Reklama
Reklama

Maria Peszek "wku..." na Polaków

"Ludzie przykładają do mnie własną cyniczną miarę i mówią, że to była historia promocyjna" - zżyma się Maria Peszek (39 l.), przywołując słynny już wywiad, w którym stwierdziła, że chciała umrzeć.

Wokalistka tuż przed wydaniem swojej trzeciej płyty zwierzyła się "Polityce", że zdiagnozowano u niej neurastenię i przez rok walczyła z bólem.

Stany lękowe, kilkunastotygodniowa bezsenność, napady paniki - wymieniała ciurkiem. Do zdrowia dochodziła w egzotycznym Bangkoku.

Dziś jest wściekła, że nie została zrozumiana i zarzucono jej, iż "stanami lękowymi" promowała krążek.

Twierdzi, że osobisty wywiad dla tygodnika nie był wynikiem kalkulacji, a płynął z potrzeby "najczystszej z możliwych, co nie było łatwe, bo niechętnie opowiada o życiu prywatnym".

Reklama

Dalej tłumaczy, że najbardziej w całej sytuacji "wkurw..." ją postawa ludzi, którzy przyłożyli do niej swoją własną cyniczną miarę, stwierdzając, iż wynurzenia były akcją promocyjną.

"Przeciwstawiam się temu" - podkreśla Peszek w "Przekroju". Uważa, że ludzie, krytykując ją, pozwolili sobie na zbyt wiele...

Gdyby opowiedziała o swoim cierpieniu w trakcie jego przeżywania [ona zrobiła to po fakcie], "ludzie by ją ukochali jako ofiarę" - w naszym kraju bowiem nadal panuje kult cierpienia i umierania dla sprawy.

"Człowiek w cierpieniu jest bohaterem. Ofiary są kochane, a zwycięzcy podejrzani" - dodaje.

Czyżby kolejny pomysł na karierę?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Maria Peszek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy