Reklama
Reklama

Maryla Rodowicz i Krzysztof Jasiński: Dzieci nie wystarczyły im do szczęścia

Prawdziwa miłość wymaga wyrzeczeń, ale czasem ukochany żąda tak wiele, że uczucie staje się ciężarem... Tak właśnie było w związku Maryli Rodowicz (73 l.) i Krzysztofa Jasińskiego (75 l.), przez co piosenkarka w pewnym momencie powiedziała stanowcze "dość".

Wśród mężczyzn Maryli Rodowicz wyjątkową pozycję zajmuje Krzysztof Jasiński. Wprawdzie nigdy się nie pobrali, ale to krakowski reżyser jest ojcem jej dwojga dzieci.

Znali się oczywiście od dawna - trudno, by było inaczej, skoro oboje obracali się w tym samym, blisko ze sobą związanym środowisku. Bliższą znajomość zawarli jednak podczas realizacji musicalu "Szalona lokomotywa", którego reżyserem był Krzysztof Jasiński.

"Fascynował mnie - przyznawała Maryla. - Lekko tajemniczy, przeszywający ludzi zimnym, szarozielonym spojrzeniem, jednocześnie pełen poczucia humoru i niezwykłej wyobraźni. Czułam, że jestem pod wrażeniem. Gdy nasze spojrzenia krzyżowały się, widać było przelatujące iskry. Nie zapaliła się żadna czerwona lampka, ostrzegająca o ewentualnym niebezpieczeństwie. Owszem, dochodziły mnie słuchy, że pożeracz serc, że apodyktyczny, że często nieelegancki wobec kobiet, ba, nawet to obserwowałam, widziałam na własne oczy, ale - jak wiadomo - zamroczenie jest ślepe".

Reklama

Zauroczenie Krzysztofem Jasińskim okazało się dla Maryli doskonałym lekarstwem na rozpacz, którą przeżywała po zerwaniu z Andrzejem Jaroszewiczem. Reżyser intrygował ją jako mężczyzna i artysta, była też pod wrażeniem niezwykłej atmosfery Krakowa. Ekipa musicalu żyła blisko ze sobą, przygotowaniom towarzyszyło bujne życie towarzyskie.

Jasiński miał jednak żonę, jego partnerką była socjolog, Krystyna Gonet. Absolwentka liceum plastycznego (pracowała również jako dziennikarka i barmanka) zajmowała się scenografią teatralną. Od lat współpracowała z Teatrem STU, była współautorką scenariuszy i scenografii do wielu przedstawień reżyserowanych przez swego męża. W ich związku nie działo się jednak najlepiej, Krzysztof był bowiem człowiekiem o wyjątkowo trudnym charakterze.

Mawiał, że do szczęścia "potrzebna jest mu tylko szczoteczka do zębów", a "mieszkać może byle gdzie, a najlepiej w teatrze". Nie interesowały go również dobra materialne i nigdy "nie zamierzał chałturzyć". Maryli to jednak nie zrażało, zawsze bowiem miała słabość do mężczyzn o mrocznej psychice i nie był to również pierwszy żonaty mężczyzna w jej życiu. Inna sprawa, że już na początku romansu zdarzały się sytuacje, które trudno uznać za normalne.

"Krzysztof miał żonę. O tym, że naprawdę była, przekonałam się w nieprzyjemny sposób w Warszawie. Kiedyś zatrzymał się w hotelu Forum, więc postanowiłam go odwiedzić. Wzięłam słoik konfitur z malin, bo był przeziębiony, i pojechałam. Wparowałam do pokoju, a tam w łóżku leży jego żona. I w dodatku to ona zaczęła się tłumaczyć..." - wspominała krępującą sytuację piosenkarka. Podobno "spaliła cegłę i wyszła", zostawiając im te nieszczęsne maliny.

Natomiast innym razem, w Poznaniu, Krzysztof długo tłumaczył się żonie z braku w swoim pokoju hotelowym "przyborów do golenia i szczoteczki do zębów". Reżyser był nie tylko żonaty, lecz także miał córkę, Magdę - dziecko ze związku pozamałżeńskiego, które przyszło na świat, gdy Jasiński był jeszcze bardzo młody. Ukrywał zresztą ten fakt przed otoczeniem i piosenkarka zapewne nic o tym nie wiedziała. Zresztą nie wiadomo nawet, czy prawowita małżonka zdawała sobie sprawę z tego, że jej mąż jest już ojcem...

Rodowicz zaszła w ciążę i Jasiński postanowił ostatecznie zerwać z żoną. Nie zmienił jednak swojego sposobu bycia. I nawet gdy w ramach "wielkiego wyróżnienia" zaprosił Marylę "na Mazury na ryby", to wciąż zachowywał się tak, jakby był centralnym elementem Układu Słonecznego.

"Spędziliśmy dwa tygodnie pod namiotem, w rezerwacie bobrów koło Olsztyna - wspominała romantyczną wyprawę piosenkarka. - Ale trafiliśmy na beznadziejną pogodę, było zimno, cały czas lało, wszystko mieliśmy mokre. Codziennie pływaliśmy niewielkim pontonem po wzburzonym jeziorze. Bałam się. Ja tu z brzuchem, a fale huśtają tym pontonem, jest zimno, pada deszcz... Prawdziwy survival. Ale przynajmniej nauczyłam się wiązać spławiki i przypony. No i przed wyjazdem Krzysztof kazał mi szorować ponton, a sam pił z gajowym".

Czytaj dalej na następnej stronie

Według Maryli, podobnie wyglądał cały ich związek, reżyser bowiem myślał ponoć bardziej o własnej wygodzie niż o komforcie swej partnerki. Gdy piosenkarka miała urodzić ich pierwsze dziecko, wyjechał na Festiwal Sztuki Cyrkowej w Monte Carlo. O urodzeniu syna dowiedział się w Paryżu i niezwłocznie poszedł z kolegą na wódkę, nie interesując się specjalnie jej stanem...

Początkowo Krzysztof Jasiński przyjeżdżał do Warszawy na weekendy, potem Maryla przeprowadziła się do niego do Krakowa. Niewiele to zmieniło w ich życiu, mieszkali bowiem w gabinecie reżysera, co raczej trudno uznać za komfortowe rozwiązanie dla kobiety z malutkim dzieckiem. Tym bardziej, że Maryla Rodowicz nadal prowadziła normalną działalność koncertową. Nie układały się więc codzienne kontakty pomiędzy partnerami, a Jasiński bywał człowiekiem porywczym.

Zdarzyło się nawet, że nogą (!) rozciął Maryli łuk brwiowy, ale piosenkarka wolała wierzyć, że był to tylko przypadek. Najbardziej jednak irytującą jego pasją było wędkarstwo, dla którego gotów był poświęcić niemal wszystko. Dosłownie "świata nie widział poza rybami" i "łowił do późnej nocy". Swojemu hobby całkowicie podporządkowywał nawet wyjazdy rodzinne.

Maryla Rodowicz powróciła do Warszawy, ale po urodzeniu córki zdecydowała się na jeszcze jedną próbę ratowania związku. Tym bardziej że Jasiński dostał w Krakowie mieszkanie kwaterunkowe i można było rozpocząć normalne, rodzinne życie. Niestety, Krzysztof nigdy nie zapominał, że jest nie tylko artystą, a też dyrektorem jednej z najważniejszych placówek teatralnych w kraju.

"Kiedyś w czasie wielkiego sprzątania krakowskiego mieszkania zaproponowałam Krzysztofowi, żeby pomógł mi w zmywaniu podłogi. Zrobiła się awantura. Dyrektor teatru - podłogę? - »Zapamiętaj sobie - nigdy!« - wspominała po latach piosenkarka. - Oczywiście zaniesienie tobołów z bielizną do pobliskiego magla też nie wchodziło w rachubę".

Ten trudny związek trwał aż siedem lat, a Maryla mieszkała w Krakowie, choć dzieci cierpiały tam na chroniczne zapalenia dróg oddechowych. Jasiński stawiał warunki dotyczące wspólnej przyszłości: chciał, aby partnerka sprzedała swoje warszawskie mieszkanie. Tłumaczył, że "nie zniesie jej niezależności", ale gdy przystanie na jego warunki, to wtedy będzie mógł się z nią ożenić.

"Kiedy wracałam z koncertów - pisała z rezygnacją Maryla - na których byłam w centrum uwagi i zainteresowania, najbardziej pragnęłam, żeby on objął mnie ramieniem - ten najważniejszy, jedyny człowiek. Było niestety inaczej. Rosnąca obojętność, agresja. Działało to na mnie coraz gorzej. Krzysztof próbował się nawet zmieniać, ale głównie zewnętrznie. Postanawiał na przykład, że od jutra będzie jadł, dajmy na to, tylko małe zwierzątka. I że obcina włosy".

W pewnej chwili Maryla poczuła, że ma tego dość. Podjęła decyzję o powrocie do Warszawy, zamówiła ciężarówkę do przeprowadzki i opuściła krakowskie mieszkanie. Wiedziała, że wyjeżdża na zawsze, że już nie wróci pod Wawel. Pewną rolę w zerwaniu odegrała Agnieszka Osiecka, która poznała ją z właścicielem serwisu jednej z marek samochodowych. Był nim Andrzej Dużyński, który na wiele lat miał stać się mężem i partnerem Rodowicz. Rozstali się całkiem niedawno, z dużym zresztą hałasem.

***


Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Maryla Rodowicz | Krzysztof Jasiński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy