Reklama
Reklama

Mariusz Czajka zdradził, na co przeznaczy pieniądze ze zbiórki! Spore zaskoczenie

Mariusz Czajka (59 l.) wciąż jest zaskoczony, że udało mu się zebrać tak dużą kwotę "na pogrzeb matki". Zostało sporo. Nadwyżkę chce przeznaczyć na rozkręcenie nowego biznesu. Jakiego?

Popularny aktor (sprawdź!) z powodu pandemii stracił wszystkie źródła dochodu, do tego jest poważnie zadłużony, bo kilka lat temu zaciągnął kredyt we frankach. Choroba mamy nie była dla niego zaskoczeniem. Kobieta była emerytowaną nauczycielką języka polskiego, zmagała się z parkinsonem, osteoporozą i rakiem płuc.

"Myśmy żegnali się przez dwa lata. Zdążyliśmy jeszcze przełamać się opłatkiem podczas Wigilii. Przeniosłem się do niej z moim kotem, bo wiedziałem, że jest już tak chora, że nie może być sama" - opowiada w najnowszym wywiadzie dla magazynu "Rewia".

Reklama

Ostatnie tygodnie jej życia nie były łatwe. Na szczęście aktor mógł liczyć na pomoc sąsiadek i pani z opieki społecznej.

Choć mama była wobec niego bardzo surowa, nie opuściła w nieszczęściu. Gdy popadł w długi, tylko w niej miał oparcie. Dziś żałuje, że nie zawsze żył z rozwagą.

"Wydawałem pieniądze bez opamiętania, sporo balowałem, żyłem na krawędzi. I bez zastanowienia wziąłem kredyt we frankach szwajcarskich, przez który do dziś walczę w sądzie. Odebrałem kilka bolesnych lekcji. Jedno jest pewne: warto kochać naprawdę i bezinteresownie" - zapewnia.

Na jaki biznes postawił?

By pochować mamę, Mariusz Czajka zmuszony był zorganizować internetową zbiórkę. Liczył, że uda mu się zebrać 15 tys., internauci wpłacili jednak dużo więcej, bo aż 50 tys. złotych.

Zgromadzone pieniądze aktor chce zainwestować m.in. w nowy biznes.

"Zrobię mamie i tacie nagrobek, bo stary pękł. Zapłacę zaległe składki za użytkowanie grobu. Resztę przeznaczę na start szkoły aktorskiej w internecie. Chcę pracować, zarabiać, płacić rachunki. W teatrze Buffo, gdzie występowałem, straciłem prawie 180 spektakli i nie mam z czego żyć. Do tego są jeszcze alimenty i raty kredytu" - mówi z goryczą.

Na szczęście udało mu się nawiązać relacje z córkami - 26-letnia Weroniką i 20-letnią Inez, które wsparły go po śmierci mamy i towarzyszyły podczas pogrzebu. Weronika przyjechała i ugotowała obiad, pomogła załatwić wszystkie formalności. Młodsza Inez - znalazła zakład pogrzebowy.

"Różnie się między nami układało. To na mnie spoczywał obowiązek opieki nad ich babcią. (...) Widziały mnie w rozsypce, ale to na szczęście już minęło. Czuję, że najgorsze już za mną. Znów chce mi się żyć" - dodaje z ulgą.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Mariusz Czajka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy