Reklama
Reklama

Marek Niedźwiecki tęskni za radiową Trójką: Przelewam czas, tracę go

Marek Niedźwiecki (66 l.) w radiowej Trójce przepracował 35 lat. Z jego odejściem dla wielu słuchaczy skończyła się pewna epoka. Jak dziś wygląda codzienność radiowej legendy? "Przelewam czas, tracę go. Staram się tracić ładnie... Zapominam, czy to piątek, czy niedziela" - pisze.

Od niedawnych wydarzeń w radiowej Trójce, kiedy to z listy przebojów "zniknęła" piosenka Kazika Staszewskiego "Twój ból jest lepszy niż mój" (sprawdź!), minęło już trochę czasu.

Ale nie znaczy to, że fani zapomnieli, kiedy do świata rozrywki wkroczyła cenzura i polityka.

Czasu cofnąć się nie da i faktom zaprzeczyć też nie można. Sam zainteresowany zareagował tak, jak można było:

Reklama

"W związku z sytuacją, która zaistniała wokół piątkowego notowania LP3 oraz posądzeniem mnie o nieuczciwość w przygotowywaniu audycji, którą prowadzę od ponad 35 lat, kończę współpracę z Programem III Polskiego Radia".

W kolejnym wpisie napisał: "Czy można zburzyć coś, co dawało radość tak wielu Słuchaczom przez wiele lat w jeden dzień? Teraz już wiem, że tak... Najpierw zadziałała 'piramida strachu', a potem 'piramida głupoty'. Ukryć notowanie, żeby prezes się nie dowiedział co jest na pierwszym miejscu. Potem zamieszać tak, żeby winni byli Prezenter i Asystenci. I trzydzieści osiem lat roboty poszło...".

Jak dzisiaj żyje Marek Niedźwiecki?

Fani "Niedźwiedzia" mogą wchodzić na jego bloga i czytać, co się u niego aktualnie dzieje.

Dziennikarz mieszka z dala od warszawskiego zgiełku - na Dolnym Śląsku. Spaceruje po górach, gotuje, chodzi na grzyby i odpoczywa.

"Na razie robię sobie ucieczki. Najpierw był las, teraz góry. Ulubione... Kilka dni w Jakuszycach, kilka w Karpnikach. Plus okolice. Zdjęcia same się strzelały, będzie co pokazywać. 9 czerwca odwiedziłem Schronisko Samotnia. Który raz? Chyba tylko trzeci. Nic nie zapowiadało słońca, ale cuda się zdarzają. To było ponad 20 tysięcy kroków i 100 pięter jednego dnia. Tak pokazał mój telefon. A Słuchacze podchodzili do stolika, przy którym piłem herbatę. Tylko po to, żeby powiedzieć, że są ze mną i trzymają kciuki. Bardzo dziękuję... Takie sygnały są mi potrzebne. Wzruszają, ale co mi tam.
PS: dziś mija miesiąc...".

Niedźwiecki przywołuje również Australię, którą od dawna jest zafascynowany. Po raz pierwszy trafił tam w 1995 roku i od tego czasu odwiedza ją niezmiennie.

Ma też czas, by w końcu zrobić porządek w płytotece czy wybrać się nad Jezioro Pilchowickie.

"Byłem tam pierwszy raz. (...) Trochę szaro i buro, ale zdjęcia piękne. Nie zawsze potrzebne jest słońce..." - napisał. Innym razem odwiedził pałac w Karpnikach, gdzie spędził aż tydzień.

"7 wyśmienitych śniadań. Chleb z jagodami goji - pyszny. Reszta najwyższej klasy. A polędwica z dorsza na obiad - znowu najlepsza. Polecam... Trochę się bałem, że będę się bał spać w zamku. Nic z tych rzeczy...".

W swoich wpisach nie kryje jednak tęsknoty za radiem.

"Przelewam czas, tracę go. Staram się tracić ładnie... Zapominam, czy to piątek, czy niedziela, ale jakoś mi to nie przeszkadza..." - można przeczytać.

Życie na Gorąco/pomponik.pl

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Marek Niedźwiecki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy