Reklama
Reklama

Krystyna Janda i Andrzej Łapicki: Jakie mieli relacje?

Zauroczył ją natychmiast, jak niemal wszystkie kobiety, które spotykał. Też nie mógł się jej oprzeć, choć było jasne, że to uczucie skazane jest na porażkę.

- Kiedy przyszłam do Szkoły Teatralnej i spotkałam pana Andrzeja prawie zemdlałam - tak wspomina swoje pierwsze dni na uczelni Krystyna Janda (67 l.).

Bo choć starszy o 20 lat Andrzej Łapicki (†87 l.) nie był jej profesorem, to bacznie obserwował ją od samego początku studiów, a nawet jeszcze wcześniej.

To jego opinia na egzaminach wstępnych zaważyła o przyjęciu Jandy do szkoły.

- Takich długich nóg i takiej krótkiej mini w życiu nie widziałem. I do tego miała osobowość - zapamiętał gwiazdor, dodając: "Tak się złożyło, że prowadziłem jej ostatni egzamin. Mówiła jakiś monolog z "Niebezpiecznych związków". Poprosiłem, żeby usiadła naprzeciwko mnie i nie recytowała, ale wyznała mi swoją miłość prywatnie. Jeden ze znanych numerów egzaminacyjnych. Zrobiła to od razu świetnie, aż za świetnie, może zbyt erotycznie".

Reklama

Jedna z wykładowczyń poczuła się zgorszona i nabrała podejrzeń, że tych dwoje już coś łączy, dlatego zażądała... zmiany egzaminatora. Janda i tak została przyjęta.

- Uważał mnie za osobę przyciągającą swą odmiennością. Obserwował z zainteresowaniem, jak się rozwijam, i rozmawiał ze mną po egzaminach. Właściwie przez całe studia czułam, że towarzyszy mi jego uwaga - stwierdziła gwiazda.

To jednak nie wszystko - dzięki Łapickiemu aktorka otrzymała szansę niezwykle oryginalnej roli na początku kariery. Jako reżyser i aktor grający jedną z postaci powierzył adeptce główną rolę w "Portrecie Doriana Gray’a".

Powieść Oscara Wilde’a zaadaptował na potrzeby teatru angielski dramaturg John Osborne, sugerując, że rolę Doriana może zagrać dziewczyna.

Janda z sukcesem przeistaczała się w chłopca, a potem w mężczyznę o rozszalałym temperamencie. Rola przyniosła jej wielkie uznanie i była przepustką do sławy.

- Co do naszych wzajemnych stosunków, pan Andrzej Łapicki, kiedy został moim reżyserem, zaczął mnie traktować jak koleżankę, z peszącą mnie atencją i uprzejmością - mówiła potem.

- Od początku tej pracy iskrzyło między nimi. Ona była pociągającą blondynką w jego typie, on dla niej - legendarnym amantem i wciąż niezwykle atrakcyjnym mężczyzną. Ich chemia przenosiła się ze sceny na widownię, to napięcie było wyczuwalne nawet w ostatnim rzędzie Teatru Małego - zdradza informator "Na żywo".

I obojgu nie przeszkadzało to, że mieli poza sceną swoje życie. Łapicki od lat żonę Zofię, cierpliwie znoszącą wszystkie flirty i romanse, zaś mężem Jandy był aktor Andrzej Seweryn, z którym wychowywała roczną córeczkę - Marię.

- Kochałyśmy się w nim wszystkie. Studentki szkoły teatralnej, aktorki, wszystkie kobiety w Polsce. W PRL-owskich siermiężnych czasach był symbolem światowości, elegancji, taktu, wolności osobistej - przyznała Krystyna Janda na swoim blogu po śmierci Łapickiego.

Z żalem też dodała: "Wspaniały, piękny i niewierny mężczyzna. Wierny był tylko sobie i zawodowi uprawianemu na jego warunkach. Wyobraziłam sobie przez moment, co by było, gdyby go nigdy nie było... To niewyobrażalne".

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Krystyna Janda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy