Reklama
Reklama

Łukasz Fabiański i jego nieznane oblicze. Taki jest prywatnie!

Ten zawsze uśmiechnięty chłopak po przegranej z Portugalią popłakał się przed kamerą podczas telewizyjnego wywiadu.– Mam do siebie ogromny żal, że nie pomogłem drużynie… – mówił Łukasz Fabiański (31 l.). Jednak nikt nie miał do niego pretensji. Wspierali go zwłaszcza ci, którzy znają jego skrywane oblicze i wiedzą, że dla piłki poświęcił wiele.

Od dziecka marzył, by zostać bramkarzem. Po lekcjach wsiadał na rower i jechał na trening. Nieważne, że padał śnieg czy deszcz. Czasami wracał mokry i zziębnięty. Nawet gdy był przeziębiony, nie mogło zabraknąć go na zajęciach na boisku. 

W domu rozgrzewał się przy muzyce Michaela Jacksona, świetnie naśladując jego taniec. Już wtedy marzył o grze w słynnych angielskich klubach, nad łóżkiem w swoim pokoju wieszał plakaty z bramkarzami i miał proporczyk Arsenalu Londyn.

Po ukończeniu szkoły podstawowej w Słubicach trafił do Szamotuł do Młodzieżowej Szkoły Piłkarskiej. Rodzice martwili się, że będzie z dala od domu, ale zgodzili się pod warunkiem, że nie zaniedba nauki. Trenował tam przez 4 lata, uczęszczając do miejscowego liceum. Jeszcze będąc w pierwszej klasie, zakochał się w starszej o dwa lata Annie Grygier. 

Reklama

- Randki dla Łukasza też były na drugim miejscu - śmieje się Anna, która dziś jest jego żoną. - On był wtedy szaleńczo zakochany tylko w futbolu. 

Gdy miał 19 lat, trafił do Legii Warszawa. W stolicy zjawił się sam, bo narzeczona studiowała ekonomię w Poznaniu. Zamieszkał na Białołęce. Po treningach nie imprezował z kolegami, ale wracał do mieszkania. 

Jeżeli gdzieś bywał, to w kinie. Do dziś nie przepuści żadnej ważnej filmowej premiery. Kiedyś koledzy przyłapali go, jak wychodził z kina po projekcji bajki "Bambi". 

- Jego uśmiech jest zaraźliwy - zdradza bramkarz Wojciech Szczęsny. - Nawet gdy nie wiadomo, co go śmieszy, to śmiejesz się razem z nim!


Czytaj dalej na następnej stronie

W czerwcu 2007 roku spełniły się jego młodzieńcze marzenia i został bramkarzem Arsenalu Londyn, który zapłacił za niego 4,3 mln euro. 

W angielskiej drużynie był najczęściej rezerwowym. Gdy czasami pojawiał się w bramce, zdarzały mu się wpadki, stąd wziął się jego przydomek "Flappyhandski" ("wpuszczalski").

W reprezentacji Polski, do której jest powoływany od 10 lat, też zawsze był rezerwowym.

- Często żartowano ze mnie - śmieje się Łukasz - że jestem najlepszym rezerwowym bramkarzem na świecie. 

On tak bardzo był spragniony grania, że postanowił opuścić Arsenal, mimo że za siedzenie na ławce rezerwowych otrzymywał 50 tys. funtów tygodniowo, czyli ok. miliona złotych miesięcznie! Od dwóch lat gra w walijskim Swansea City. Od pięciu lat u jego boku jest ukochana Anna, która zrezygnowała z pracy w banku. 

Ich ślub odbył się 15 czerwca 2013 roku. Wiodą spokojne życie na przedmieściach Swansea. Dom pary położony jest na pięknym klifie. Oboje są domatorami i nie lubią pojawiać się w miejscach publicznych. Anna w przeciwieństwie od innych żon piłkarzy chce pozostać anonimowa. Podobnie jak mąż jest skromna i nieśmiała. 

23 grudnia 2015 r. zostali rodzicami syna Jana. Dumny ojciec stara się jak najwięcej czasu spędzać z dzieckiem. Zabierał go nawet na zgrupowania przed mistrzostwami Europy - na Hel i do Arłamowa.

Wcześniej dzwonił do hoteli i pytał, czy ma ze sobą przywieźć wanienkę, łóżeczko, pościel dla niemowlęcia. Ostatnio kupił nawet największy model audi, żeby wozić wszystko, czego potrzebuje jego ukochany synek...

***
Zobacz więcej materiałów z życia celebrytów

Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy