O co chodzi z tym "romansem"?
Od kilku tygodni tabloidy rozpisują się na temat "romansu" Moniki Richardson i Zbigniewa Zamachowskiego? O co chodzi?
"Są razem", "Miłość ściśle tajna", "Związek dziennikarki przeżywa kryzys" - tak o relacji pary piszą kolorowe gazety. Choć sami zainteresowani dementują, jakoby łączyło ich coś więcej, prasa nie daje za wygraną, twierdząc, że spotykają się oni nie tylko na gruncie zawodowym w ramach programu TVN "SOS dla świata", ale także prywatnym.
"Znajomi pary" nie mają wątpliwości, i mówią "Na żywo":
"Ponoć Zbigniew porządkuje swoje rodzinne sprawy, bo chce być wolny dla Moniki". Bliska osoba z otoczenia dziennikarki na łamach "Rewii" dodaje, że Richardson "poddała się nowemu uczuciu":
"Monika od dawna jest bardzo samotna. Odkąd jej mąż poznał na jednej z tras piękną stewardesę i zaprzyjaźnił się z nią, nie chce przyjeżdżać do Polski. Nie zależy mu, żeby cokolwiek udawać".
Jak myślicie, rzeczywiście coś jest na rzeczy, czy to rewelacje wyssane z palca?
Sama zainteresowana w grudniu powiedziała "Twojemu Imperium": "Przyjaźnię się ze Zbyszkiem Zamachowskim. Mąż nie jest o niego zazdrosny. To głupie, że ludzie podejrzewają nas o romans, bo w ten sposób krzywdzą naszych bliskich".