Reklama
Reklama

Milionerka Lewandowska zapewnia: Niedojedzony obiad trzy razy przemieniam na inne potrawy!

Anna Lewandowska (30 l.) trafiła do rankingu najbogatszych Polek. Żona Roberta przekonuje, że na wszystko zapracowała sama, a do tego miliony na koncie w ogóle jej nie zmieniły...

Tygodnik "Wprost" opublikował niedawno ranking najbogatszych Polek przed czterdziestką. 

Anka zadebiutowała w tym zestawieniu i to od razu na 22. miejscu. Tygodnik wycenił ją na 204 miliony złotych, zachwalając, że jej firma zatrudnia ponad sto osób i wciąż inwestuje w nowe biznesy. 

Nie jest więc tylko żoną znanego męża, ale i prężnie działającą bizneswoman. Sama Anka w rozmowie z gazetą zapewnia, że wszystko osiągnęła sama dzięki ciężkiej pracy. Do tego ubolewa, że w Polsce nienawidzi się bogatych ludzi, a ona sama długo miała problem z tym, by cieszyć się z zarobionych pieniędzy, bo rodacy są zawistni.  

Reklama

"Pamiętam, jak zarobiłam swoje pierwsze duże pieniądze i wstydziłam się przyznać. To chyba trochę przez historię naszego kraju, przez lata komuny, kiedy wszyscy mieli mieć po równo.Teraz się tego nie wstydzę. Robert ciągle mi powtarza, że to nie spadło nam z nieba. My ich nie wygraliśmy, ani nie dostaliśmy, tylko zarobiliśmy. Ciężką pracą, uporem, zaangażowaniem. Mamy pasję do tego, co robimy. Sprawia nam to przyjemność. Ludzie zarabiają pieniądze na całym świecie i są z tego dumni. My też nie musimy się tego wstydzić" - oznajmia Anka.

Jednocześnie zapewniła, że nie jest rozrzutna, bo szanuje pieniądze, a do tego jest ponoć bardzo oszczędna. Resztki z obiadu zawsze służą jej jeszcze przez kilka kolejnych dni! 

"Nie lubię bez sensu wydawać pieniędzy. Życie mnie tego nauczyło. Kiedyś nie mieliśmy pieniędzy. Dzisiaj je mamy i umiemy je szanować. Na przykład nigdy nie wyrzucam jedzenia. 

Niedojedzony obiad będę trzy razy przemieniać na inne potrawy, aż zjemy wszystko. Dla mnie szacunek do jedzenia jest najważniejszy. Każdą rzecz, którą wymyślam, od batonów po musli i zupy, wymyślam sama. Nie mam żadnej kucharki, jak ktoś mógłby pomyśleć" - dodaje.

"Lewa" odniosła się też do zarzutów sporej części społeczeństwa, że ta karmi swoje fanki ułudą. W końcu jej życie pokazywane w sieci wygląda jak jedna wielka bajka. Swoim wiecznym optymizmem i idealnym ciałem, którym chwaliła się niemal zaraz po porodzie, wpędza Polki w kompleksy. 

"To nie jest tak, że wrzucam na Instagram zdjęcie owsianki, a tak naprawdę za plecami wcinam coś mocno kalorycznego. Są momenty, że mamy ochotę na coś innego, szczególnie jak jesteśmy ze znajomymi, to lubimy zgrzeszyć, ale też nie mamy jakichś specjalnych słabości. Żyjemy zdrowo i jemy zdrowo już wiele lat. Ktoś mi powiedział kiedyś, że jestem zawsze uśmiechnięta. No ale ja taka właśnie jestem. Co mam z tym zrobić? 

Uśmiecham się, nie marnuję energii na niepotrzebne rzeczy. Wiadomo, że nie ma na świecie osoby, która nie ma żadnych kłopotów. Każdy je ma. Nie mam czasu patrzeć na to, co o mnie wypisują. Ale bywa, że dochodzą do mnie różne informacje i jest mi przykro, gdy jestem pochopnie i niesprawiedliwie oceniana przez ludzi, którzy mnie nie znają i mało o mnie wiedzą" - żali się.

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy