założenie było takie, by nie czekać przez kolejny rok, kolejne lata, a ślub wziąć za kilka miesięcy! W wolnych chwilach, walcząc ze śniegiem, przejechaliśmy kawał drogi po naszych pięknych górskich terenach. W ciągu dwóch tygodni znaleźliśmy to wymarzone miejsce i tak, jak planowaliśmy, pod choinkę nasi najbliżsi dostali zaproszenia na nasz ślub" - czytamy we wpisie. 

Miesiąc przed ślubem Paulina zaczęła szukać sukni ślubnej. Ostatecznie zdecydowała się na usługi krawcowej, która uszyła dla niej kreację. Dzięki temu trochę zaoszczędziła. "Zapłaciłam za nią nawet mniej, niż za outfit pana młodego" - wyjawiła. 

Pan młody poszedł do ślubu w lnianym komplecie z "sieciówki". Dodatki zamówili z internetu, a i na buty nie wydali przesadnie dużo. 

Miejsce ceremonii i przyjęcia dekorowali osobiście przy pomocy bliskich. A w dniu ślubu wszystko było na wariackich papierach. Lenda uprzedziła nawet urzędnika, że może się spóźnić na uroczystość! "Stało się! Zostałam żoną miłości mojego życia i to był ten upragniony przez nas czas - czas świętowania i odpoczynku!" - cieszyła się.

"Wypaliło wszystko - moje niespodziankowe - ukrywane do ostatniej chwili - jam session z ulubionymi muzykami Piotra, niespodzianka od kilku moich uczniów, którzy wykonali dla nas nawet numer The Swell Season, nasz najwspanialszy tort z pizzy! Były łapacze snów, które mają strzec naszych gości! Do tego, choć wojna domowa z tego powodu była ogromna, kompromisowe menu (z wegańskimi i wegetariańskimi daniami i osobnym stołem wiejskim z możliwością dokrojenia sobie czegoś przez paskudnych mięsożerców zdało egzamin! Po ciastach, choć rozpuszczonych - nie został ślad! (...) Pogodziliśmy też playlistę - od rock’n’roll’a po obiedzie, po nocny funk i elektroniczną muzykę nad ranem przy stroboskopie. Dostaliśmy też drugie obrączki w postaci tatuaży, które sprezentowali nam nasi znajomi" - zdradziła. 

Było też "drag queen show", a na poprawinach spływ kajakami i pontonami. 

Trzeba przyznać, że takiego ślubu i wesela w show-biznesie chyba jeszcze nie było!

***
Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Paulina Lenda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy