Reklama
Reklama

Monika Zamachowska zdradziła całą prawdę o małżeństwie ze Zbyszkiem. "Kłócimy się"

Monika Zamachowska (44 l.) niedawno udzieliła wywiadu magazynowi „Gala”. W długiej rozmowie wcale nie miała oporów, by wyjawić intymne szczegóły ze swojego życia. Wiele miejsca poświęciła małżeństwu ze Zbigniewem Zamachowskim (55 l.).

Dziennikarka opowiedziała m.in. o tym, że w domu jej i Zbyszka nierzadko dochodzi do ostrych awantur. Latają różne przedmioty, jest głośno i ostro.

"Kłócimy się (...) o wszystko. (...) Jesteśmy cholerykami, od razu krzyczymy, rzucamy talerzami, rozstajemy się. Mojemu mężowi udało się nawet kiedyś w złości wyrzucić coś przez balkon z trzeciego piętra. Walczymy ze sobą o wszystko" - mówi z rozbrajającą szczerością. 

Dodaje, że ona sama szybko wybucha, bowiem ma nadciśnienie, ale za to równie szybko przechodzą jej te napady złości. U Zbyszka jest odwrotnie: "zaczyna się gotować, to dłużej z niego schodzi".

Reklama

Zamachowski nie stroni od gestów pojednania, ale to chyba Monika częściej wyciąga rękę na zgodę. Obawia się, że przez kłótnie jej ukochany zrobiłby coś niemądrego.

"Czasem boję się, że jeśli pierwsza nie poproszę o zgodę, on mógłby sobie zrobić krzywdę. Mimo to kilka razy byliśmy tak pokłóceni, że musiałam odwołać wspólne wyjścia" - zwierza się dziennikarka. Nadmienia, że najczęściej powodem ich scysji jest życie w patchworkowej rodzinie i wszelkie problemy z tym związane. Mają inne poglądy na "funkcjonowanie Zbyszka w domu", różnią się także w podejściu do wychowywania dzieci.

Mimo wszystko świetnie żyje się im razem. Monika twierdzi, że doskonale się uzupełniają. Ona organizuje ich życie i ogarnia kwestie prozaiczne, a Zbyszek (którego sama określa jako "raczej życiowo nieporadnego") ma czas na realizowanie artystycznych pasji, spanie i leniuchowanie. Poza tym może też dobrze zjeść, bo Zamachowska uwielbia dla niego gotować.

Żałuje, że swojego wielkiego serca nie może okazać dzieciom męża. Pragnie mieć z nimi dobry kontakt, ale na tę chwilę jest to raczej niemożliwe.

"Byłabym wspaniałą [macochą - red.], ale nie mam okazji tego dowieść. Dzieci Zbyszka unikają mnie jak ognia (...). Widzę niepokój na ich twarzach, gdy musimy się przywitać. (...) Niechęć do kontaktów ze mną jest tak wyraźna, że nie pozostawia żadnych wątpliwości" - opowiada rozżalona Zamachowska.

Być może to wina złego układu gwiazd? Monika bardzo wierzy w tego typu sprawy i swoje szczęście w miłości przypisuje właśnie temu. Dzięki zmianie nazwiska jest teraz inną kobietą. Już nie pragnie blichtru i sławy, a swoje życie poświęca rodzinie i ukochanemu.

"Astrologicznie mamy ze Zbyszkiem dobry horoskop. Numerologicznie mam też znacznie lepszą energię jako pani Zamachowska niż jako pani Richardson. (...) Jestem absolutnie podporządkowana Zbyszkowi. On jest królem. Czasem walczę i krzyczę, piąstkami wymachuję, ale to nie ma żadnego znaczenia. W domu nie mogę rządzić" - stwierdza.

Cieniem na małżeństwie kładą się czasem problemy finansowe. Zamachowscy mają sporo wydatków i robią wszystko, by nie mieć zbyt wielu długów. Monika wynajmuje dom, ale za każdym razem, gdy umowa najmu wygasa, boi się, że zostanie bez dodatkowych środków. A przecież do spłacenia jest kredyt we frankach. Ponadto "Zbyszek ma gigantyczne alimenty", co także generuje wydatki.

Na szczęście na ten czas oboje mają pracę. A przede wszystkim mają siebie.

***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Monika Richardson | Zbigniew Zamachowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy