Reklama
Reklama

Olga Bończyk wyznała, co łączyło ją ze Zbigniewem Wodeckim. To coś naprawdę wyjątkowego!

Olga Bończyk (50 l.) nie umie pogodzić się z odejściem przyjaciela. Wciąż szuka kontaktu z nim i pisze do niego listy. W rozmowie z tygodnikiem „Świat i Ludzie” wyznała, co naprawdę łączyło ją ze Zbigniewem Wodeckim (†66 l.). Okazuje się, że to coś więcej niż przyjaźń. Była to niesamowita nić porozumienia. „Oddychaliśmy jak jeden organizm” – zdradziła.

Przygotowania do wspomnieniowych koncertów pierwszego "Wodecki Twist Festiwal" w Krakowie idą pełną parą. 8 i 9 czerwca cały Kraków będzie wspominał Zbigniewa Wodeckiego. Pamięć wybitnego muzyka uczczą inni wielcy twórcy, jego współpracownicy, bliscy mu przyjaciele. Na scenie pojawią się m.in.: Kayah, Halina Frąckowiak, Zdzisława Sośnicka i Alicja Majewska.

- To prawda, w Krakowie wezmę udział w jednym z koncertów w hołdzie Zbyszkowi. On był niezwykły, jako artysta i jako człowiek. Wciąż jest w mojej serdecznej pamięci - potwierdza tygodnikowi "Świat i Ludzie" zaproszenie Alicja Majewska.

Wśród występujących w Krakowie wykonawców zabraknie Olgi Bończyk. W ostatnich miesiącach życia należała do grona najbliższych przyjaciół Wodeckiego, ale jego odejście zmieniło wszystko. Żona artysty, Krystyna, i troje jego dzieci traktują Bończyk z dużym dystansem i nie widzą dla niej miejsca w projektach upamiętniających artystę.

Bończyk nie udało się dojść do porozumienia z jedną z córek muzyka, która zajmuje się spuścizną po ojcu i która ustalała szczegóły czerwcowych koncertów w Krakowie upamiętniających jej ojca. - Ja nie dostałam żadnego zaproszenia do udziału w koncercie - potwierdza tygodnikowi Olga.

Nie chce jednak wypowiadać się szerzej na ten bolesny dla niej temat. W zeszłym roku głośno było o niepublikowanym utworze Zbigniewa Wodeckiego, który muzyk napisał dla niej. Była pewna, że może go włączyć do swojego repertuaru. Jednak rodzina zdecydowała po jego śmierci, że piosenkę wykonywać będzie ktoś inny.

To dało początek kolejnym nieporozumieniom. W rozmowie z tygodnikiem "Świat i Ludzie" aktorka wspominała wydarzenie z ubiegłorocznego koncertu w hołdzie Wodeckiemu w Krakowie. Katarzyna Wodecka-Stubbs, dziękując za wkład w wydarzenie wszystkim występującym w nim wykonawcom, ostentacyjnie pominęła nazwisko Bończyk. Znajomi aktorki twierdzą, że ona bardzo ten fakt przeżyła...

- Olga jest osobą łagodną, stroniącą od konfliktów. Nie znosi być w sporze i konflikt po prostu ją wykańcza. Sprawa jest tym bardziej bolesna, że taka "antyzbyszkowa". Zbyszek miał wielu przyjaciół i był bardzo lubiany, bo ludzie czuli, że chce dobrze, że dąży do zgody. On bardzo lubił ludzi, starał się ich rozumieć i rozgrzeszać. Między innymi dlatego Olga ze Zbyszkiem tak świetnie się rozumieli - mówi jedna ze znanych gwiazd.

Nie jest tajemnicą, że Bończyk zawodowo także nie chce zapomnieć Zbyszka. Na swoich koncertach, które wciąż gromadzą dużą widownię, pragnie wykonywać utwory człowieka, który był jej tak bardzo bliski. Nie umie o nim zapomnieć i wciąż szuka jego śladów. Nie ma go, a ona wciąż śpiewa z nim w duecie.

Na YouTubie można zobaczyć filmik z koncertu w Świnoujściu, zarejestrowany już po śmierci wielkiego muzyka. Utwór "Lubię wracać tam, gdzie byłem" Olga wykonuje tak, jakby on był tuż obok niej. Z nieukrywanym wzruszeniem, na żywo, do mikrofonu, wykonuje początek piosenki, a refren w oryginalnym wykonaniu Zbigniewa Wodeckiego jest odtwarzany z nagrania. Publiczność słucha jak zaczarowana.

Reklama

- Oddychaliśmy jak jeden organizm - potwierdza wyjątkową więź ze Zbyszkiem Bończyk. - Kiedyś zdarzyło mi się to tylko z jedną osobą. Z Anią Jopek, podczas nagrań w studio dubbingowym. Obie ze wzrokiem wbitym w nuty, czytając a vista, nagrywałyśmy piosenkę wielogłosową i śpiewałyśmy długie frazy, oddychając i frazując jakbyśmy to robiły latami. To ogromna rzadkość. Zbyszek bardzo cenił tę cechę. Kiedyś poprosiłam go, aby zaczął ćwiczyć na skrzypcach. Początkowo się złościł, a potem zauważyłam jak w wolnych chwilach coraz częściej bierze skrzypce i ćwiczy. Liczył się z moim zdaniem - opowiada tygodnikowi gwiazda w wywiadzie.

22 maja minie rok od dnia, kiedy Zbigniew Wodecki odszedł na zawsze, ale ona ciągle nie może uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jeszcze nie przeżyła tej żałoby do końca. Przyjaciele mówią, że Zbyszek wciąż jest obecny w jej sercu.

Stara się pogodzić z tym, co nieodwracalne, lecz wciąż nie może zaznać spokoju. Podświadomie ciągle czuje potrzebę kontaktu z nim. Szukała na to sposobu i pewnego dnia... zaczęła pisać do niego listy. Listy do Z.

- Są bardzo osobiste. Wylewa w nich wszystkie swoje emocje. Pisze do niego o wszystkim, co czuje, co ją martwi, co chciałaby jeszcze mu powiedzieć, a nie zdążyła. Ona wciąż czuje jego obecność. Odnosi wrażenie, że nadal są w kontakcie. Zbyszek jej pomaga w codziennych decyzjach, przez cały czas ją chroni - opowiada jej przyjaciółka.

Zbigniewa Wodeckiego nie ma już wśród nas, ale dla Bończyk relacja z jej wielkim przyjacielem ciągle trwa.

- Wiem, że Zbyszek jest gdzieś obok, przecież nasze życie nie kończy się na ziemi. Tu jesteśmy na chwilę, a tam - na wieczność. Jestem pewna, że kiedyś się odnajdziemy i razem zaśpiewamy - zapewnia Olga.

*** 
Zobacz więcej materiałów:

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Olga Bończyk | Zbigniew Wodecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy