Reklama
Reklama

​Szokujące wyznanie Magdaleny Stępień: „Ludzie uważają, że powinnam się zabić”

Magdalena Stępień (28 l.) cztery miesiące temu straciła jedynego synka. Mały Oliwier przeżył zaledwie rok i 11 dni. Chociaż Stępień chwytała się każdej możliwości i każdej nadziei, dziecka nie udało się uratować. Jak ujawnia w cyklu „I tak mamy”, jej życia to codzienna walka, a i tak nie brakuje ludzi, którzy chcą jej odebrać nadzieję.

28 lipca Magdalena Stępień i jej były partner, Jakub Rzeźniczak, zamieścili na swoich Instagramach tragiczną informację o śmierci ich wspólnego synka. Mały Oliwier zmarł w izraelskiej klinice zaledwie 11 dni po swoich pierwszych urodzinach. Większość swojego krótkiego, naznaczonego cierpieniem życia spędził w szpitalach, odkąd rok temu w jego maleńkim ciałku wykryto 12-centymetrowy złośliwy guz na wątrobie.

Reklama

Walka Magdy Stępień o życie synka

Zrozpaczona Stępień założyła zbiórkę pieniędzy na leczenie synka w izraelskiej klinice. Rzeźniczak nie był do tego pomysłu przekonany, miał bowiem zaufanie do polskich lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka. Pod koniec życia Oliwiera, Stępień i Rzeźniczak, mimo wszystkich nieporozumień i gorzkich słów, jakie między nimi padły, zjednoczeni wspólną tragedią, czuwali jednak przy synku do końca

Od tamtej pory Rzeźniczak zdążył na nowo się ożenić, zaś pogrążona w żałobie Stępień odnalazła swoje powołanie we wspieraniu rodziców, którzy stają w obliczu podobnych tragedii. W rozmowie z Natalią Hołownią i Martyną Wyrzykowską w cyklu „I tak mamy” przyznała, że to także terapia dla niej: „To boli, bo walczę o każdy dzień. Wraz z Oliwierem umarła część mnie. Ale opowiadanie o tym bólu paradoksalnie dodaje mi siły”. 

Jak zauważyła Wyrzykowska, mama, która straciła dziecko, nie ma nawet określenia. Kobieta, która traci męża, staje się wdową. A okobiecie, która traci dziecko, ludzie wolą nie wspominać. Jak wyznała Magda:

"Staram się robić coś dobrego, wspierać innych. Wiadomo, że są opinie podzielone, ja się wolę zajmować tymi pozytywnymi. Wydaje mi się, że jestem głosem tych wszystkich kobiet, są też ojcowie, którzy stracili dziecko. To, że robię coś dla kogoś, daje mi siłę. Wsparcie psychologa, wsparcie ludzi, to oni mi najbardziej pomogli. Ja mam mnóstwo rzeczy do przepracowania, więc to jest długi proces. Sam powrót do życia zawdzięczam ludziom, którzy mi wtedy podali rękę. Bardzo się bałam depresji, że wpadnę tak głęboko, że już się nie wydostanę". 

Magdalena Stępień ostro o hejterach: "Ja bym się bała"

 Jak ujawniła Magda, jej codziennością są hejterskie wiadomości. Otrzymuje też zarzuty, że publicznie mówi o swojej tragedii. Wyjaśniła, dlaczego to robi:

"Jak o tym mówię, to jest mi lżej. Mam poczucie, że jestem potrzebna. Po śmierci Oliwiera cała umarłam, tak wewnętrznie, cząstka mnie nadal jest z Oliwierem. Ja do końca nie wierzyłam, że on umrze. Jak mi już mówili, że jest już źle, to chciałam z nim  robić wszystko, bawić się, kupować mu nowe ubranka, przy każdej zabawce myślałam, że może to już będzie ostatnia. Chciałam dać mu dobre życie, chociaż on już tak cierpiał. Teraz jak patrzę w niebo, to mówię: synku, mama zrobiła wszystko, żebyś żył normalnie". 

Stępień, jak ujawniła, ma sprecyzowany plan na początek przyszłego roku, obejmujący spotkania z ludźmi, którzy doświadczyli podobnej tragedii, jednocześnie łącząc to z pracą zarobkową.  Jak wyjaśniła, w praktyce okaże się, czy jej wsparcie są potrzebne i w jakiej skali:

„Myślę, że większość ludzi nie mają takiego wsparcia, jak ja. To nie jest tak, że ja z siebie zrobiłam guru, tylko zauważyłam, że jest taka potrzeba. Ludzie najchętniej by chcieli, żebym poszła i się zabiła. Odbierają mi nadzieję, że jeszcze mogę jakoś żyć. Nie wiedzą, co ja przeżyłam na onkologii. Oni nie rozumieją tego, że mi to pomaga, widzą tylko Magdę, która lansuje się na śmierci dziecka. „Jak ona tak może?”. Mam takie poczucie, że ciągle się muszę ludziom tłumaczyć, że pójdę ze znajomymi, napiję się wina, albo kawy, że sobie kupię nową kurtkę, bo jest zima. Ja bym się bała robić coś takiego, bałabym się mieć kogoś na sumieniu. Ja mam ludzi wokół siebie, a jak to trafi na kogoś, kto jest sam, to ta osoba naprawdę może się zabić”. 

Nie jest tajemnicą, że związek Magdy Stępień i Jakuba Rzeźniczaka miał gorzki koniec. Gdy Oliwier pojawił się na świecie, nie byli już razem. Chociaż trochę potrwało, zanim dogadali się w kwestiach finansowych, Stępień stara się o tym wspominać ogólnikowo, bez nawiązań do byłego chłopaka:

"Jak za bardzo polegasz na facecie, to potem zostajesz z palcem z... nie powiem gdzie, Człowiek chce komuś zaufać, potem nagle zostaje sam. No ale jak się na to przygotować, no ile przy naszych zarobkach jesteśmy  w stanie oszczędzić? To co miała, wydałam na Oliwiera. Jak jeszcze zostawia cię facet, to gdyby nie rodzina i przyjaciele, to nie masz za co żyć". 

Zobacz też:

Stępień gorzko skomentowała tajny ślub Rzeźniczaka z Pauliną: "Oni mnie nie interesują"

Magdalena Stępień opowiada o ostatnich chwilach Oliwiera. "Chemia na niego nie działała"

Magdalena Stępień skomentowała ślub Rzeźniczaka!

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Magdalena Stępień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy