Reklama
Reklama

Marian Opania rozlicza się ze swoim alkoholizmem

Marian Opania (75 l.) zdaje sobie sprawę, że uzależnienie od alkoholu niemal zrujnowało mu życie. Uratowała go wiara i miłość rodziny. Dziś rozlicza się z demonami na scenie.

Aktor już od trzech dekad nie zagląda do kieliszka, ale wciąż ma w pamięci, jak trudna i wyboista była droga ku trzeźwości. Zdarzały mu się potknięcia, a nałóg wiele kosztował jego bliskich. Dlatego tak ważne było, że na przedstawieniu Teatru Ateneum "Moskwa - Pietuszki" zobaczył wśród widzów syna Bartosza (47 l.), który oklaskiwał tatę.

Monodram opowiada historię alkoholika. W tytułowej podróży stacza się na samo dno. - Ta rola jest dla mnie rozliczeniem ze światem i wiecznością - powiedział aktor w wywiadzie. A osoba z otoczenia Opani wyjaśnia: - Marian wie, że pijąc skrzywdził nie tylko siebie, ale też swoją rodzinę.

Reklama

Gwiazdor zdaje sobie sprawę z tego, jak podstępna jest to choroba. Nie zapaliła mu się czerwona lampka, gdy wpadał w sidła nałogu. - Nie piłem i nie paliłem przez całe studia, a potem zacząłem jedno i drugie. Wpadłem w taki wir roboty, że pozwalałem sobie: "A, koniaczek, bardzo dobrze". Może miałem genetyczne skłonności do wódeczki? Ja, który w czasie przyjęcia maturalnego wylewałem alkohol do kwiatków - wspominał szczerze w jednym z wywiadów.

- W latach 70. miałem potężny problem z piciem. Nie obsadzali mnie w filmach, to głębiej sięgałem do kieliszka, a nie obsadzali, bo za głęboko sięgałem. Piekło.

Żona i córka aktora do dziś nie lubią, kiedy porusza temat swojego alkoholizmu. Pan Marian jednak wierzy, że dzięki temu może komuś pomóc, uporać się z problemem. Sam otrzymał ogromne wsparcie od bliskich. Nie zwątpili w niego nawet, gdy sam tracił już wiarę.

- Przede wszystkim trzeba być otoczonym przez życzliwych, kochających ludzi, którzy rozumieją problem, wiedzą, że to choroba. Po drugie trzeba sobie znaleźć jakiś wielki, nadrzędny cel i do niego uparcie dążyć. Dla mnie to była rodzina i budowa domu - radzi.

Niebagatelną rolę odegrała też religia. - Myślę, że dzięki wierze lżej jest przeżywać życiowe problemy - także te związane z aktorstwem. Nieprzypadkowo w tym zawodzie jest tak wielu ludzi poranionych czy uzależnionych, myślę, że można tego uniknąć dzięki wierze - przekonuje i zapewnia: - Teraz nawet piwa nie piję. Jestem twardy w tym postanowieniu. Wszystko robię na sto procent.

Dziś czuje się na tyle silny, by wrócić do bolesnych emocji sprzed lat. - Musiał odważnie przywołać wspomnienia związane z piekłem alkoholizmu, zmierzyć się z przeszłością - zdradza "Dobremu Tygodniowi" pracownik teatru.

***

Zobacz więcej materiałów:

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marian Opania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy