Reklama
Reklama

Majka Jeżowska spotkała się ze swoim oprawcą. Pobicie uważa za "świetną lekcję"

Majka Jeżowska (59 l.) i Krystyna Prońko (72 l.) spotkały się po ponad 30 latach z Januszem Komanem, który nazywany był w branży "damskim bokserem" i stosował przemoc domową.

Panie przez wiele lat łączyła przyjaźń. Gdy Majka studiowała na Akademii Muzycznej w Katowicach, była ulubienicą Prońko. Nocowała u niej, wchodziła dzięki niej w świat show-biznesu.

Dla początkującej piosenkarki było to ogromne wyróżnienie, bo Prońko w tamtych czasach była gwiazdą największego formatu.

Wszystko zmieniło się, gdy poznała partnera Krystyny Janusza Komana. Miała wtedy 20 lat i zakochała się po uszy, czego Prońko przez wiele lat nie mogła jej wybaczyć.

O 12 lat starszy mężczyzna uwiódł ją swoim talentem, doświadczeniem, sposobem bycia. Była na drugim roku studiów, kiedy zaszła z nim w ciążę.

Reklama

Związek był jednak bardzo burzliwy. Jeżowska po pobiciu trafiła nawet do szpitala.

"Uderzył mnie tylko raz. Trafił w szyję. Wylądowałam w środku nocy na pogotowiu z wylewem do strun głosowych. Gdybym została uderzona ciut mocniej i gdyby pękła mi krtań, straciłabym głos na zawsze! To był gwóźdź do trumny naszego małżeństwa" - opowiadała w jednym z wywiadów.

Wkrótce się rozwiodła, wyjechała do USA i zaczęła nowe życie. Związek z kompozytorem wiele ją kosztował...

Z Krystyną Prońko pogodziła się dopiero niedawno przy okazji programu dla TVP Kultura. Tam też panie spotkały się z... Januszem Komanem.

"To pierwsze spotkanie w trójkę od czasu naszego związku. Po zakończeniu programu nagrałyśmy filmik do internetu, w którym śpiewałyśmy fragment 'On nie kochał nas'. Nagle w kadrze pojawił się Janusz i powiedział, że to nieprawda, bo wciąż nas kocha. Fajnie, że umiemy już się spotkać i nie musimy się rzucać sobie do gardeł" - opowiada Jeżowska na łamach "Faktu".

Nie chce już rozpamiętywać przeszłości. Podkreśla, że zawdzięcza Januszowi wspaniałego syna, a samo pobicie było dla niej "świetną lekcją".

"Dowiedziałam się, że nie będę już z jednym facetem na całe życie. Uświadomiłam sobie, że nic nie jest dane na zawsze. To, że przez niego nie straciłam głosu, dało mi też wiarę, że jestem silna. Gdy spotykałam później taki typ facetów, od razu ciekałam" - przyznaje.

***

Zobacz więcej materiałów:

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy