Reklama
Reklama

Krystyna Loska i Jan Banaś: Skrywane zauroczenie!

Dla niej był jednym z piłkarzy, którego poznała dzięki mężowi. On podziwiał jej urodę, elegancję i poczucie humoru. Historia ich relacji jest zaskakująca...

Na ten film niecierpliwie czekają Krystyna Loska (79) i Grażyna Torbicka (57).

W „Gwiazdach” Jana Kidawy-Błońskiego pojawi się postać kultowej prezenterki, a wcieli się w nią właśnie jej córka. Dla Loski film będzie sentymentalną podróżą w czasie.

"Chętnie go zobaczę i przeniosę się na Śląsk w czasy mojej młodości" – mówi „Dobremu Tygodniowi”. 

Głównym bohaterem opowieści jest piłkarz Jan Banaś (74), którego wiąże z Krystyną romantyczna historia.

Poznali się w 1969 roku, kiedy piłkarz trafił do Górnika Zabrze. Miał 26 lat. Krystyna, żona działacza klubowego Henryka Loski, od razu wpadła mu w oko. 

Reklama

"Była bardzo piękną kobietą, podobała mi się. Podziwiałem jej urodę, elegancję, poczucie humoru" – wyznaje „Dobremu Tygodniowi” Jan Banaś.

Do tej pory znał prezenterkę tylko z telewizji. Starsza od piłkarza o 6 lat była już gwiazdą regionalnego ośrodka w Katowicach.

Sportowca i rodzinę Losków połączyła bliska więź. 

"Przyjaźniliśmy się. Henryk był kierownikiem sekcji piłkarskiej w naszym klubie. Za jego kadencji Górnik Zabrze odnosiłnajwiększe sukcesy. W sezonie 1969/1970 doszliśmy do finału Pucharu Zdobywców Pucharów. Krysia także przychodziła na mecze. Chcieliśmy, by to zawsze ona zapowiadała w telewizji transmisję. Przynosiła nam szczęście" – opowiada Banaś.
Spotykali się w czasie przyjęć, bankietów, piłkarskich sylwestrów. Czy prosił ją do tańca?
"Oczywiście, nie byłem może mistrzem parkietu, ale radziłem sobie" – śmieje się sportowiec.
Adorował ją, może czasami flirtował, ale nigdy nie przekraczał pewnych granic.
"Pół Polski się w Krystynie podkochiwało i ja też. Szczególnie, jak przeniosła się do Warszawy, stała się ogromnie popularna. Ale wiedziałem, że jest mężatką, że nie mogę się za daleko posunąć. Ich córka była wtedy małą dziewczynką" – mówi nam Banaś.
Piłkarz jednak na brak powodzenia u kobiet nie narzekał.
"Na owe czasy był playboyem. Podobał się kobietom. Ja miałam rodzinę i swoje priorytety" – mówi krótko „Dobremu Tygodniowi” Krystyna Loska. 

Banaś wzorował się na brytyjskich futbolistach. Zapuścił długie włosy, modne ubrania przywoził z zagranicznych wyjazdów. Zamiast przydziałowego trabanta kupił sobie czerwonego forda mustanga. Dużo zarabiał. Wokół niego zawsze kręcił się wianuszek dziewcząt.

Zapraszał je na przejażdżkę autem, stawiał dobrą kolację. Mógł się wiele razy oświadczyć, jednak nigdy nie był pewien, czy panie obdarzają go prawdziwym uczuciem. Raz naprawdę się zakochał, ale w 1975 roku wyjechał na kontrakt do USA. Miał wrócić po dwóch latach. Ciągle przekładał termin. Po siedmiu latach czekania narzeczona powiedziała mu: „To koniec”.

Zawsze podziwiał to, że Krystyna i Henryk tworzą tak zgodne małżeństwo. Widział, jak wzajemnie się szanują, jak ważna dla nich jest rodzina. On nie miał takiego szczęścia ani dobrego wzorca. Mama sama go wychowywała, a z ojcem Niemcem nie miał kontaktu przez ponad dwadzieścia lat.

Kiedy pewnego dnia rodzic dowiedział się, że syn jest utalentowanym piłkarzem, namówił go na ucieczkę do ówczesnego RFN.

Okazało się, że chciał go wykorzystać finansowo, więc Banaś wrócił do kraju. Tu dostał drugą szansę. Jednak nie mógł wyjeżdżać z reprezentacją do Niemiec. Jak mówi, miał „kontuzję polityczną”.

Czy nie ma pretensji o to, że choć był znakomitym zawodnikiem, nie pojechał na igrzyska w Monachium, ani na mistrzostwa świata? 

"Wiem, że Heniek starał się mi pomóc, ale nic nie mogli wskórać, to był zakaz polityczny z najwyższego szczebla" – odpowiada.

Z Loskami spotykał się później jeszcze wiele razy podczas rocznic klubowych w Zabrzu, na piłkarskich imprezach. 

"Henryka wspominam bardzo ciepło, był wspaniałym, sympatycznym człowiekiem. Oddanym klubowi. Wspierał nas, pomagał, załatwiał co trzeba w Warszawie" – mówi Banaś. 

Kiedy w czerwcu ubiegłego roku Henryk Loska zmarł, w czasie pogrzebu w Tychach Jan Banaś stał w honorowym poczcie sztandarowym Górnika Zabrze.

"Chciałem mu w ten sposób oddać cześć i szacunek. To był nasz człowiek" – mówi piłkarz.

Jako jeden z pierwszych złożył Krystynie kondolencje.

Dobry Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Krystyna Loska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy