Reklama
Reklama

Korcz i Pigoń walczą z... restauracją

Anna Korcz i Paweł Pigoń, mając dość uciążliwego sąsiedztwa modnej restauracji, "spokoju" postanowili poszukać w sądzie.

Od kilku tygodni aktorka i jej partner robią wszystko, by knajpka, która funkcjonuje w sąsiedztwie ich mieszkania, zniknęła... Powód? Hałas - nocne rozmowy przy alkoholu, śpiewy, koncerty i rumor wyrzucanych po północy śmieci - jest nie do zniesienia i budzi ich małego synka.

Paweł Pigoń nieraz już interweniował w tej sprawie i - jak czytamy w "Na Żywo" - zdarzało się, że puszczały mu nerwy i obrzucał kelnera wyzwiskami.

"Przyjechała policja. Musieliśmy zawiadomić funkcjonariuszy o tej sytuacji" - opowiada tygodnikowi szef lokalu "Po prostu" Dariusz Ryniec.

Reklama

Partner Anny Korcz o problemie mówi otwarcie, zapewnia jednak, że opisane zdarzenie nie miało miejsca. "Nie na takim poziomie załatwia się tego typu sprawy. Osobiście nie mam zastrzeżeń do pana Ryńca, nie możemy dojść do porozumienia jedynie w kwestii prowadzonej przez niego działalności" - stwierdza.

Sprawa trafiła w marcu do sądu. Dariusz Ryniec tak tłumaczy całe zamieszanie: "Od kilku miesięcy pani Anna i pan Paweł robią wszystko, by restauracja, która działa legalnie, wynajmując lokal usługowy od zarządcy budynku, zniknęła z tego miejsca. Wszystko dlatego, że ich apartament jest tuż nad nią".

Paweł Pigoń podkreśla natomiast, że hałas uniemożliwia normalne funkcjonowanie w mieszkaniu. Strony czekają na wyrok.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Anna Korcz | konflikt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy