Reklama
Reklama

Krzysztof Gojdź ostro o kolegach lekarzach: Słabeusze. Do niczego w życiu nie doszli!

Krzysztof Gojdź (44 l.) został skrytykowany przez lekarzy z branży medycyny estetycznej za porównanie ust jednej z celebrytek do... odbytu małpy. Teraz postanowił odpowiedzieć kolegom, przy okazji nazywając ich... słabeuszami, którzy do niczego w życiu nie doszli.

Krzysztof Gojdź (44 l.) został skrytykowany przez lekarzy z branży medycyny estetycznej za porównanie ust jednej z celebrytek do... odbytu małpy. Teraz postanowił odpowiedzieć kolegom, przy okazji nazywając ich... słabeuszami, którzy do niczego w życiu nie doszli.

Gwiazdor telewizyjny i "ambasador polskiej medycyny estetycznej", jak nazywa siebie na stronie internetowej, lubi oceniać wygląd polskich celebrytek. Te zaprzyjaźnione, które często są stałymi klientkami jego kliniki, zazwyczaj chwali za "naturalność". Inne, które poprawiają się u konkurencji, gani za sztuczność.

Ostatnio dostało się jednej z pań za przesadnie powiększone usta - Krzysztof Gojdź porównał je do... odbytu pawiana.

Zdaniem dr. Andrzeja Sankowskiego, chirurga plastycznego z wieloletnim doświadczeniem, to niedopuszczalne, by lekarz wypowiadał się w taki sposób o kimkolwiek. W rozmowie z portalem naTemat.pl Sankowski nazwał Gojdzia "celebrytą, nie lekarzem", stwierdzając, że takie słownictwo z zawodem lekarza "nie bardzo współgra".

Reklama

"Mam nadzieję, że jest on lekarzem, bo lansuje się jako chirurg plastyk, ale specjalizacji chirurgicznej wydaje mi się, że nie ma. Powinno się coś zrobić w interesie pacjentów" - powiedział dr Sankowski.

Wtórował mu dr Andrzej Ignaciuk, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, podkreślając, że wypowiedź Gojdzia o odbycie nie powinna nigdy paść, tym bardziej z ust lekarza.

Sam wpis Gojdzia ocenił jako nieprofesjonalny i niezgodny z etyką lekarską, która nakazuje lekarzowi szacunek dla człowieka i pacjenta.

Krzysztof Gojdź postanowił odnieść się do wypowiedzi kolegów lekarzy, nazywając ich "słabeuszami, którzy do niczego w życiu nie doszli".

"Ja nie zwracam uwagi na konkurencję, bo ja nie mam konkurencji" - mówi skromnie. "Jeżeli słyszę jakiś hejt ze strony swojego środowiska medycznego, to tylko ze strony słabeuszy, którzy boją się mnie jako jednego z najlepszych lekarzy w Polsce i na świecie. To są ludzie, którzy do niczego w życiu nie doszli, nie mają pacjentów, więc muszą w jakiś sposób zaistnieć".

Dalej atakuje Sankowskiego i Ignaciuka, podważając ich autorytet oraz wypominając wiek: "Pan Sankowski jest już na emeryturze i był jakimś chirurgiem plastycznym. Pan Ignaciuk dla mnie zatrzymał się z wiedzą i umiejętnościami dwadzieścia lat temu, kiedy zakładał Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej. Szacunek, że założył i rozwinął medycynę. Ale trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść".

Gojdź uważa, że jest w Polsce niedoceniany. Ma żal, że jako "wykładowca akademicki" musi mierzyć się z hejtem nie tylko ze strony kolegów po fachu, ale i zwykłych ludzi. Jego zdaniem wynika to z mentalności Polaków.

"Wykładam medycynę estetyczną na całym świecie, szkolę lekarzy i widzę, jak na całym świecie podziwia się ludzi, którzy do czegoś doszli, mają coś do pokazania. W Polsce niestety nie. Jeżeli taka osoba jak ja robi światową karierę, wykłada na całym świecie, ma wiedzę, to taką osobę zazwyczaj trzeba hejtować i zgnoić. To jest Polska mentalność tych właśnie miernot!" - mówi wzburzony Gojdź.

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama