Reklama
Reklama

Olga Tokarczuk pokazała, co "prawdziwi Polacy" zrobili z jej książkami. Wstyd!

Na profilu fundacji Olgi Tokarczuk pojawiły się zdjęcia "pokaleczonych" książek pisarki. Tak prawicowcy mieli rozprawić się z dziełami Noblistki, która - ich zdaniem - szkaluje Polskę poza granicami Polski.

W czerwcu ukazał się wywiad z Tokarczuk we włoskim dzienniku "Corriere della Sera" z okazji otrzymania przez nią Nagrody Doskonałości Literackiej na festiwalu Taobuk.

Pisarka komentuje w nim m.in. atak na społeczność LGBT w naszym kraju. Podkreśla, że reakcja UE jest powolna.

Przypomina o decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i zauważa, że protesty w Polsce wciąż trwają, mimo że są osłabione przez restrykcje covidowe. Zwraca równieć uwagę, że ci, którzy protestowali, są prześladowani.

Tokarczuk mówi, że Białoruś jest przykładem na to, że rządy czują się bezpieczniej w nowej sytuacji globalnej pandemii:

Reklama

Prawicowi komentatorzy zaczęli wyciągać jej wypowiedzi z kontekstu i zarzucać pisarce, że nie tylko szkaluje Polskę, ale i "musi być idiotą".

Zorganizowano akcję odsyłania książek Noblistki: #OdeślijksiążkęOldze. Jak się okazuje, odzew był niewielki. Do fundacji Tokarczuk przyszło zaledwie trzydzieści jeden "pokaleczonych" przez "prawdziwych Polaków" egzemplarzy.

Niszczą książki Tokarczuk

Pracownicy fundacji w oświadczeniu wyrażają smutek z powodu tego, co się stało. Podkreślają, że "nienawiść znalazła ujście w okrutnej przemocy wobec słów". Zapewniają, że zniszczone książki zostaną wystawione na aukcji, z której dochód przeznaczony zostanie na wsparcie środowisk LGBT.

"Trudno jest zrozumieć nienawiść. Szczególnie tę, którą wykreowało kłamstwo i manipulacja. Szczególnie tę, której ofiarami padają niewinni. Przepraszamy za naiwność - wydawało nam się, że napompowana przez media akcja odsyłania książek Noblistce nie znajdzie żadnego odzewu. Ile można powtarzać, że Olga Tokarczuk nie porównała Polski do Białorusi w wywiadzie dla "Corriere della Sera"?

Przecież prostodusznie, ale szczerze uważaliśmy, że żyjemy w kraju ludzi myślących. Owszem, nie jesteśmy aż tak naiwni, by nie widzieć dramatycznego podziału społecznego, pogłębiającego się na skutek diabolicznego przyzwolenia na agresję wobec drugiego człowieka, podziału dożywianego nieudolnie maskowaną obietnicą bezkarności. Widzimy i przeraża nas mało subtelna próba ekshumacji skompromitowanej idei Prawdziwego Polaka. Mimo to przypuszczaliśmy, że ufundowana na kłamstwie prowokacyjna akcja internetowych trolli nie znajdzie posłuchu. Tymczasem trzydziestu jeden Prawdziwych Polaków postanowiło odpowiedzieć na apel. Nie jest to liczba zatrważająca, jeśli porówna się ją do milionów sprzedanych w Polsce egzemplarzy książek Olgi Tokarczuk. Zatrważające jest coś innego. Nienawiść znalazła ujście w okrutnej przemocy wobec słów, myśli i wolności drugiego człowieka. W pogańskim rytuale unicestwienia książek - zbrukania idei, której ludzkość zawdzięcza tak wiele" - czytamy.

Dalej przywołane zostają wydarzenia z 1933 roku, kiedy studenci największych niemieckich uczelni, inspirowani i wspierani przez wielu partyjnych notabli i profesorów palili na ogromnych stosach tysiące książek autorów znienawidzonych przez dyktaturę.

"Przerażający realizm symboliczny niszczenia pamięci zbiorowej i dewastacji podstawowych wartości wolnych społeczeństw, ten chory obrzęd nienawiści, był ostatnim krokiem przed masową eksterminacją milionów ludzi. Mamy dla was złą wiadomość - za takie czyny idzie się do piekła. Wstydźcie się. Jeśli myślicie, że nadsyłając anonimowo książki pozostajecie anonimowi - mylicie się. Jeśli myślicie, że zniszczenie tych książek uniemożliwi przeprowadzenie aukcji charytatywnej - mylicie się jeszcze bardziej".

Pracownicy fundacji zapowiadają, że zniszczone książki trafią na licytację. Dochód z nich przeznaczony zostanie dla organizacji wspierających społeczność LGBT+

"Idea niesienia pomocy osobom prześladowanym przez ludzi do was podobnych (i system, którego jesteście podporą) poprzez sprzedaż symboli czystego zła doczeka się jeszcze szerszego omówienia na naszych stronach. A wy się wstydźcie. Na koniec kilka słów do tysięcy tych, którzy zareagowali na naszą inicjatywę przychylnie. Dziękujemy - w imieniu swoim i naszej fundatorki - za wszystkie słowa wsparcia i Waszą dobrą energię. O działaniach, które podejmiemy, będziemy oczywiście informować. Prosimy jednak o cierpliwość, gdyż przygotowania potrwają dłuższą chwilę".

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Olga Tokarczuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy