Reklama
Reklama

Krzysztof Kowalewski umierał z głodu! Szokujące, co przeżył słynny aktor!

Krzysztof Kowalewski zmarł 6 lutego, ale ceremonię pogrzebową zaplanowano na dziś (19 marca). Mało kto jednak wie, z jakim koszmarem przyszło się zmierzyć słynnemu aktorowi...

Śmierć Krzysztofa Kowalewskiego była wstrząsem dla rodziny, ale też licznych fanów. 

83-latek był uznawany za aktora wręcz kultowego. Wystarczy przypomnieć chociażby jego rolę w "Misiu". 

Nie było tajemnicą, że gwiazdor od pewnego czasu miał poważne problemy zdrowotne. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że dojdzie do najgorszego.

Mało kto jednak wie, że Kowalewski w młodości przeżył prawdziwy koszmar. Aktor miał zaledwie 7 lat, gdy wybuchło Powstanie Warszawskie.

Wstrząsające sceny z tamtych dni wracały do niego przez całe życie...

"Siedzę sobie w wygodnym fotelu, a przed oczami znów mam sceny sprzed siedemdziesięciu lat. Bramę warszawskiej kamienicy. Jakichś ludzi, którzy coś wynoszą, układają. Kilka minut wcześniej w budynek uderzyła niemiecka bomba, bo mamy powstanie warszawskie. Wchodzę z matką do tej bramy i widzę, że leżą tam kawałki mięsa. Wołam: Mamo! Mięso! I chcę lecieć, żeby to zbierać, mięsa na talerzu to już kilka tygodni nie widziałem. Zresztą chcę jeść, bo byłem cholernie głodny. Wszyscy byliśmy. I rwę się do tego mięsa, a matka nic nie mówi, tylko mnie odciąga. (...) Tam był szpital dziecięcy. Tu nóżka, tam rączka. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście trudno było rozpoznać, bo wszystko posypane białym pyłem. Zakleszczone w sprasowanych wybuchem łóżeczkach. Ludzka konserwa" - wspominał aktor w swojej książce "Taka zabawna historia". 

Reklama

Najgorsze przyszło jednak potem...

Kowalewski nawet w tak trudnych chwilach starał się żyć normalnie. Ratowało go poczucie humoru. 

W pewnym momencie jednak nikomu nie było do śmiechu. Krzysztof omal nie umarł wówczas z głodu...

"Kończyło się powstanie. Ale jedzenie skończyło się dużo wcześniej. Nie zostało już nic. Wszystko odjechało. Nie jadłem już chyba ze trzy dni. Cały czas był ostrzał i nie dało się wyjść. Zresztą nie bardzo było po co. Snułem się po tym mieszkaniu i szukałem czegokolwiek, co jednak można byłoby zjeść. Grzebałem w szafach. Patrzyłem po szufladach. I w końcu gdzieś na samym dole była jedna, kompletnie pusta. Otworzyłem, zagrzechotało: taka sucha przylepa chleba. Złapałem ją i przeczołgałem się do przedpokoju, bo tam nie było okien, a ciągle strzelali. Położyłem się na koszu i ssałem ten suchy chleb. I tak przez kilka godzin. Ta zapomniana przez kogoś pajda uratowała mi życie. Jeśli kiedyś byłem naprawdę blisko śmierci, to chyba najbardziej wtedy" - opisywał ten dramatyczny czas gwiazdor.

Ceremonia pogrzebowa odbędzie się na warszawskich Powązkach. Dzień przed jego 84. urodzinami...

***

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy