Reklama
Reklama

Mateusz Banasiuk szczerze o swoim ojcu! „Bardzo chciałem iść swoją drogą”

Mateusz Banasiuk (32 l.) już za kilka tygodni sam zostanie ojcem. Razem ze swoją partnerką, Magdaleną Boczarską (38 l.) czekają na narodziny swojego pierwszego dziecka. W szczerym wywiadzie dla tygodnika, aktor zdradził, czy jego ojciec stanowi dla niego inspirację.

Gwiazdor młodego pokolenia, znany m.in. z serialu "Pierwsza miłość". Prywatnie syn aktora Stanisława Banasiuka (65 l.), brat dwóch mniej znanych sióstr, fan rocka i twórca zespołu Lavina. 

Mówi, że w życiu nic nie jest stałe. Ma za sobą kilka rozdziałów w życiu, metamorfoz i prób. W rozmowie z gazetą "Świat i ludzie" opowiada o tym, kto pozwolił mu być buntownikiem i za co jest wdzięczny losowi.

Trudno było namówić cię na grę z ojcem w tej samej sztuce "Alibi od zaraz" w warszawskim teatrze Capitol?

Reklama

Nie, bo bardzo tego chciałem. Odrzuciłem wiele innych propozycji, aby doznać tego uczucia.

I jak ojciec wypadł w twoich oczach, dorosłego już przecież mężczyzny? 

Po raz pierwszy spostrzegłem, jak bardzo jestem do niego podobny. Mimika, gesty, sposób mówienia. Kiedyś wydawało mi się, że jestem zupełnie inny od moich rodziców. Bardzo chciałem iść swoją drogą. Byłem typem, który dyskutował, bronił swojego zdania, często niesłusznego. A teraz stoję tu z nim na jednej scenie i bardzo się cieszę, że jestem do niego podobny.

Z charakteru też jesteście tacy sami? 

Jako artyści na pewno mamy głowy w chmurach. Mamy też podobną wrażliwość. Ale nie lubię określać siebie w trzech zdaniach, bo wtedy poszedłbym na łatwiznę, dał się zaszufladkować. A przecież człowiek jest bardziej skomplikowany niż słowa, które go określają. Kiedyś byłem inny, dziś jestem inny, a jutro też mogę być inny. Określają nas przecież ludzie, których znamy, historie, które przeżywamy, a wreszcie my sami. Przykładowo, moje siostry twierdzą, że ja jestem wyluzowany, potrafię zachować spokój. Ale ja w wielu okolicznościach, w których inni są spokojni, wybucham.

Podobno w dzieciństwie byłeś łobuzem. 

Łobuzem to za duże słowo. Robiłem nauczycielom różne numery, dziewczynom też. Rodzice zdecydowanie woleli na wywiadówki chodzić do mojej starszej siostry. Chętnie wtedy siadali w pierwszej ławce i lubili słuchać o jej sukcesach. Ze mną było trochę inaczej. Jak już słyszałem, że wracają z mojego zebrania, to biegłem do łazienki i zamykałem się na klucz. Wolałem rozmawiać przez drzwi. Ale nie byłem złym uczniem.

Miewałeś z ojcem męskie rozmowy?

Ojciec zawsze partnersko mnie traktował. Niedawno wyjechaliśmy razem na kilka dni do Londynu. Już raz odbyliśmy taką podróż, gdy byłem dzieckiem. Przypomniało mi się, że już wtedy rozmawialiśmy bardzo poważnie. Zawsze mnie pytał, jak bym chciał, żeby wyglądało moje życie. Mówił o wielkiej wartości jaką jest rodzina. Gdy byłem na studiach, zaczęliśmy mówić sobie po imieniu.

Nie był zdziwiony, że poszedłeś jego drogą? 

Rodzice chyba woleli, żebym poszedł na mniej artystyczne studia. Miałem złożyć papiery na SGGW, na wydział turystyki i rekreacji. Podróże kochałem, angielski miałem nieźle opanowany, bo chodziłem na dodatkowe lekcje. Ale spóźniłem się jeden dzień ze złożeniem dokumentów. Po drodze był Uniwersytet Warszawski i pojawiła się myśl, by wybrać aktorstwo.

Byłeś wolnym ptakiem...

Szczególnie jako nastolatek przechodziłem dość mocny okres buntu. Traciłem kontakt z rodziną, bo kumple byli ważniejsi. Dyskutowałem, choć nie miałem racji. Musiałem do pewnych rzeczy dojrzeć. Człowiek chce walczyć, ale nie wie o co i z kim. Po maturze nie byłem do końca przekonany, co chcę robić. Gdyby nie wizja odbycia wojska, nalegania rodziców, że jakieś studia trzeba rozpocząć, pojechałbym w świat, popracował gdzieś w barze. Na zachodzie modne jest tzw. gap year, przerwa w życiu, przed podjęciem ważnych decyzji. U nas w tamtych czasach jasne było, że po maturze trzeba iść na studia.

Żałujesz wyboru?

Nie. I cieszę się, że mama i tata we mnie wierzyli. Na studiach bardzo mi pomagali, bo jednocześnie pracowałem już jako aktor. I dziś wiem, że oni - choć często nie zgadzali się z moimi wyborami - nie starali się zmieniać mnie na siłę. Miałem też szczęście, że na swojej drodze spotkałem ludzi, którzy we mnie uwierzyli i dali mi tę szansę.

A gdy już tak na poważnie zacząłeś zarabiać, to woda sodowa uderzyła do głowy?

Nigdy tak bardzo mi nie odbiło. Ale jeśli młody człowiek zaczyna zarabiać pieniądze, nie ma żadnych obowiązkowych wydatków, staje się rozpoznawalny, to w pewnym momencie czuje, że świat należy do niego i wszystko może. I ten czas też mi był potrzebny, by potem iść dalej.

Jeden rozdział zamknąłeś, otworzyłeś drugi i... 

Dziś więcej frajdy sprawia mi jazda na rowerze po mieście, długie rozmowy z przyjaciółmi, spotkania z rodziną, z którą jestem blisko. Zwolniłem tempo i dobrze się w tym stanie czuję. Mam dużo pracy, skupiam się na tym. Ale też jakoś nie planuję kariery, nie wiem co będzie za rok, dwa. Czy nadal będę mieszkał w tym kraju, czy nie. Nic nie jest przecież stałe.

Bycie w związku z partnerką, która też jest aktorką, pomaga czy przeszkadza w relacjach na co dzień? 

Na pewno jest duże zrozumienie, gdy jest czas premiery, gdy człowiek jest rozdrażniony, nerwowy, gdy ma okresy wyczerpującej pracy. Jest dobrze.

***
Zobacz więcej materiałów wideo: 

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Mateusz Banasiuk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy