Reklama
Reklama

Martyna Wojciechowska i Przemek Kossakowski podjęli ryzykowną decyzję. Przyjaciele ostrzegają!

Przed nimi wielka życiowa rewolucja. Chcą razem zamieszkać. Bliscy pary zastanawiają się, czy to nie pochopna decyzja.

Rytm życia Martyny Wojciechowskiej (44 l.) wyznaczają kolejne podróże i opieka nad córeczką. Gdy wraca, nadrabiają chwile spędzone osobno. Są w ciągłym biegu, podróżniczka ma wiele zawodowych zobowiązań, a przy tym odwozi Marysię do szkoły, na lekcje jazdy konnej i inne zajęcia.

Przemek nie ma dzieci, a przez lata życia na odludziu odwykł od domowego rozgardiaszu i chaosu, był panem swojego czasu. Do niedawna pojawiał się w stolicy tylko przy okazji nagrań swoich programów, wolał spokojne siedlisko.

- Funkcjonuję w świecie mediów, które z natury są obszarem pełnym pośpiechu i hałaśliwości. Na Podlasiu odnajduję zatem wspomniany spokój i równowagę. Mam nadzieję, że uda mi się ten brak potrzeby gwiazdorzenia utrzymać - tłumaczy.

Reklama

Teraz z Martyną spróbują połączyć dwa kompletnie różne światy. Nie będzie to proste, podróżnik przekonał się o tym już na początku ich znajomości.

Pierwsze doniesienia o tym, że Martyna i Przemek są parą, pojawiły się w maju. Jednocześnie rozdzwonił się telefon podróżnika. Był zaskoczony nagłym zainteresowaniem dziennikarzy, tym, że na każdym kroku towarzyszą mu paparazzi.

Dotąd Kossakowski jak lew chronił prywatności, ukrywał się w swojej samotni. Na ulicy poznawali go tylko fani jego programów. Teraz wszyscy znają go jako ukochanego "tej Martyny Wojciechowskiej". Podróżnik obawia się, że gdy zamieszka na stałe w Warszawie, reporterzy będą polować na niego bez przerwy. Chociaż znajomi próbowali odwieść Martynę od pomysłu zamieszkania z Przemkiem, gwiazda nie chce dłużej zwlekać.

- Nie odkładaj na jutro tego, co chcesz zrobić lub powiedzieć, bo jutra może nie być. Wyznaję zasadę "wszystko albo nic", i to najlepiej dzisiaj, natychmiast. Wolę żałować, że coś zrobiłam, niż żałować, że czegoś nie spróbowałam, stchórzyłam, choć mogłam - mówiła niedawno.

Ale historia jej związków pokazuje, że nie zawsze dokonywała słusznych wyborów. - To brzmi zabawnie: pięć razy byłam zaręczona, dwa razy uciekłam sprzed ołtarza. Byłam skłonna robić coś, czego ktoś ode mnie oczekiwał w danym momencie.

Z Przemkiem od razu rzuciła się na głęboką wodę. - Jestem bardzo szczęśliwa. To wyjątkowy facet. Mało która kobieta potrafi oprzeć się jego urokowi. A do tego nie ma przerostu własnego ego - nie szczędzi ukochanemu komplementów.

Przyznaje, że nie jest łatwą partnerką. Zawsze głośno powtarza, że "nie chciałaby takiej baby, jak ona", że jest trudna w życiu i szalenie wymagająca w stosunku do siebie i innych.

- Ciągłe podróże, praca i intensywny tryb życia. Kto by to wytrzymał? - zastanawia się.

Kossakowski z kolei jest mężczyzną po przejściach. Ma za sobą nieudane małżeństwo. Po rozwodzie został w swojej podlaskiej samotni. Zanim spotkał Martynę, nie angażował się w poważne związki. Przywykł do kawalerskiego życia. Przeprowadzka na stałe do stolicy będzie go wiele kosztować. Martyna zdaje się nie dostrzegać problemu.

- My, panie, tak mamy, że jak słyszymy mężczyznę, który deklaruje, że jest samotnym wilkiem i teraz będzie podążał tą drogą, to pojawia się taki element: Czy na pewno? - mówi przekornie.

Mama dziennikarki martwi się, że dwie tak mocne osobowości jak Martyna i Przemek nie unikną tarć. Ma jedynie nadzieję, że córka i jej ukochany będą przede wszystkim mieli na uwadze dobro wnuczki. W lipcu, podczas krótkich wakacji nad morzem, ściskało jej się serce, gdy widziała jak dziewczynka lgnie do Przemka.

Marysia, która straciła tatę, tuliła się do dziennikarza, a szalonym zabawom na plaży nie było końca. Pani Joanna zauważyła, że Przemek jest miłą, ciepłą osobą. Chce wierzyć, że troskliwie zaopiekuje się jej dziewczynami.

- Mężczyźni lubią mieć przystań, a ja jestem żeglującym okrętem - deklaruje Martyna.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy